19.12.2006

Jeszcze jedna osoba przy nas

author-avatar.svg

psy.pl

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Decydując się na parson russell terriera, spodziewaliśmy się większego czorta – mówi Marek Kondrat o swojej ostatniej czworo­nożnej miłości – czteroletnim Bodziu

Parson russell terrier pozuje do zdjęcia na tle trawy

fot. Shutterstock/Parson russell terrier

Czy jako pasjonat win zazdrości Pan węchu swojemu psu?
Zdecydowanie! To zmysł, który się winiarzowi przydaje.

Bodzio ma okazję robić z niego użytek nie tylko na spacerach, ale np. podczas prób pracy?
Nie. Wystawiałem go wprawdzie dwa razy, ale niespecjalnie lubię cały ten wystawowy obrządek.

Widzę w Pana postępowaniu pewną niekonsekwencję: jest Pan miłośnikiem terierów, dobrał Pan rasę – parson russell terriera – świadomie…
…zdecydowanie!

A z drugiej strony nie przepada Pan za wystawami – jak to pogodzić?
Nie chodzi mi o same wystawy, bo rozumiem potrzebę ich istnienia, ale odstręcza mnie to, że rozwinął się wokół nich rodzaj przemysłu. Przecież hodowle powołują do istnienia również niezbyt zdrowe rasy. Poza tym mój brak entuzjazmu dla wystaw bierze się też z niechęci do pokazywania się publicznie, do czego jestem zobowiązany zawodowo, ale czego prywatnie staram się unikać.

Co zadecydowało o wyborze teriera?
Miałem już doświadczenie z foksterierami – tej rasy był mój poprzedni pies Ogonek. Uważam teriery za psy zdrowe, które chronią swój świat przed ingerencją człowieka – nie od dzisiaj próbującego zdominować przyrodę, zresztą ze złym dla siebie skutkiem.

Ogonek też był świadomym wyborem?
Jak najbardziej! Szukaliśmy psa, który nie epatowałby groźnym wyglądem, na co modę w Polsce wciąż niestety dostrzegam. Podczas podróży po świecie obserwuję, jaką funkcję pełni w wielu krajach pies: to towarzysz życia, jeszcze jedna osoba przy nas. Polskie podejście „dobry pies to zły pies” nie licuje z moją potrzebą istnienia przy mnie takiego stworzenia. Dlatego szukam ras niewielkich, które byłyby indywidualnościami i mogły się konfrontować z charakterem właściciela. Taka konfrontacja to rodzaj terapii na trudy życia.

I dobrze Pan trafił?
Bodzio to pierwszy pies, z którym czuję tak głęboką symbiozę. Myślę jednak, że zaważyły na tym nie tylko jego cechy, ale również to, że pojawił się w takim okresie mojego życia, w którym mam zupełnie inną gotowość na psa niż dawniej.

To tak jak z dziećmi – trzeba trafić w odpowiedni czas?
Tak! Dzisiaj jestem gotowy na wnuki, więc Bodzio to takie nowe dziecko w moim życiu.

Powiedział Pan kiedyś, że kocha swojego psa z nadwyżką, której nie miał dla synów. To śmiałe stwierdzenie w kraju, w którym osoby wrażliwe na los zwierząt słyszą zwykle: lepiej byś się zajął biednymi dziećmi…
Tu nie ma żadnego „lepiej”. Stosunek do zwierząt jest miarą naszego człowieczeństwa i tego niczym zastąpić się nie da. Porzucanie zwierząt świadczy o naszym niskim stopniu ucywilizowania. Dla cywilizowanego człowieka pozbycie się zwierzęcia byłoby wyzbyciem się kawałka siebie. Inność psa jest dla nas wielką nauką, z której niestety rzadko czerpiemy pożytek…

Czego się Pan nauczył od Bodzia?
Cierpliwości, tolerancji, wiecznej radości z powodu istnienia obok kogoś bliskiego.

Niektórzy twierdzą, że pies to łatwiejsza miłość…
Tak im się wydaje. Jeśli ktoś zada sobie trud, by poświęcić psu czas, wniknąć w jego przeżycia, to nie będzie to wcale miłość łatwiejsza – za to ogromnie ubogacająca.

Ta świadomość przychodzi chyba z czasem?
Moje relacje z pierwszym psem pamiętam niestety jako porażkę. Mieszkaliśmy wtedy z rodzicami w małym mieszkaniu na Muranowie. Pies – bokser – był wychowywany przez całą naszą trójkę, ale obowiązek opieki nad tym żywiołowym, silnym czworonogiem spadał głównie na mamę. Jako bardzo młody człowiek miałem wtedy zupełnie inne oczekiwania wobec życia niż kontakt ze zwierzęciem i wyciąganie z tego wniosków. To był typowy przykład bezmyślnego posiadania psa – bez wiedzy o jego charakterze i potrzebach.

To jedyny taki błąd w Pana życiu?
Wszystkie następne zwierzęta układały się w trajektorii mojego życia według coraz większej świadomości i autentycznej potrzeby ich posiadania – jako kogoś bliskiego. Bodzio jest naszym najbardziej świadomym wyborem. Obserwuję kogoś zupełnie innego niż ja sam i uczę się z nim być. Poznaję jego osobny świat – świadomego bytu, a nie – jak często zwykliśmy traktować zwierzęta – tylko kogoś, kto tu się przytuli, tam zamerda ogonem – i to już wszystko.

Zauważył Pan, że psy też mają swoje uwikłania, natręctwa – spotyka Pan psie świry?
Ależ oczywiście! Psy mają przyzwyczajenia, miejsca, rytmy, których nie lubią naruszać. Bodek – jako pies norowy – wybrał sobie na przykład ulubione miejsce w szafie. Lubi też inne ciasne zakamarki, woli krzesło od wygodnego, w naszym pojęciu, fotela. Jeszcze byśmy go przykryli, żeby mu było ciepło i miło… – nic bardziej mylnego! Najszczęśliwszy jest zwinięty w ciasny kłębuszek na swoim ulubionym krzesełku.

A nie czasem na poduszce swojego pana?
Psie życie jest tak krótkie, że postanowiliśmy nie szczędzić Bodziowi żadnej okazji do kontaktów z nami – nawet jeśli to ma być spanie w łóżku… Towarzyszy mi wszędzie, gdzie to tylko możliwe.

W restauracjach też?
Szanuję obecność psa w restauracji.

Niedawno w prasowym dodatku poświęconym warszawskim restauracjom ponad sto zadeklarowało, że są przyjazne zwierzętom – ciekawe, ile z nich rzeczywiście wpuściłoby psa średniej wielkości…
Bądźmy ufni – jeśli deklarują, to muszą mieć świadomość, że ktoś zechce to sprawdzić. Za granicą w ogóle nie widzę już takiego problemu. Bodzio często jeździ ze mną na narty. W każdym Gasthofie czy Gasthausie reagują na przyjazd gościa z psem naturalnie, bez zgrzytów typu: „To ja zapytam gospodarza”.

A gdzie Bodzio spędza sylwestra?
Na plaży.

Naprawdę?! A co z hukiem petard?
Przecież Bodzio to terier – niczego się nie boi! Boją się owczarki z sąsiednich domów…

Marek Kondrat
absolwent i wykładowca warszawskiej PWST, zagrał ponad 30 ról teatralnych i ponad 100 filmowych. Największą popularność przyniosła mu rola Olgierda Halskiego w telewizyjnym serialu „Ekstradycja”. Otrzymał wiele nagród, m.in. trzykrotnie Wiktora oraz Super- -Wiktora „97. Jest właścicielem sklepu z winami i współwłaścicielem restauracji.

Pierwsza publikacja: 25.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
psy.pl

Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.

Zobacz powiązane artykuły

21.03.2024

Martwy pies na środku drogi. Z worka wystawała tylko głowa

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

W poniedziałek jeden z mieszkańców wsi Bandrów Narodowy w gminie Ustrzyki Dolne natrafił na martwego psa. Czworonóg znajdował się na środku drogi – jego ciało było zawinięte w worek.

martwy pies w worku

undefined

15.03.2024

Recykling z sercem. Plecaki Glovo wspierają zwierzęta w schroniskach

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Dzięki współpracy między Glovo, Ubrania Do Oddania oraz Fundacji Splot Społeczny niepotrzebne już plecaki dostawcze zostają przerobione na maty dla psów i kotów przebywających w schroniskach.

maty dla zwierząt z plecaków Glovo

undefined

13.03.2024

Wpadł pod pociąg, próbując ratować psa. Mężczyzna ciężko ranny

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Do dramatycznego wypadku doszło we Wrocławiu. To tam pewien mężczyzna ruszył na ratunek swojemu psu, który wbiegł na tory. 47-latek został potrącony przez pociąg.

ratował psa, wpadł pod pociąg

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się