Droga do domu

author-avatar.svg

psy.pl

Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Pracownicy przepełnionych schronisk, zajęci codziennymi obowiązkami, nie mają czasu na politykę adopcyjną, dlatego zwierząt wciąż przybywa. Jak przerwać to błędne koło?

pies w schronisku

fot. Shutterstock

W poznańskim schronisku od kilku lat mieszka kilkanaście rasowych sznaucerów. Zostały odebrane hodowcy, który trzymał je w strasznych warunkach. Nie mogły jednak trafić do nowych domów, bo formalnie wciąż miały właściciela (toczyło się przeciwko niemu postępowanie). Gdy hodowca zmarł, jego żona, w obawie przed koniecznością zapłacenia za pobyt psów w schronisku, zrzekła się prawa własności. Teraz jednak na psy te nie ma chętnych – choć rasowe, są zaniedbane i już niemłode.

Skoro taki los spotkał psy rodowodowe, to jakie szanse na adopcję mają kundelki? W Polsce jest przeszło 140 schronisk dla bezdomnych zwierząt, w których mieszka co najmniej kilkanaście tysięcy zwierząt (dane Głównej Inspekcji Weterynaryjnej). Według raportu Głównego Lekarza Weterynarii o schroniskach w Polsce, ostatnio adoptowanych zostało w ciągu roku średnio 30-40 tys. psów (liczba ta systematycznie wzrasta). Niestety równie szybko rośnie liczba psów przyjmowanych do schronisk.

Ile schronisk, tyle procedur
Polskie schroniska nie prowadzą spójnej polityki adopcyjnej. Znajdowaniem domów dla bezdomnych psów i kotów zajmują się (z różnym zaangażowaniem) dyrektorzy schronisk, ich pracownicy, wolontariusze, społecznicy z organizacji pozarządowych. Każda placówka ma na to inny pomysł.

Brak odgórnych przepisów dotyczących adopcji powoduje, że właścicielem psa może zostać właściwie każdy, o ile przekona do siebie pracownika przytuliska. O wszystkim decyduje miejscowy regulamin. W wielu placówkach procedura adopcyjna zajmuje nie więcej niż kilkadziesiąt minut. Kandydatom na opiekunów zadaje się kilka podstawowych pytań: o doświadczenie związane z posiadaniem zwierząt i warunki na przyjęcie adoptowanego psa czy kota. Na koniec nowy opiekun podpisuje umowę adopcyjną lub oświadczenie, że będzie zajmował się zwierzęciem, a w razie konieczności oddania go – odwiezie je z powrotem do schroniska. Treść umów adopcyjnych w każdym miejscu jest inna.

Pobożne życzenia
Nieco inaczej procedura wygląda w mniejszych albo prywatnych schroniskach. – Nigdy nie wydajemy psa po pierwszym telefonie od zainteresowanego. Z osobą, która chce adoptować zwierzę, kontaktuję się wcześniej przez tydzień albo dwa. Zadaję wiele pytań – opowiada Viktorija Radulović z fundacji „Niedźwiedź”, opiekująca się schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Korabiewicach. Oddania zwierzęcia odmawia także czasami Mariola Gajko z krakowskiej fundacji Amicus, która szuka domów przede wszystkim dla bezdomnych kotów.

Ideałem byłoby, aby – tak jak np. w Anglii – przed adopcją kandydaci wiele razy przychodzili do schroniska i poznawali psy, a dopiero później zabierali je do domu. W polskich realiach to jednak raczej niemożliwe. – Mam w schronisku 470 psów i tylko 15 pracowników. Sprawdzanie kandydatów do adopcji to pobożne życzenia – mówi Paweł Stolzman, dyrektor krakowskiego schroniska. Podobnie jest z kontrolowaniem sytuacji adoptowanych zwierząt. – Nie stać nas na opłacanie osoby, która by się tym zajmowała. Reagujemy, gdy docierają do nas jakieś niepokojące sygnały – mówi Anna Barańska, szefowa schroniska w Olsztynie.

Znajdować psom domy chce wielu wolontariuszy, gotowych pracować za darmo. – Tego nie mogą robić dzieci. Powinny to być osoby dorosłe, doświadczone, potrafiące ocenić, czy zwierzakowi w danym miejscu jest dobrze czy nie – mówi Mariola Gajko. Jej zdaniem idealny system to taki, w którym wolontariusz opiekowałby się na stałe jakimś psem, a później uczestniczył w jego procesie adopcyjnym.

Potęga prasy
Na forum www.psy.pl można było niedawno przeczytać list rozżalonej młodej osoby, która skarżyła się, że dyrekcja jednego ze schronisk nie pozwoliła jej zrobić zdjęć psów, które chciała opublikować z apelem o ich przygarnięcie. Z kolei Grzegorz Lachowicz, dyrektor poznańskiego schroniska pytany przez nas, jakie podejmuje działania, by zwiększyć liczbę adopcji, przyznaje, że… nie robi nic. – Nie ma sensu zmuszać ludzi. Ci, którzy naprawdę chcą przygarnąć psa, sami trafią do schroniska – przekonuje.

Doświadczenia innych pokazują jednak, że warto ludziom przypominać o problemie bezdomności zwierząt. Ze schroniskami chętnie współpracują lokalne gazety, w których publikowane są informacje o zwierzętach do adopcji. Na jeden anons w dużej regionalnej gazecie odpowiada nawet po 20-30 osób. Jeśli trafią do osoby doświadczonej, potrafi ona zorganizować adopcje 4-5 psów. W prasowych anonsach nie chodzi bowiem tylko o znalezienie domu dla konkretnego prezentowanego na zdjęciu psa, ale o zainteresowanie problemem. Zdaniem osób współpracujących z mediami, najlepiej sprawdzają się informacje w wysokonakładowych dziennikach, a największy odzew wywołują dramatyczne historie konkretnych psów.

Warto jednak pokazywać nie tylko smutne przypadki. W rubrykach adopcyjnych powinny się znajdować różne psy: szczeniaki (bo są najbardziej poszukiwane), najładniejsze (bo mają duże szanse) i wreszcie takie, które w schronisku są najdłużej i bez takiego anonsu mają małą szansę na adopcję. Taki przekrój sprawia, że każdy chętny powinien znaleźć coś dla siebie.

Przygotowując informacje o psach potrzebujących pomocy warto też zwrócić uwagę na sposób ich prezentacji. Z doświadczeń Anny Witkowskiej z grupy wolontariusz „Psiakość” wynika, że bezskuteczne są najczęściej apele o pomoc psom błąkającym się na działkach czy po ulicach. Jednak ten sam pies, chwilowo przez kogoś przygarnięty, zaszczepiony i odrobaczony może szybko znaleźć dom. Szybciej znajdują także nowych właścicieli zwierzęta wysterylizowane.

Polityka otwartych drzwi
Współpraca z mediami to nie jedyna metoda zwrócenia uwagi na problem bezdomności zwierząt. Jako główny kanał informowana o psach do adopcji Urszula Pluta z Fundacji Azylu pod Psim Aniołem opiekującej się schroniskiem w Falenicy wymienia Internet. Na bieżąco aktualizowany serwis www przyczynił się do adoptowania w tym roku 180 psów. Skuteczne jest także przyjmowanie szkolnych wycieczek i w ogóle polityka otwartych drzwi – w myśl zasady: im więcej osób do schroniska przyjdzie, tym więcej zwierząt z niego wyjdzie. Często dzieci, które odwiedzą schronisko ze swoją klasą, wracają do niego później z rodzicami. Rodziny to bowiem jedna z grup najczęściej adoptujących zwierzęta. Ponadto psy ze schronisk przygarniają osoby starsze, poszukujące przyjaciela, oraz właściciele posesji zainteresowani psami-stróżami.

Organizowanie imprez promujących adopcję zwierząt wymaga wiedzy oraz czasu. Jednego i drugiego brak zazwyczaj etatowym pracownikom schronisk, zajmującym się pielęgnacją zwierząt. – Dlatego mam w planach zatrudnienie specjalisty od marketingu – osoby odpowiedzialnej za zwiększanie zainteresowania schroniskiem i znajdowanie sponsorów – zapowiada Izabella Szolginia, szefowa bydgoskiego schroniska.

Moralność w złotówkach
Nierozstrzygnięty jest spór, czy od adoptujących powinno się pobierać opłaty. – Oddawanie zwierząt za darmo jest niemoralne – mówi Szolginia. Przygarnięcie zwierzaka z jej schroniska kosztuje zazwyczaj ok. 30-40 zł, choć w przypadku zwierząt rasowych może to być nawet 100 zł.

Nie wszyscy jednak pobierają opłaty. – Jeśli ktoś jest w stanie utrzymać zwierzaka, nam to wystarczy. Nie będę rozmawiać o moralności, gdy mam w boksie 9 psów, które w każdej chwili mogą się rozszarpać – odpowiada Paweł Stolzman.

Zwolennicy pobierania opłat argumentują, że w ten sposób schronisko zarabia na utrzymanie innych zwierząt i otrzymuje zwrot kosztów za szczepienia i sterylizację. Opłata ma być też zabezpieczeniem dla zwierzaka, ponieważ ludzie często nie szanują tego, za co nie płacą. – Nie zrezygnuję z opłat bo byłoby to zwolnienie ludzi od odpowiedzialności – mówi Anna Barańska. W Olsztynie za psa płaci się od 30 do 50 zł. Ponieważ jednak jest to schronisko miejskie, cały dochód przekazywany jest do Urzędu Miasta (schronisko otrzymuje z kolei zapisane w budżecie dotacje).

Izabela Szolginia z Bydgoszczy deklaruje, że w jej schronisku zyski ze sprzedaży psów stanowią ok. 25 proc. wszystkich przychodów. To dużo, jednak z ekonomicznego punktu widzenia dla schroniska bardziej opłacalne jest oddanie dwóch psów do adopcji niż pobieranie opłaty za jednego, ponieważ zazwyczaj opłata jest niższa od średnich miesięcznych kosztów utrzymania psa.

Trudno powiedzieć, o ile wzrosłaby liczba adoptowanych psów, gdyby je oddawać za darmo. Anna Barańska, która organizuje w olsztyńskim schronisku okresowe akcje „Drzwi Otwartych” (zwierzęta są wówczas oddawane za darmo) zapewnia, że zainteresowanie jest większe, choć nie potrafi ocenić, na ile jest to kwestia zwolnienia z opłat, a na ile większego nagłośnienia sprawy w mediach.

Salomonowym rozwiązaniem problemu: sprzedawać czy oddawać jest praktykowany przez niektóre schroniska zwyczaj zachęcania adoptujących do składania dowolnych datków na bieżące potrzeby schroniska. Urszula Pluta tworzy bazy teleadresowe osób adoptujących zwierzęta i systematycznie rozsyła im listy z bieżącymi sprawozdaniami z działalności schroniska. Po każdej takiej wysyłce znacząco zwiększają się wpływy na konto fundacji.

Nie tylko pieniądze
Brak funduszy to jedna z głównych przeszkód w zwiększeniu liczby adopcji, wymieniana przez szefów polskich schronisk. Wydaje się jednak, że równie ważna jest organizacja. Liczbę adopcji można by zwiększyć, gdyby schroniska były bardziej dostępne. Tymczasem można znaleźć nawet schronisko nie posiadające telefonu…
Więcej ludzi zaglądałoby na pewno do schronisk, gdyby łatwiejszy był do nich dojazd (wiele znajduje się na peryferiach miast).

Ideałem byłoby stworzenie zamiast molochów sieci mniejszych przytulisk. Można by wówczas stosować model brytyjski, w którym psy, które nie znalazły domu przebywając w jednym schronisku, są po jakimś czasie przewożone do innego – dzięki temu ogląda je więcej osób i rośnie ich szansa na adopcję.
Na początek jednak można by lepiej zorganizować pracę schronisk. – Psy przeznaczone do adopcji powinny być łatwo dostępne dla odwiedzających, znajdować się w boksach blisko wejścia, a nie w najdalszym kącie schroniska.

W sprawdzone ręce
W Wielkiej Brytanii procedury adopcyjne ustalane są przez organizacje prowadzące schroniska dla zwierząt. Przepisy są znacznie bardziej rygorystyczne niż w Polsce. Praktycznie niemożliwe jest, by ktoś nieznany pracownikom schroniska od razu otrzymał psa.

Osoba ubiegająca się o zwierzę musi najpierw wypełnić formularze, w których określa swoje oczekiwania wobec psa. Następnie pracownik schroniska odwiedza potencjalnego opiekuna, by sprawdzić, w jakich warunkach mieszkać będzie zwierzę. Na podstawie tych danych schronisko proponuje konkretne psy do adopcji. Gdy adoptujący wybierze zwierzaka, może go odebrać (koszt 70-100 funtów). Wszystkie wydawane ze schronisk psy są zdrowe, zaszczepione, wysterylizowane i zachipowane.

Pierwsza publikacja: 25.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
psy.pl

Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się