Nasza historia, czyli o tym, jak staliśmy się psiarzami pełną gębą

author-avatar.svg

Anka & Tajga

Ten tekst przeczytasz w 5 minut

Witamy serdecznie wszystkich Czytelników Portalu PSY.pl! Jest mi niezmiernie miło dołączyć do grona ekspertów Portalu PSY.pl. Niżej przedstawiam moje stado, bo domyślam się, że nie każdy z Was zna Tajgę – Owczarka Mazowieckiego Kelpie.

jak staliśmy się psiarzami

16997972_692814667590209_3956856529668332766_n.jpg.webp

Początek…

Wszystko zaczęło się pewnego listopadowego wieczora… Pojechaliśmy po Tajgę do mojej wieloletniej przyjaciółki, która była wtedy technikiem weterynarii w jednej ze znanych warszawskich lecznic całodobowych dla zwierząt (gdzie Tajga przez krótki czas mieszkała) i często tymczasowała zwierzaki. Do nas Tajga też miała trafić tylko na tymczas, bo nikt szczególnie się małą nie interesował, bo nie była w typie rasy, bo taka zwyczajna.

Jak się kończy historia pierwszego tymczasa chyba każdy wie, zostaje z nami na zawsze! Nie inaczej było z Tajgą. Ja wiedziałam, że chcę mieć psa, Michał nie był przekonany, ale teraz to on najbardziej rozpieszcza Tajgę 😉 Tacy już są faceci.

Bestyjka z Grochowa

Kiedy adoptowaliśmy Tajgę, była psią nastolatką, miała jakieś 7-8 miesięcy i niebawem zaczęła pokazywać swój nastoletni bunt. Dlaczego Tajga? Pewnie dlatego, że została znaleziona jako około 3-miesięczne szczenię w lesie, postanowiłam nie mieszać psu w głowie i nie zmieniałam jej imienia. Wiedzieliśmy, że może być ciężko, że z psem trzeba wychodzić przynajmniej 3 razy dziennie, że trzeba z nim pracować, że to obowiązek, że psy miewają lęk separacyjny, ale Tajga podobno była psem raczej bezproblemowym, więc tak naprawdę nie spodziewałam się tego, co nas czekało…

Mała bestyjka z warszawskiego Grochowa z dnia na dzień czuła się u nas pewniej i pokazywała, na co ją stać. Od tego czasu minęły już ponad 3 lata, a Tajga wyrosła na charakterną samicę alfa, jak ją żartobliwie nazywamy 🙂 My jako osoby, które pierwszy raz w wielkim mieście opiekują się psem, trochę błądziliśmy i popełniliśmy pewnie niejeden błąd w jej wychowaniu.

 

Problemy, czyli z czym przyszło nam się zmagać?

  •  z lękiem separacyjnym (opanowany, ale pod wpływem nietypowych sytuacji czy dużych emocji zdarza się jej poszczekać parę minut po moim wyjściu)
  • z nadmierną szczekliwością (syzyfowa praca, bo wbiła sobie do głowy, że musi nas o wszystkim alarmować)
  • z reaktywnością (ciągle nad tym pracujemy, nie jest łatwo)
  •  z nietolerowaniem większości przedstawicieli swojego gatunku (uczymy ją omijania, unikania konfliktów, ale kiedy goni nas rozszczekany pies bez smyczy, to cała nasza praca i to, co już wypracowaliśmy, cofa się, i to sporo)
  • z terytorialnością i zaborczością (nie jest łatwo, bo Tajga ma mocno pierwotne instynkty)
  • ze zjadaniem na spacerach wszystkiego jadalnego, co znalazła (tu odniosłam sukces w 98%)
  •  z obroną zasobów (zabawek, patyków i najbardziej nas, unikamy sytuacji, które to potęgują)
  • z ciągnięciem na smyczy (Tajga potrafi chodzić na luźnej smyczy, ale nie zawsze ma na to ochotę, łatwo się ekscytuje)
  • z niechęcią do obcych, zwłaszcza mężczyzn i zajadłym obszczekiwaniem ich (przepracowane, problem występuje już tylko jak ktoś zaczyna w naszą stronę krzyczeć, jest pod wpływem alkoholu i nie ma najlepszych zamiarów)
  • z lękiem/niepokojem wywołanym nadmiernym hałasem oraz wystrzałami fajerwerków/petard, ten problem pojawił się z wiekiem, w młodości nie było z tym najmniejszego problemu (ciężko jest nad tym pracować, kiedy co 2-3 dni ktoś strzela pod blokiem lub w okolicach parku, a Sylwester już dawno za nami…)

Jak żyć?

Od pewnego czasu pracujemy głównie metodą BAT (Behavior Adjustment Training), tłumaczoną na polski jako Trening Regulacji Zachowań, co brzmi dość bojowo, ale de facto oznacza, że kiedy zauważymy u naszego psa najmniejsze objawy stresu, to musimy szybko zareagować i dać naszemu psu najważniejszą dla niego nagrodę, czyli w tym momencie będzie to zwiększenie dystansu od stresującego go czynnika. To tak w wielkim skrócie.

Sporo czasu poświęcamy również na naukę samokontroli. Amatorsko i w formie zabawy próbujemy naszych sił w węszeniu/tropieniu/szukaniu „zgubionych” rzeczy, np. rękawiczek, czy najprościej – rozrzuconych/schowanych smaczków.

Pewnie pomyślicie, że z takim psem nie da się żyć i tu Was zaskoczę – da się i jest najcudowniejszym psem na świecie, pod warunkiem że nikt nie wkracza do „naszego świata” i nie jest natarczywy w stosunku do naszego stada. Tak, stada. Ja, Tajga i Brodacz Michał tworzymy nasze małe stado, które jest pełne miłości i poszanowania dla potrzeb Tajgi.

Mam wrażenie, że im bardziej wymagającego psa mamy, tym bardziej go kochamy i mocniejszą więź z nim tworzymy. Musieliśmy poznać psi język, mowę psiego ciała, wyostrzyć zmysły, aby móc podejmować działania zanim podejmie je nasz pies, co jest nie lada wyzwaniem!

Nie taki diabeł straszny, jak go malują

Tajga jest psem pełnym miłości i kocha pieszczoty, ale inny pies lub człowiek muszą zapracować na jej względy. To pies, który mógłby ciągle pracować z człowiekiem, niejednokrotnie brakuje mi pomysłów i umiejętności szkoleniowych, bo nie zdawałam sobie sprawy, że Tajga postawi mi tak wysoko poprzeczkę. Jest we mnie wpatrzona jak w obrazek, kiedy jest spuszczona ze smyczy zawsze się pilnuje i nie znika z zasięgu mojego wzroku.

17626134_709724999232509_3258426364418118140_n.jpg.webp

Przez zupełny przypadek okazało się, że Tajga ma w sobie sportowe talenty, które trochę późno odkryłam i przez pracę zabrakło nam czasu na szlifowanie różnych dyscyplin. Skupiliśmy się więc na frisbee.

W zeszłym roku zadebiutowałam z Tajgą na Dog Games Spring i przeszłyśmy nawet do finałów, w których niestety przez moją kontuzję stopy nie byłyśmy w stanie startować… Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, bo bardzo wkręciłam się we frisbee. Tajga zachowuje się tak, jakby aport, popęd pogoni i łupu wyssała z mlekiem matki.

Często rozmyślamy sobie w domowym zaciszu naszej wynajmowanej kawalerki o zawrotnej powierzchni 25 m2, jakich ras krew płynie w jej żyłach?

Tajga to wyjątkowy kundelek, lepszego psa nie mogliśmy sobie wymarzyć. Zmieniła nasze życie totalnie i przewróciła je do góry nogami. Niemal codziennie uczymy się czegoś nowego, pogłębiamy naszą wiedzę z zakresu psiego behawioru, posłuszeństwa, zdrowia. To ona uczy nas pokory i cierpliwości, której mi niejednokrotnie brakuje… Dzięki niej poznałam wielu wspaniałych ludzi, którzy stali się moimi przyjaciółmi i, jak to psiarze, zawsze mamy o czym gadać 😉

 

Psi światek wciągnął mnie na tyle mocno, że prowadzę fanpejdż na FB (KLIK!) mojego psa oraz blog Tajga Owczarek Mazowiecki Kelpie. Jeśli kogoś interesuje śledzenie naszych perypetii życiowych, to zapraszam serdecznie do podglądania naszych poczynań również na Instagram.

Co przed nami?

Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele wspólnych i szczęśliwych lat oraz startów w zawodach. W końcu nasze psie dziecko właśnie skończyło dopiero (dla niektórych aż) 4 lata.

Od roku bardzo intensywnie myślę o drugim psie, ale rozum ciągle wygrywa walkę z sercem. Wiem jednak, że kiedyś nasze stado się powiększy i to też będzie kundelek, bo to one zawładnęły naszymi sercami. Tajga miała to szczęście, że ominął ją pobyt w schronisku, niewiele bezdomnych psów ma tak szczęśliwe życie bez traumatycznych doświadczeń.

Pozdrawiamy!
Anka, Michał i Tajga

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Anka & Tajga

Cześć! Ta blondynka po lewej to Anka, czyli ja. Szalona weganka, z wykształcenia socjolożka a z wyboru psia matka i blogerka. Ta mała wilczasta po prawej to Tajga, czyli mój ukochany pies.

Zobacz powiązane artykuły

Z psem w podróży kampervanem. Niepełnosprawny chłopak z żoną udowadniają, że nie ma rzeczy niemożliwych

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Klaudia i Robert to para, która kocha podróżować. Na wyjazdy zabierają swojego psa – Misia. W zeszłym roku we trójkę ruszyli w trasę kampervanem, a wrócili z niej… w pięcioro. Przygarnęli po drodze dwa psiaki, którym teraz szukają ciepłych domów. Poznajcie ich poruszającą historię!

podróż z psem kampervanem

undefined

11.02.2022

„Rak to nie wyrok… Rak to wyścig z czasem! WARTO WIERZYĆ I WALCZYĆ” – historia Izy i Mafcia

Ten tekst przeczytasz w 16 minut

Strata ukochanego przyjaciela to ogromny ból, który nie maleje z czasem. A najwierniejszym przyjacielem jest pies.

historia izy i mafcia

undefined

03.02.2018

O tym, jak mój pies został mieszczuchem

Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Kiedy po kilku latach mieszkania na wsi, w domu z dużym ogrodem, wróciłam do miasta i zamieszkałam w małej kawalerce, pierwszą rzeczą, z której zdałam sobie sprawę, było to, że mój pies będzie teraz dużo szczęśliwszy. Nie twierdzę, że dotyczy to każdego psa w każdej sytuacji, ale w tym konkretnym, naszym przypadku więź, jaką mamy w tej chwili, po prostu nie byłaby możliwa do osiągnięcia, gdybyśmy nadal żyli tak, jak kiedyś.

O tym, jak mój pies został mieszczuchem - Django

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się