Norton – ocalony przyjaciel

Norton jest żywym dowodem na to, że w dzisiejszych czasach tak dużego zobojętnienia na cierpienie zwierząt są jeszcze ludzie z wielkim sercem, którzy są gotowi ponieść wszelkie koszty (też finansowe), by ratować swojego pupila.
Jego cierpieniu nie tylko byli winni ci, którzy bezpośrednio skazywali go na ból fizyczny i psychiczny, ale również ci, którzy przez dwa lata obojętnie przechodzili obok jego tragedii i nie zareagowali. A nie trzeba było wiele, by mu pomóc. Wystarczył jeden telefon do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, by natychmiast ukrócić męki Nortona i wybawić go z rąk katów.
Dużego, ważącego ponad 40 kg pieska czekało jeszcze skomplikowane i kosztowne leczenie. Konieczne było naprawienie szkód wyrządzonych przez jego oprawców.
Nowi właściciele z wielkim oddaniem, troską i poświęceniem zajęli się przywracaniem zdrowia ukochanemu pieskowi, nigdy nie patrząc na koszty finansowe. Bardzo przeżywali każdą wizytę u weterynarza, bo był to ogromny stres dla Nortona. Mimo wszystko udało się wyleczyć ich ulubieńca oraz zaprzyjaźnić go z weterynarzem.
Dziś wita każdego gościa na schodach radośnie szczekając. Chętnie zagląda do torby w poszukiwaniu psich ciasteczek przynoszonych specjalnie dla niego. Z odwagą zaczepia łapką dając znak, ze ma ochotę na kolejny smakołyk, wpatrując się przy tym tak głęboko w oczy, że trudno mu odmówić. Kiedy zasypia na środku łóżka widać, że czuje się bezpiecznie i wtedy chrapie do woli.
Gdy wychodzi się z nim na spacer, nie ma osoby, która by się za nim nie odwróciła z podziwem. Pewnie tylko jego duża masa ciała sprawia, ze przechodnie są onieśmieleni i nie ustawiają się w kolejce do jego głaskania.
Nowy właściciele mieli prawdziwego nosa, odkrywając taki skarb. Dzięki temu zyskali oddanego psiego przyjaciele na całe życie.
Bardzo im dziękuję, że nie byli obojętni na los Nortona i go ocalili.