Otworzył się kosmosik

author-avatar.svg

psy.pl

Ten tekst przeczytasz w 5 minut

Aktor Rafał Królikowski długo i rozważnie przymierzał się do zakupu psa - a i tak zdecydował za niego przypadek…

Wesoły kundelek

fot. Shutterstock

Pracował Pan w ubiegłym roku na planie serialu „Hotel pod Żyrafą i Nosorożcem”, w którym przewinęło się wiele rasowych psów, a Pan przygarnął kundelka – to zrządzenie losu?
Rzeczywiście – matkę naszej półrocznej Luny, zwanej pieszczotliwie Lusią, znajoma znalazła nad morzem w kiepskim stanie. Odkarmiła ją, wyleczyła – i wtedy się okazało, że suczka jest w ciąży. Urodziła synka i córeczkę. Nam trafiła się Lusia.

Wcześniej synowie nie męczyli taty o psa?
O psach rozmawialiśmy z żoną już dziewięć lat temu, gdy urodził się mój starszy syn Piotr. Kiedy zaczął poznawać świat, bardzo chciał mieć zwierzaka. Pomyśleliśmy wtedy, że byłoby to faktycznie dopełnienie rodziny i domu. Niestety okazało się, że jest uczulony na psy. Drugi syn, Michał, miał podobne wyniki testów alergicznych. Została nam więc rybka Malinka – welonka, która urosła przez te lata do gigantycznych rozmiarów.

Jedna rybka na dwóch synów?
Malinka tolerowała jedynie towarzystwo glonojada…

Jednak temat psów powrócił?
Gdy w lipcu ubiegłego roku zaczęliśmy z Jolą Fraszyńską i Frankiem Pieczką zdjęcia do „Hotelu pod Żyrafą i Nosorożcem” – opowieści o rodzinie, która zakłada hotel dla zwierząt – osoby zajmujące się szkoleniem psów do serialu wiele nam o nich opowiadały. Przekonaliśmy się na przykład, że pudle wcale nie są głupie, dowiedzieliśmy się także, że ich dziwne fryzury wynikały w przeszłości z przeznaczenia tych psów – polowania w wodzie. Na planie mieliśmy też doga, bokserkę, border collie… Zastanawialiśmy się, jaką rasę wybrać dla siebie – i wtedy niespodziewanie pojawiła się Lusia.

A co z alergią synów?
Na szczęście objawy nie wystąpiły.

Lusia pewnie nie przypomina żadnej z ras, które brał Pan pod uwagę?
Przyznam, że chciałem mieć psa większego, na przykład goldena, choć myśleliśmy też o Jack Russell terrierze. Był też moment fascynacji owczarkiem podhalańskim – podczas kręcenia zdjęć w Zawoi. Jednak moje marzenie to mieć posiadłość, a w niej dwa, trzy charty afgańskie…

Inni aktorzy grający w serialu też kupili lub przygarnęli zwierzaka?
Jola Fraszyńska ma od tego czasu kota, choć też jest uczulona i na planie wzięła serię zastrzyków…

Jak wyglądała praca z tyloma zwierzętami?
To duże utrudnienie, zwłaszcza że oprócz psów mieliśmy do czynienia z kotami, a także wieloma dzikimi zwierzętami – od wielbłąda po tygrysa, od tarantuli po węże…. Na dodatek pracowaliśmy z dziećmi w wieku od 7 do 15 lat, więc był podwyższony stopień ryzyka. Najpierw odbywały się próby aktorskie, a potem była jedna próba ze zwierzętami. Najczęściej musieliśmy się dostosowywać do tego, co one zrobią.

Przecież były wcześniej przygotowywane do swoich ról?
Tak, ale po drugim, trzecim dublu odmawiały współpracy i trzeba było robić przerwę. Wychodziły też polskie niedoskonałości – czasem szkoleniowcy dopiero na planie dowiadywali się o zmianach w scenariuszu i potem mieli mało czasu, by precyzyjnie wyszkolić zwierzęta. Zdarzały się momenty załamania. Reżyser stracił nerwy podczas pozornie prostej sceny: sześć kotów miało podejść do miski i z niej jeść – ale był z tym duży problem. Dopiero treserzy wytłumaczyli nam, że koty bardzo trudno wyszkolić. Na dodatek stara willa w Aninie, w której kręciliśmy zdjęcia, była miejscem spotkań dzikich kotów i te filmowe najwyraźniej wyczuły, że nie są u siebie. Dopiero po jakimś czasie się oswoiły i łasiły się nam do nóg.

Więcej problemów było pewnie z dzikimi zwierzętami?
Zwłaszcza z tygrysami sytuacja była dość napięta. Grały dwa, duży i mały, ale musiało przyjechać całe stado, żeby te na planie czuły się bezpiecznie. Mieliśmy też dwa małe tygryski z innego stada i te słodkie kotki rozerwały kilka kurtek ludziom, którzy na początku myśleli, że takie maluchy są nieszkodliwe. Ja miałem mrożącą krew w żyłach scenę – na własne ryzyko podjąłem się wyprowadzenia jednego z tygrysiątek z klatki, w której siedział duży tygrys. Najpierw przypatrywałem się, jak robi to treser – i jakoś mnie nie pożarły. Ale dużego tygrysa odważyłem się pogłaskać tylko po koniuszku ogona…
Mieliśmy też kłopot z małpami. Ta, która była przygotowywana do serialu, rozchorowała się i trzeba było szybko szukać innej. Nie było to proste, musieliśmy odwołać zdjęcia. W końcu znaleziono młodą małpkę w Czechach, ale miała tak mało czasu na naukę, że nie dało się ściśle trzymać scenariusza…

Pana suczkę też zobaczymy w jakimś filmie?
Może kiedyś… W serialu też jest zresztą odcinek poświęcony kundelkowi. Na razie posłaliśmy Luśkę na kurs na psa towarzyszącego i efekty są rewelacyjne: nie ucieka podczas spacerów, reaguje na polecenia siad, waruj, równaj, zostań, do mnie – stała się wspaniałym kompanem i dumą całej rodziny.

Powiedział Pan kiedyś, że gdy rodzą się dzieci, otwiera się kosmos. Przy pojawieniu się psa też się otwiera taki mały kosmosik?
Lusia dość długo miała problem z komunikowaniem swoich potrzeb fizjologicznych i ten moment chaosu gazetowego w całym domu trochę mnie przeraził, zwłaszcza że nie zawsze w te gazety trafiała… Podróże samochodem odbywamy w stosach ręczników i chusteczek, bo suczka cierpi na chorobę lokomocyjną. Trudny był okres gubienia mlecznych zębów – wszystko obgryzała, a po domu walały się okrwawione gumowe maskotki…

I mimo to warto ten trud podjąć? Rodzice często nie chcą kupić dziecku psa, bo się boją, że to na nich spadną obowiązki…
Na pewno spadnie na nich część obowiązków – na przykład moi synowie mają problem ze wstawaniem i rano musi z psem wychodzić tata. Ale przynajmniej za ułamek tych obowiązków będą jednak odpowiedzialne dzieci – i ten ułamek jest bardzo wartościowy dla ich wychowania społecznego. My ich tak nie nauczymy okazywania uczuć czy odpowiedzialności, jak spontaniczne zwierzę. Tylko lepiej nie zwlekać zanadto z tą decyzją, dopóki mamy jeszcze zdrowie i siły…

Zgadza się Pan, że wychowanie dziecka i psa mają z sobą wiele wspólnego?
Na pewno, choć warto jednak zachować odpowiednie proporcje i poświęcać więcej uwagi ludziom…

Wyczuwam sprzeciw wobec uczłowieczania psów, którego bywamy czasem świadkami…
Jestem tolerancyjny, ale patrzę na to z lekkim uśmiechem. Nie będziemy na przykład kupowali Lusi płaszczyka na zimę, choć rozumiem, że niektóre psy pochodzą z innych stref klimatycznych i mogą tego potrzebować. Dzięki temu serialowi uważniej i bardziej świadomie patrzę na stworzenia wokół nas.

Rafał Królikowski
Aktor teatralny i filmowy, absolwent PWST w Warszawie. Można go oglądać w stołecznym Teatrze Powszechnym, a ostatnio również m.in. w „Lejdis” i „Rysiu”.
Wkrótce na antenie TVN wystąpi w serialu „Teraz albo nigdy”, a TVP 1 wyemituje „Hotel pod Żyrafą i Nosorożcem”. W 2000 r. na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni otrzymał nagrodę za najlepszą rolę komediową w „Pół serio” Tomasza Koneckiego.

 

Pierwsza publikacja: 25.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
psy.pl

Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.

Zobacz powiązane artykuły

Dlaczego psy lubią głaskanie? Dowiedz się, czemu sprawia im ono taką przyjemność!

Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Wiele czworonogów wprost uwielbia masowanie po brzuchu czy drapanie za uchem. Co sprawia, że psy tak bardzo lubią głaskanie? Dowiedz się, czemu sprawia im ono taką przyjemność!

psy lubią głaskanie

undefined

Obalamy najczęściej powtarzane mity o rasach psów!

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Niektórym rasom przypisuje się wyjątkowe, niemal nieprawdopodobne cechy. Jednak nie zawsze jest to prawdą… Oto mity o rasach psów, które mogłeś uważać za pewnik!

mity o rasach psów

undefined

Czy krzyczenie na psa robi mu krzywdę?

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Dlaczego krzyczenie na psa i stosowanie kar podczas szkolenia nie pomogą ci wychować pupila? Sprawdź, co o karaniu psów mówią najnowsze badania!

krzyczenie na psa

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się