100 mil z psem przewodnikiem

Niewidomy Scott Cunningham co roku z psem przewodnikiem Travisem przemierza górskie szlaki w Szkocji - zbiera pieniądze na szkolenie psów dla innych niewidomych
Jak wpadł Pan na pomysł swoich wędrówek z Travisem?
W trosce o kondycję fizyczną regularnie ćwiczyłem z moim przyjacielem Colinem. W przerwach zastanawialiśmy się, jak można by zebrać fundusze dla stowarzyszenia Guide Dogs for the Blind Association (patrz ramka). Pomysły były różne, na przykład skoki spadochronowe. W końcu Colin zaproponował przejście liczącego ok. 150 km szlaku West Highland Way. Sprawdziliśmy, że żaden pies przewodnik jeszcze takiej trasy nie pokonał, więc zdecydowaliśmy się to zrobić.
Jak wyglądają przygotowania do wyprawy?
Do pierwszej nie przygotowaliśmy się prawie w ogóle, co przypłaciliśmy niestety odciskami na stopach, naderwanymi mięśniami i innymi problemami zdrowotnymi. Wtedy zrozumiałem, że dokładny plan i staranne przygotowania mają zasadniczy wpływ na sukces wyprawy. Dlatego zacząłem z Travisem w każdy weekend, niezależnie od tego, jaka była pogoda, chodzić po górach.
Travis jest spragnionym ruchu labradorem, a równocześnie wyszkolonym psem przewodnikiem – jak te wyprawy wpływają na jego zachowanie?
On ma niesamowitą kondycję. Podczas wypraw nie przestaje merdać ogonem. Myślę, że tak jak ja kocha wyzwania. No i uwielbia spotkania z ludźmi po drodze. Ma swoich fanów w całej Szkocji!
Czy pies wymaga specjalnego przeszkolenia do takich wędrówek?
Właściwie nie, gdyż trasy, po których wędrujemy, są zbliżone do tych, które przemierzamy podczas naszych weekendowych zapraw.
Jak wygląda plan dnia podczas wyprawy?
Pokonujemy średnio 20-27 km dziennie, w zależności od tego, jak trudny jest teren. Staramy się wyruszać nie później niż o dziewiątej i jesteśmy w drodze do późnego popołudnia. Z czasem nabrałem doświadczenia i trafniej oceniam, co będzie mi potrzebne na szlaku. Do plecaka pakuję kanapki, trzy litry wody i czekoladę. Oczywiście zabieram także wodę oraz smakołyki dla Travisa. Zawsze mam też przy sobie niewielką podręczną apteczkę i kurtkę przeciwdeszczową.
Towarzyszą Wam osoby widzące. Na czym polega ich rola?
Często jest potrzebna np. umiejętność czytania mapy. Zdarzają się przeszkody, których sam z Travisem nie dałbym rady pokonać. Podczas ostatniej wyprawy były ze mną trzy widzące osoby na trasie i kierowca, który przewoził nasz ekwipunek, a także stanowił swego rodzaju forpocztę – informował mieszkańców miasteczek, że się zbliżamy.
Jak dobiera Pan trasy swoich wypraw?
W wyborze tegorocznej pomogli mi znajomi – Ian i Veda, zaprawieni w górskich wędrówkach. W ciągu dwóch tygodni pokonali liczący 340-km najdłuższy szlak w Szkocji – Southern Upland Way. Wyeliminowali odcinki, które byłyby zbyt trudne do pokonania przeze mnie i Travisa, a resztę precyzyjnie podzielili na etapy, z którymi byliśmy w stanie sobie poradzić.
Czy notatki z wyprawy, które można przeczytać na stronie www.travistrek.co.uk, robi Pan sam?
t Mam komputer ze specjalnym programem, który czyta mi na głos zawartość ekranu, ale nie zabieram go na wyprawy, bo byłoby to zbyt kłopotliwe. Notatki robi mój widzący współpracownik. Co wieczór podsumowujemy wydarzenia dnia, a potem informacje te przekazuję telefonicznie niewidomemu przyjacielowi Tomowi. On je nagrywa, a następnie spisuje i umieszcza na stronie internetowej. To dzięki niemu wszyscy zainteresowani mogą podążać razem ze mną i Travisem.
W jaki sposób prowadzona jest zbiórka pieniędzy? Tylko przez stronę internetową czy także podczas wędrówki?
Ofiarodawcy przelewają datki na konto lub przesyłają czeki pocztą. Nadchodzą one nie tylko ze Szkocji czy z Anglii, ale też z różnych zakątków Europy, a nawet USA, Kanady, Australii czy Tajlandii. Na trasie zbieramy pieniądze do skarbonki. Organizujemy zbiórki uliczne w Glasgow, podczas których rozdajemy ulotki o wyprawach. Moi koledzy z pracy także okazali się hojni, podobnie jak lokalna szkoła. Robimy również aukcje na stronie internetowej, a na koniec tegorocznej wyprawy przygotowaliśmy imprezę z loterią. Zawsze spotykamy się ze wspaniałym przyjęciem. Ostatnio byliśmy szczególnie wzruszeni gościnnością, z jaką nas witano. Nie tylko wrzucano nam pieniądze do puszki, ale na wyścigi oferowano noclegi i posiłki.
Co by Pan poradził niewidomemu Polakowi, który chciałby zorganizować podobne przedsięwzięcie, aby pomóc innym niewidomym?
Moja rada jest taka: nie zastanawiaj się – po prostu to zrób! Nie potrafię znieść myśli, że osoba niewidoma siedzi w domu i rozczula się nad sobą. Przecież każde wyzwanie, małe czy duże, zmieni jej życie, zmotywuje do działania i do stawiania czoła coraz to większym wyzwaniom, radykalnie poprawi samopoczucie. Moja wspinaczka, pokonywanie odległości – wszystko to przywraca mi poczucie wartości. Odrobina wysiłku i entuzjazmu może zmienić tak wiele!
Scott Cunningham wraz ze swym psem przewodnikiem, labradorem Travisem, wędruje po Szkocji, by pomóc innym niewidomym. Chce w ten sposób odwdzięczyć się za przydzielenie mu przez GDBA psa przewodnika, który całkowicie zmienił jego życie.