Sprawa jest precedensowa, dotychczas bowiem w podobnych przypadkach psy traktowane były przez sądy jako rzeczy. Dlatego właścicielom czworonogów przysługiwało jedynie odszkodowanie odpowiadające rynkowej cenie psa i pokrywające ewentualne dodatkowe koszty (np. leczenia weterynaryjnego). Gdyby sprawa zakończyła się prawomocnym wyrokiem przyznającym odszkodowanie Markowi Greenupowi, oznaczałoby to złamanie długoletniej praktyki amerykańskich sądów. Odszkodowanie za utratę „wiernego towarzysza” przyznawano dotychczas tylko w sytuacji śmierci bliskiej osoby. Greenup w swym pozwie udowadnia jednak, że Grizzy zapewniał każdemu członkowi jego rodziny „uczucia, pociechę, przyjaźń, miłość i ochronę”.