23.09.2005

Psy są drapieżnikami

author-avatar.svg

psy.pl

Ten tekst przeczytasz w 10 minut

Jak się ustrzec agresji, gdy brak rozsądnych przepisów dotyczących agresywnych psów? - próbujemy odpowiedzieć na to trudne pytanie w gronie naszych gości

agresywny pies

fot. Shutterstock

„Mój Pies”: Na początku września inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wraz ze Strażą Miejską i policją zlikwidowali hodowlę psów do walk w Otwocku. Czy tym zwierzętom można pomóc?
Maria Kuncewicz (szkoleniowiec): Trzeba je uśpić. One były selekcjonowane pod kątem agresji. W wieku szczenięcym, w okresie socjalizacji, pewne fazy ich rozwoju zostały zakłócone. Nie nauczyły się współżyć z ludźmi, nauczono je natomiast, że trzeba walczyć z psami. Tego się nie cofnie. Agresja jest przekazywana genetycznie, tych psów już się nie zsocjalizuje.
Anna Żero (hodowca amstafów): Zgadzam się. Te psy były hodowane pod kątem walk od lat. Dziadkowie i pradziadkowie tych psów także byli agresywni.

„MP”: Jaka jest skala problemu walk psów w Polsce?
Mateusz Janda (prezes warszawskiego okręgu TOZ): O tym się bardzo mało mówi. Tymczasem hodowla w Otwocku prowadzona była od 10 lat! Sąsiedzi informowali o niej już parę lat temu prezydenta, powiatowego lekarza weterynarii, straż miejską, stację sanitarno-epidemiologiczną. Nie było odzewu…

„MP”: A TOZ kiedy się dowiedział o tej hodowli?
M.J.: Z dokumentów wynika, że towarzystwo wiedziało o sprawie już w 2001 roku. Ja dowiedziałem się o niej dopiero w maju tego roku. Wówczas pojechałem na miejsce ze strażą miejską, zrobiłem zdjęcia, opisałem, co zastaliśmy. Później wystąpiliśmy do prezydenta Otwocka o czasowy odbiór tych zwierząt. Początkowo otrzymaliśmy decyzję na 10 psów. To niepoważne, skoro psów jest blisko 70! Dopiero później udało się załatwić nakaz wejścia i przeszukania posesji. Wraz z policją i strażą miejską zabraliśmy psy. Zajęło nam to 26 godzin. Większość tych zwierząt, gdy podchodziliśmy do nich z chwytakami, po prostu się bała. Ale później, w schronisku, podczas karmienia rzucały miskami. Walka jest dla nich jak narkotyk, muszą walczyć.
M.K.: To jest uwarunkowane chemicznie uzależnienie. Walczącym psom wydziela się adrenalina. Rzucanie miską jest przeniesieniem agresji.

„MP”: Ile takich hodowli może być jeszcze w Polsce?
M.J.: Na pewno kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt.

„MP”: Takich „hodowców” powinna odstraszać kara. Tymczasem właściciel psów z Otwocka wciąż jest na wolności…
M.J.: Gdyby taka akcja odbyła się USA, właściciel od razu zostałby zakuty w kajdanki. Tam w tego typu sprawach wszystkie zwierzęta są odbierane natychmiast. W ciągu dwóch tygodni zapada wyrok. Ostatnio czytałem w jednej z gazet, że człowiek, który znęcał się nad zwierzętami, a miał ich 16, dostał po dwa lata więzienia za każde zwierzę.

„MP”: Skoro agresja jest dziedziczna, a niektóre rasy były hodowane do walk, jaką możemy mieć gwarancję, że teraz, po kilku pokoleniach, nie będą już agresywne?
A.Ż.: Nie ma takiej gwarancji. Niezwykle ważna jest natomiast odpowiednia selekcja. Przykładowo amstafy są obecnie prowadzone w kierunku łagodności, mają to być psy spokojne, rodzinne. Nasz kłopot polega na tym, że w pseudohodowlach dzieje się coś dokładnie odwrotnego.

„MP”: Czy jest w ogóle jakaś alternatywa dla takich agresywnych psów? Jeśli ich nie uśpimy, co się z nimi stanie? Do końca życia mają tkwić w klatkach?
M.K.: Pewną ich część można wyselekcjonować do celów naukowych. Pracować z nimi, by zrozumieć, co się z nimi dzieje, skąd się bierze ich agresja i czy można ją odwrócić. Na dzisiejszym poziomie wiedzy nie można, ale może w przyszłości?

„MP”: A więc to prawda, że w psach drzemie bestia?
M.K.: Psy są drapieżnikami.

„MP”: Psy hodowane do walk to mimo wszystko margines problemu agresywnych psów. Tymczasem coraz więcej mamy wypadków pogryzień i zagryzień. Ludzie się boją.
M.K.: Pies zachowuje się jak pies – czasami gryzie. Dlaczego nie zarzucamy koniowi, że kopie? Nie usypiamy wszystkich koni, tylko po prostu nie podchodzimy do nich od tyłu, by uniknąć zagrożenia. Poza tym różne są rodzaje ugryzień. Pojedyncze jest zazwyczaj tylko ostrzegawcze albo odruchowe i nie jest groźne. Dopiero pies, który łapie, szarpie i rozrywa, jest groźny dla otoczenia. Dlatego wypadki pogryzień trzeba analizować pojedynczo, a nie generalizować. Psy są bardzo pokojowo nastawionym gatunkiem, jeżeli tylko mogą, unikają konfrontacji, bo inaczej by nie przeżyły.
A.Ż.: Poza tym ciało ludzkie jest bardzo delikatne. Gdy zwierzęta się zetrą między sobą, zazwyczaj nie robią sobie krzywdy.

„MP”: Ale tych, którzy się boją, nie interesuje, czy człowiek ma bardziej delikatną skórę, czy rana jest szarpana, czy nie. Co z tego, że pies chwycił ostrzegawczo tylko raz, skoro i tak zrobił krzywdę.
A.Ż.: Gdy spadniemy z konia, to też może nam się stać krzywda.

„MP”: Konie nie biegają luzem po ulicach, poza tym wsiadając na konia, sami ponosimy ryzyko.
A.Ż.: Posiadanie psa to też ryzyko.

„MP”: Tylko że pogryzieni zostają często ludzie, którzy nie są właścicielami psów. Trudno im się dziwić, że mają pretensje.
A.Ż.: Dlatego powinny być bardzo wysokie kary dla właścicieli psów. Nie przyjmuję tłumaczenia właściciela: „Nie przypuszczałem, że ten pies będzie gryzł”. Trzeba zadać pytanie, czy dana osoba zrobiła cokolwiek, by pies nie gryzł?
M.K.: Każdy pies ma granicę stresu. Przykładowo widok otwieranego parasola powoduje u niego jakiś poziom stresu, jadący motocykl też i biegające dziecko też. Oddzielnie te czynniki nie powodują agresji. Pies atakuje dopiero wtedy, gdy różne elementy się nałożą i przekroczony zostanie próg jego wytrzymałości.

„MP”: Czy można zaufać psu, który dotkliwie kogoś pogryzł?
M.K.: Jeśli pies zacznie gryźć, jest mała szansa, że mu przejdzie, bo to jest samonagradzające się zachowanie. Wydzielająca się adrenalina sprawia psu większą przyjemność niż pochwała człowieka.

„MP”: Ostatnie wypadki sprawiły, że spada popyt na szczenięta.
A.Ż.: Ale nie na te co trzeba. Ja swoje psy szczepię, tatuuję, mam nadzór weterynaryjny. Nie biorę za nie 200 zł, tylko 2000 zł.

„MP”: I z ręką na sercu może Pani powiedzieć, że nigdy nie miała problemów ze swoimi amstafami?
A.Ż.: Nie miałam. Z większością swoich klientów utrzymuję kontakt. Raz zdarzyło mi się, że klientka narzekała, że pies jest zbyt łagodny. Powiedziałam jej, że powinna się z tego cieszyć. Poza tym zachęcam wszystkich swoich klientów do udziału w szkoleniach. Nie tylko po to, by nauczyć czegoś psy, ale by oni sami się dokształcili. Większość psów, które są szkolone, ma rodowód. Mało się szkoli psów bez papierów.

„MP”: Bo jeśli kogoś nie stać na psa z rodowodem, nie stać go też na szkolenie. Jednak im więcej będzie wypadków pogryzień, tym więcej osób będzie rezygnować z zakupu psa.
A.Ż.: Ale wszystkie te wypadki spowodowały psy nierodowodowe.

„MP”: To nie ma żadnego znaczenia. Ludzie już mówią, że amstafy to psy mordercy. Dobrzy hodowcy też na tym ucierpią.
A.Ż.: Dlatego trzeba zakazać używania nazwy rasy w wypadku psów nierodowodowych. Związek kynologiczny niestety umywa ręce, a powinien się tym zająć.
M.K.: We Francji, sprzedając szczeniaka bez rodowodu, nie wolno użyć nazwy rasy. Podaje się tylko, że jest on np. „w typie rottweilera” i numer tatuażu matki.

„MP”: Jak we Francji poradzono sobie z problemem agresywnych psów?
M.K.: Problem był tak wielki, że np. po przedmieściach Paryża w ogóle nie można się było bezpiecznie poruszać. Teraz wszystkie nierodowodowe psy typu bull muszą być sterylizowane, nie wolno ich sprzedawać, importować, darować. W miejscach publicznych psy muszą chodzić na smyczy i w kagańcu. Obowiązują drakońskie kary. Egzekucją przepisów zajmują się policja i żandarmeria. Poza tym wszystkie psy są zarejestrowane, a osoba zapisana w centralnej bazie danych jako właściciel jest odpowiedzialna za psa i szkody przez niego wyrządzone.

„MP”: Po wyborach na pewno wróci pomysł uchwalenia jakiejś ustawy dotyczącej agresywnych psów. Jakie przepisy powinny się tam znaleźć?
A.Ż.: Obawiam się, że ustawa niewiele zmieni, bo ustawy zawsze uderzają w psy rasowe. Myślę jednak, że należałoby wprowadzić obowiązkowe oznakowanie wszystkich psów i centralną kartotekę, a do tego wysokie kary pieniężne za nieprzestrzeganie przepisów. Skoro mnie stać, by hodować od 13 lat amstafy i nie mieć żadnych wypadków, to niech Kowalskiego też będzie na to stać. Niech właścicieli nie będzie stać na to, by ich psy biegały po ulicy i gryzły ludzi! Wprowadziłabym też nakaz sterylizacji zwierząt niehodowlanych.

„MP”: A jak sobie radzić tu i teraz, zanim powstanie nowe prawo?
M.K.: Przede wszystkim – edukować. Nie mogą o tym pisać tylko specjalistyczne media, bo ich czytelnicy są już wyedukowani. To muszą robić pisma masowe. We Francji – z inicjatywy psiarzy – prowadzony był taki program edukacyjny w największych parkach: organizowano w nich darmowe lekcje szkolenia psów. Każdy mógł z nich korzystać. Cieszyły się wielką popularnością. To była oddolna inicjatywa, wystarczyło dogadać się z lokalnymi władzami, które chętnie pomagały, bo przy okazji uczulaliśmy na problem sprzątania po psach. Musimy też wymóc na władzach związku, by podczas wystaw sędziowie inaczej podchodzili do problemu agresji (nieważne – do człowieka czy psa) na ringach. Informacja o niewłaściwych zachowaniach powinna trafiać do zarządu głównego, tak by agresywne psy nie pojawiały się na wystawach. Eliminować trzeba też psy nadmiernie lękliwe i tchórzliwe.
A.Ż.: Może trzeba by wprowadzić jakieś stopniowanie, bo różne bywają przyczyny niepożądanych zachowań. Ale po dwóch, trzech ostrzeżeniach pies powinien tracić uprawnienia hodowlane.

„MP”: A może trzeba wywołać modę na psy małe, bezpieczne?
A.Ż.: Mała rasa też może być niebezpieczna.

„MP”: Dlatego właściciele we własnym zakresie powinni starać się, by ich psy nie były agresywne.
A.Ż.: Trzeba mierzyć siły na zamiary. Jeśli ktoś nie ma warunków – niech kupi rasę ozdobną.

„MP”: Ofiarami psów często padają dzieci. Czy rodziny z małymi dziećmi nie powinny kupować psów?
M.K.: Byłabym ostrożna, zwłaszcza gdy to jest pierwszy pies.
A.Ż.: Moje psy trafiały do takich rodzin. Zawsze wtedy mówię, co wolno, a czego nie wolno robić. Tłumaczę, żeby nie szarpać się z psem, a raczej kupić mu zabawkę do aportowania. Uczulam, by dzieci nie wychodziły same na spacery, żeby ich koledzy nie drażnili psa, bo ten zawsze stanie w obronie właściciela.
M.K.: Nie zawsze. Gdy pies się czuje zagrożony, to będzie atakował słabszego razem z silniejszym. Pies jest egoistą. To nieprawda, że zrobi dla nas wszystko. On zrobi dla nas wiele, bo ma w tym swój interes. Ale jeśli coś nie leży w jego interesie, to nie będzie się zastanawiał, kto go karmi czy wyprowadza na spacer.
M.J.: TOZ ma program szkoleniowy, musimy zacząć od szkół, uczyć dzieci, jak zachowywać się z psami, ale na to potrzeba pieniędzy. Urzędnicy nie są tym jednak zainteresowani…
M.K.: Ja wiem, jak znaleźć brakujące pieniądze. Wystarczy wprowadzić obowiązkowe znakowanie wszystkich psów. Pewna część z tej opłaty mogłaby być przeznaczana na potrzeby takiego programu. W Białymstoku działa fundacja Kudłaty Przyjaciel, wolontariusze chodzą po szkołach i uczą dzieci, jak zachowywać się przy psie.

„MP”: Ale często to właściciele sami uczą psy agresji…
M.J.: Większość szczeniaków, które ludzie kupują, jest źle wychowywana. Nierozważni rodzice nie tylko nie uczą dzieci postępowania z psem, ale sami dają zły przykład, choćby drażniąc się ze szczeniakiem.
M.K.: Nie znając psychiki psa, często go prowokujemy. Wiele nieporozumień dotyczy np. warczenia. Gdy pies zawarczy, zazwyczaj zostaje skarcony. Następnym razem już nie zawarczy, ale to nie oznacza, że stres w nim nie narasta – tylko my o tym nie wiemy. Zresztą dlaczego pies ma nie warczeć? On w ten sposób mówi, że jest niezadowolony! Nie jest problemem, że pies warczy, gdy zabieramy mu miskę. Chodzi raczej o to, by zawsze pozwolił nam tę miskę zabrać…

CO DALEJ Z PSAMI

Pitbull red nose Nero, który przed kilkoma tygodniami był podejrzewany o zagryzienie mężczyzny w Poznaniu, nie zostanie uśpiony. W wyniku prowadzonego śledztwa okazało się, że to nie pies spowodował śmierć człowieka, a jedynie rozszarpał zwłoki – jego opiekun zginął od pchnięcia nożem. Nero przebywa w schronisku w Swarzędzu, dwa razy dziennie wyprowadzany jest na spacer. – Jest grzeczny, sympatyczny, ułożony, ale nie wróci do właścicieli, bo niedawno urodziło im się drugie dziecko. Czeka na nowego, odpowiedzialnego opiekuna – mówi Stefania Kozłowska z poznańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.  Gorszy los spotkał natomiast rottweilera Herosa, który zagryzł pozostawioną na podwórku bez opieki pięciomiesięczną dziewczynkę. Pies przez dwa tygodnie był pod obserwacją weterynarzy, którzy podjęli decyzję o jego uśpieniu.

JAK WRÓCIĆ CAŁO ZE SPACERU

ABY SIĘ NIE POGRYZŁY

  • jeśli widzisz, że ktoś bierze psa na smycz – weź też swojego, nawet jeśli jest łagodny
  • nie napinaj smyczy, żeby twój pies mógł wysyłać innym psom sygnały uspokajające
  • jeśli zanosi się na konflikt, właściciele powinni się odwrócić i rozbiec w przeciwne strony

ABY NAS NIE POGRYZŁY

  • nie dotykaj obcych psów
  • nie zaprzyjaźniaj się z psem na siłę
  • spowolnij ruchy, nie patrz mu w oczy
  • wymijaj psa łukiem
  • jeśli obawiasz się go minąć, powoli zawróć
  • poproś właściciela, by wziął psa na smycz
Pierwsza publikacja: 25.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
psy.pl

Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.

Zobacz powiązane artykuły

21.03.2024

Martwy pies na środku drogi. Z worka wystawała tylko głowa

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

W poniedziałek jeden z mieszkańców wsi Bandrów Narodowy w gminie Ustrzyki Dolne natrafił na martwego psa. Czworonóg znajdował się na środku drogi – jego ciało było zawinięte w worek.

martwy pies w worku

undefined

15.03.2024

Recykling z sercem. Plecaki Glovo wspierają zwierzęta w schroniskach

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Dzięki współpracy między Glovo, Ubrania Do Oddania oraz Fundacji Splot Społeczny niepotrzebne już plecaki dostawcze zostają przerobione na maty dla psów i kotów przebywających w schroniskach.

maty dla zwierząt z plecaków Glovo

undefined

13.03.2024

Wpadł pod pociąg, próbując ratować psa. Mężczyzna ciężko ranny

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Do dramatycznego wypadku doszło we Wrocławiu. To tam pewien mężczyzna ruszył na ratunek swojemu psu, który wbiegł na tory. 47-latek został potrącony przez pociąg.

ratował psa, wpadł pod pociąg

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się