Misiek – gdy po dwóch latach wrócił do schroniska, żywcem zjadały go robaki

Aleksandra Prochocka

Aleksandra Prochocka

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Misiek wrócił do schroniska po nieudanej adopcji. Skrajnie zaniedbany pies miał na ciele liczne odparzenia, a pod kołtunami pełzały robaki.

robaki

fot. Schronisko na Paluchu

Misiek trafił do schroniska zaniedbany i skołtuniony po latach stania na łańcuchu. Szczęśliwie już po pół roku trafił do domu, gdzie miał rozpocząć nowe, wspaniałe życie… Jednak radość nie trwała długo – po dwóch latach wrócił za schroniskowe kraty w jeszcze gorszym stanie. Pod jego piękną niegdyś sierścią zalęgły się robaki, które żywcem zjadały jego odparzoną skórę.

Misiek z łańcucha trafia do schroniska

Misiek do schronu został przywieziony w 2016 roku z ogródków działkowych. Oceniono go na 8 lat. Był bardzo zaniedbany, skołtuniony i straszliwie brudny. Swoje dotychczasowe życie prawdopodobnie spędził na łańcuchu.

Widać było, że w schronisku dopiero zaczął żyć – miał codzienne spacery i zaczął cieszyć się swoim nowym życiem. Oczywiście jak każdy psiak po ciężkich przejściach, miał swoje demony. Na spacerach nie podobały mu się duże samochody, np. autobus, śmieciarka czy duże samochody dostawcze, które odganiał, silnie ciągnąc na smyczy, jednak dzięki ciężkiej pracy wolontariuszy przestał tak się zachowywać. Dla nas był cudowny i bardzo cieszył się na nasz widok, ale niektórych obcych ludzi traktował z rezerwą. Bał się też dotyku w okolicy głowy i pyska, na co potrafił zareagować mocnym ugryzieniem. Z wyglądu był przy tym takim prawdziwym Misiaczkiem, a jego niewinny wygląd wyzwalał w ludziach odruch głaskania go po głowie i faflach, co doprowadziło do kilku pogryzień dłoni – opowiada o psie jego była wolontariuszka, Jadwiga.

Zgodnie z zasadami panującymi w schronisku po każdym ugryzieniu Misiek trafiał na dwutygodniową obserwację, podczas której nie mógł wychodzić na spacery. Jednak widać było, że za wiele sobie z tego nie robi. W porównaniu do poprzedniego życia, schronisko było dla niego spełnieniem marzeń.

Misiek - psa żywcem zjadały robaki

Misiek zyskuje wspaniały dom?

Pół roku po trafieniu do schroniska Misiaczek został adoptowany przez małżeństwo z Otwocka. Przyzwyczajony do życia na dworze, trochę niedotykalski psiak znalazł u nich niemal idealne warunki. W ciągu dnia mieszkał wprawdzie w kojcu, ale od godziny 16 do 7 rano miał cały teren dla siebie. Nie obyło się oczywiście bez incydentów spowodowanych nieostrożnością opiekunów – pani po dwóch tygodniach została ugryziona, bo zaczęła go głaskać po pysku, a pan został ugryziony w boksie, gdy próbował odebrać psiakowi rozsypaną karmę. Na szczęście jak tylko wyczuli, kiedy Misiek czuje się niekomfortowo, życie szybko zaczęło im się dobrze układać. Do czasu śmierci właściciela…

W sierści zaniedbanego Miśka zalęgły się robaki

Po odejściu właściciela jego żona nie zamierzała poświęcać psu czasu. Jak długo na tej posesji nikt się nim nie zajmował? Trudno powiedzieć. Po dwóch latach od adopcji Misiek wrócił do schroniska…

Gdy zobaczyliśmy, w jakim stanie jest Misiaczek, odebrało nam mowę. Kołtuny, pozlepiana brudem sierść to jeszcze nic. Psiak miał na sobie ogromne, zaognione odparzenia. Gdy zaczęliśmy golić mu sierść, by opatrzyć jego rany, odkryliśmy pod nią robaki. Pełzały po całym psie i żarły go żywcem! – wspomina wolontariuszka łamiącym się głosem.

psa żywcem zjadały robaki"
Psa żywcem zjadały robaki
"
Psa żywcem zjadały robaki
psa żywcem zjadały robaki"
Psa żywcem zjadały robaki
"
Psa żywcem zjadały robaki

Przez dramatyczne zaniedbania Misiek musiał zostać ogolony aż do samej skóry. Na szczęście dzięki opiece wolontariuszy i pracujących w schronisku weterynarzy szybko dochodził do siebie, a w łysych miejscach zaczęła odrastać mu piękna, biała sierść. Swoich dawnych wolontariuszy poznał od razu i ogromnie ucieszył się na ich widok. Już nie czepiał się ani psów, ani kotów, ani gabarytowych samochodów i chętnie uczestniczył we wszystkich akcjach promocyjnych organizowanych przez schronisko. Wciąż jednak nie tolerował dotyku w okolicy pyska. Jego boks obwieszony był licznymi ostrzeżeniami i prośbami o niewkładanie rąk przez kraty, co niestety nie odstraszało osób odwiedzających schronisko. Misiek co jakiś czas trafiał więc na obserwację za pogryzienia wyciągniętych do niego, obcych rąk…

Misiek nareszcie odnajduje szczęście

Wolontariusze przez długi czas ogłaszali Miśka na wszelkie możliwe sposoby. Chcieli, by psiak miał okazję zaznać w swoim życiu prawdziwej miłości. Cudowny, choć trudny czworonóg z historią pogryzień nie cieszył się jednak zainteresowaniem adoptujących. Po roku nieudanych prób wolontariusze zdecydowali się oddać go pod opiekę Fundacji Duch Leona.

Tam nareszcie miał wszystko to, czego w życiu nie zaznał – pełną swobodę, kontakt z naturą, beztroskie spacery w towarzystwie innych czworonogów i opiekę Sylwii Najsztub, doświadczonej behawiorystki. Nawiązał tam też wspaniałą przyjaźń z fundacyjnym psem Falko, któremu towarzyszył niemal bez przerwy, każdego dnia.

W niedługim czasie u starszego już psiaka zdiagnozowano nowotwór. Stan psa pogorszył się dodatkowo po babeszjozie, która mimo szybkiego wykrycia poczyniła ogromne zniszczenia w osłabionym już organizmie czworonoga.

Misiaczek odszedł 11 czerwca 2020 roku. Byłam przy tym, jeszcze zdążyliśmy się pożegnać. Myślę, że Misiek naprawdę był szczęśliwy w schronisku z nami, a potem w Duchu Leona. Tu wreszcie mógł się cieszyć życiem takim, jakie psy powinny mieć. Kocham Cię, Misiaczku – wzrusza się wolontariuszka Jadwiga.

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

Aleksandra Prochocka
Aleksandra Prochocka

Specjalista do spraw żywienia psów, zoopsycholog, wolontariusz w Schronisku na Paluchu. Absolwentka studiów magisterskich na Wydziale Nauk o Zwierzętach, SGGW.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się