Bo niech sobie mówią politycy, zwłaszcza kiedy są w opozycji, że nie można dzielić ludzi na lepszych i gorszych, a ja dzieliłam, dzielę i dzielić będę. Na dobrych i złych, lepszych i gorszych, a nawet drani. Wiem, oczywiście, że politykom nie o takie podziały chodzi, ale mnie osobiście chodzi właśnie o takie.
I dlatego nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy słyszę (jak ostatnio w Radiu Zet), że Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami odnotowuje coraz więcej przypadków okrutnego traktowania zwierząt, natomiast serce mi rośnie, kiedy słyszę o otwarciu w Warszawie przez Centrum Pomocy Zwierzętom TRIP lecznicy, która oprócz komercyjnego leczenia naszych pupili będzie tak samo, tyle że za darmo, ratowała poszkodowane, głównie w wypadkach, zwierzaki bezdomne. A po wyleczeniu nie wrócą na ulicę i nie trafią do schroniska, ale przy pomocy wolontariuszy z lecznicy zostaną oddane w dobre ręce. Naprawdę dobre.
Bo jak wspomniałam na wstępie, nie każdy zasługuje na psa. Czy jakiekolwiek zwierzątko. Na tradycyjne pytanie – mieć czy być? – w tym wypadku odpowiedź jest jedna. Żeby mieć zwierzaka trzeba być dobrym człowiekiem. I można dzięki niemu stać się jeszcze lepszym.
Stosunek do zwierząt świadczy o kulturze społeczeństwa. Nie moje, ale też dobre. Podobnie jak apel Wojtka Młynarskiego, wprawdzie w innej sprawie, ale i w tym aspekcie niech będzie puentą: Trochę kultury! A jak nie, to po ryju!
PS Z tym ryjem to żart. Choć mówiąc serio, nieludzki stosunek do zwierząt to jeden z nielicznych tematów, które traktuję naprawdę poważnie. Poważniej niż siebie.