Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ewa Potępa

Ewa Potępa

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

fot. Wikipedia

Na podbój bieguna

Międzynarodowy Rok Geofizyczny to międzynarodowy projekt badawczy trwający od 1 lipca 1957 do 31 grudnia 1958 roku. Wzięło w nim udział łącznie 67 krajów, w tym Polska. Badania obejmowały meteorologię, oceanografię, aktywność słoneczną, sejsmologię, promieniowanie kosmiczne, a także zorze polarne i niebieską poświatę. Na Antarktydzie powstało wtedy 28 nowych stacji polarnych, w tym amerykańska Amundsen-Scott, radziecka Wostok oraz japońska stacja Syowa. 

Od pierwszych wypraw na biegun badaczom towarzyszyły psy. Zbyt niskie temperatury, awarie, brak sprzętu i paliwa sprawiły, że to właśnie psie zaprzęgi były podstawowym środkiem transportu. Szczególnie jedna, wyjątkowa rasa na zawsze zapisała się na kartach historii arktycznych odkryć. 

Wyjątkowa rasa 

Sachaliński husky to pochodząca z północnej części Wyspy Sachalin niezwykle stara i rzadka rasa. Jej korzenie sięgają starożytności. Znane również jako Karafuto-Ken lub Ainu-ken, psy rasy sachaliński husky są szczególnie cenione za swoją siłę i odporność. Te inteligentne i wytrzymałe zwierzaki z dużymi łapami, dzięki którym nie zapadają się w śniegu, były tradycyjnie wykorzystywane przez rdzennych mieszkańców wyspy do transportu oraz polowań. 

Brak dróg i surowe warunki zimowe często uniemożliwiały podróżowanie. Psie zaprzęgi były jedynym dostępnym i niezawodnym środkiem transportu. Z ich pomocą przewożono wszystko: od poczty, przez lekarstwa i żywność, aż po ludzi. 

Psiaki traktowane były z szacunkiem i miłością. Mieszkańcy wyspy Sachalin wiele im zawdzięczali. Otoczone ciepłem i opieką były doskonale karmione. Podstawą ich diety były ryby, ale nie pogardziły również mięsem z foki czy niedźwiedzia. 

Koniec dobrych czasów

Ludzie i husky żyli w symbiozie przez setki lat. Wszystko zmieniło się w latach dwudziestych XX wieku. Wtedy to, wraz z nadejściem komunizmu, rdzenni mieszkańcy zostali zmuszeni do stworzenia masowych kolektywów rolniczych i przemysłowych – kołchozów. Brak pożywienia, reglamentacja produktów, głód i strach nieodwracalnie zmieniły styl życia mieszkańców wyspy. Myśliwi polujący na foki i niedźwiedzie byli za swoje działania zsyłani do obozów pracy. Tradycyjny styl życia łowców i zbieraczy zanikł, a wraz z nim zniknęła możliwość karmienia psów i opieki nad nimi. Z roku na rok było ich coraz mniej. 

Niechciane i niedoceniane w ZSRR sachalińskie husky przedostały się przez granicę do Japonii. Tam – podobnie jak w Rosji –  wykorzystywano je do rozładunku statków oraz ciągnięcia zaprzęgów. Japończycy od razu docenili ich siłę i wytrzymałość. Kiedy podjęto decyzję o udziale Japonii w projekcie badawczym na Antarktydzie, wiadomo było, że właśnie ta rasa będzie towarzyszyć naukowcom podczas wyprawy.

Wyprawa i katastrofa

W 1957 roku dziewiętnaście psów rasy sachaliński husky oraz jedenastu badaczy z Japońskiej Antarktycznej Ekspedycji Badawczej (JARE) wyruszyło w drogę na biegun południowy. Ze względu na ekstremalne warunki panujące na wyspie, trzy psiaki nie przetrwały wyprawy. Jeden z pozostałych – biała suczka o imieniu Shiroko – urodziła w bazie osiem szczeniąt. W ten sposób psia załoga rozrosła się do 24 członków.

Oryginalny plan zakładał, że pierwszy z naukowców spędzi w Syowa rok – do lutego 1958 roku. Po upływie tego czasu do bazy miała przyjechać kolejna grupa, by kontynuować badania. 

Ekstremalne warunki atmosferyczne, zmęczenie psychiczne i fizyczne sprawiło, że uczestnicy nie mogli doczekać się powrotu do domu. Niestety lodołamacz Sōya, na którego pokładzie znajdowała się kolejna grupa naukowców, utknął w drodze do stacji. 

Ze względu na topniejące zapasy, sytuacja stała się niebezpieczna dla obu zespołów – zarówno uwięzionego w lodzie, jak i przebywającego w Syowie. Na ratunek badaczom wyruszył amerykański lodołamacz Burton Island. Dzięki podjętym działaniom udało się ewakuować załogę Sōya, wyruszono również na pomoc załodze stacji badawczej. Ze względu na ograniczone miejsca na pokład helikoptera weszła cała załoga. Zabrano również Shiroko i jej szczenięta. Niestety reszta psów nie miała tyle szczęścia…

Wrócimy po was!

Naukowcy Japońskiej Antarktycznej Ekspedycji Badawczej nie chcieli zostawić husky samych – w końcu były one członkami zespołu. Zostali jednak przekonani, że psy zostaną uratowane później, jak tylko poprawią się warunki pogodowe. Nie mając innego wyboru, zostawili zwierzaki w bazie. Wierząc, że akcja ratunkowa jest kwestią kilku dni, pozostawili psy uwiązane na łańcuchu, by nie uciekły. Husky otrzymały również resztki zapasów pożywienia. Szacowano, że zapasy powinny wystarczyć im na tydzień – a więc akurat do powrotu helikoptera. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że pomoc dla psów nadejdzie, ale dopiero po… jedenastu miesiącach. 

Powrót po ciała

Pierwotny plan akcji ratunkowej nigdy nie doszedł do skutku. Fatalne warunki pogodowe, burze śnieżne i ciągłe opady sprawiły, że do stacji powrócono dopiero w styczniu 1959 roku – prawie rok po ewakuacji. Zespół, który po tym czasie przybył do Syowy, spodziewał się najgorszego. Uczestnicy nie mieli nadziei na to, że którykolwiek husky zdołał przeżyć. Chcieli jednak pochować swoich psich towarzyszy.

I rzeczywiście – po przybyciu do stacji, oczom naukowców ukazał się rozdzierający serce widok. Siedem psów (Aka, Kuma, Pesu, Goro, Pochi, Moku i Kuro) nigdy nie uwolniło się z łańcuchów. Umarły z głodu i wyziębienia. Jednak pozostałe osiem łańcuchów było pustych…

Nieznane losy ośmiu psów

Osiem zaginionych psów: Riki, Anko, Kuma z Furen, Deri, Jakku, Shiro, Taro i Jiro uwolniło się z uwięzi, jednak ich dalsze losy pozostawały nieznane. Chociaż husky są niezwykle wytrzymałe, to bez pożywienia i w skrajnie niskich temperaturach ich szanse na przeżycie były równe zeru. Badacze nie mieli nadziei, że poznają losy pozostałych psiaków. Jakież było ich zaskoczenie, gdy po pewnym czasie ich oczom ukazały się dwa merdające ogony…

Cud na biegunie

Machające ogony należały do dwóch najmłodszych psów, które zostały zabrane na wyprawę: Taro i Jiro. Psiaki żyły i miały się dobrze! Widząc ludzi po tak długim czasie samotności, nie posiadały się z radości. Naukowcy podejrzewali, że aby przeżyć, psy musiały polować na pingwiny, ptaki i ryby. 

Husky to psy stadne. Prawdopodobnie ósemka osobników, której udało się zerwać z łańcuchów, przez cały ten czas trzymała się razem. Szóstka z nich zginęła, ale dwójce udało się przeżyć. 

Dalsze losy Taro i Jiro

Taro i Jiro natychmiast stały się sławne. Zostały bohaterami narodowymi – wiele osób wierzyło, że historia tych wyjątkowych psów odzwierciedla duchowe wartości Japończyków, takie jak wytrwałość i hart ducha w obliczu przeciwności losu.

Cudem ocalone psiaki nie wróciły jednak od razu do domu. Ze względu na trudy podróży, ekipa naukowców musiała kontynuować prace badawcze w stacji przez kolejne miesiące. Taro i Jiro dołączyły więc do psów zaprzęgowych, które przyjechały z ekipą. Niestety młodszy z psiaków – Jiro –  nigdy więcej nie zobaczył Japonii. W 1960 roku w wieku pięciu lat zachorował i zmarł. Jego szczątki wypchano i przeniesiono do Japońskiego Narodowego Muzeum Nauki – tego samego, w którym wystawiany jest inny słynny pies, Hachiko.

Taro rok później wrócił do Japonii. Zamieszkał  w Sapporo i resztę swojego życia spędził na Uniwersytecie Hokkaido. Zmarł w 1970 roku, w wieku 15 lat. 

Upamiętnienie bohaterów

Na ich cześć bohaterskich psiaków wzniesione zostały aż trzy pomniki: w Wakkanai, w Hokkaido oraz pod Tokyo Tower. 

Historia Taro i Jiro stała się również inspiracją dla filmowców. W 1983 roku powstał japoński film „Nankyoku Monogatari” (po polsku film nosi tytuł „Antarktyka”). W 2006 roku studio Walt Disney Pictures stworzyło film oparty na historii japońskiej ekspedycji, zatytułowany „Przygoda na Antarktydzie”. 

Psi bohaterowie 

Wspomnienie o Taro i Jiro, dwóch niezłomnych psiakach ze skutej lodem Antarktyki, żyje nadal jako symbol wytrwałości, odwagi i przywiązania. Poświęcone im pomniki, filmy i książki są hołdem dla wszystkich psów zaprzęgowych, które towarzyszyły badaczom w najbardziej niesprzyjających warunkach na krańcu świata. Historia tych dwóch psiaków jest dowodem wytrwałości, lojalności oraz niezłomności nawet w obliczu największych przeciwności losu.

Taro i Jiro nie tylko przeżył prawie rok samotnie w najzimniejszym miejscu na ziemi. Te dwa psiaki stały się symbolem nadziei i siły w obliczu nieznanego. Ich historia przypomina nam, że nawet w ekstremalnych warunkach istnieje miejsce na cud, a nawet najmniejsze zwierzaki potrafią stać się największymi bohaterami.

 

Pierwsza publikacja: 24.03.2024

Podziel się tym artykułem:

Ewa Potępa
Ewa Potępa

Miłośniczka dobrego jedzenia i podróży. Za punkt honoru stawia sobie pogłaskanie każdego napotkanego kota. W poprzednim życiu była Pandą Wielką.

Zobacz powiązane artykuły

Adoptowałeś lękliwego psa? Radzimy, jak zabezpieczyć go przed ucieczką!

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Adoptowane psiaki, które wcześniej nigdy nie mieszkały w domu, mogą mieć skłonności do ucieczek. Jak zabezpieczyć psa przed ucieczką?

lękliwy pies

undefined

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się