03.06.2023
Psy w więzieniach są niezastąpione! I nie chodzi tylko o chronienie funkcjonariuszy
Dorota Jastrzębowska
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
Psy w więzieniach przez lata kojarzyły się tylko z czworonogami funkcjonariuszy pełniących służbę więzienną. Rola tych psów jest ważna, bo przyczynia się do podniesienia poziomu bezpieczeństwa. Coraz częściej nie są one jednak jedynymi psami, które można spotkać w placówkach penitencjarnych.
fot. Shutterstock
Psy w więzieniach, więźniowie w schronisku
Ostatnio media lokalne przypomniały o trwającej od lat współpracy Aresztu Śledczego w Świdnicy z tamtejszym schroniskiem dla zwierząt. Osadzeni wykonują tam różne prace gospodarcze. Od ponad pół roku ośmiu skazanych ma też jednak kontakt z psami w więzieniu w ramach nowego programu „Psy na spacerniaku”. Prowadzi go behawiorysta i trener psów Krzysztof Tatar. To zupełnie inna forma kontaktu z czworonogami poprzedzona zajęciami teoretycznymi, podczas których więźniowie mogą się wiele dowiedzieć o zasadach postępowania z psami i specyfice ras.
Od teorii dość szybko – ku zadowoleniu osadzonych – przechodzi się do praktyki. Nabytą wiedzę można wypróbować najpierw w kontaktach z suczką trenera – Ritą. Następnym etapem ma być wizyta w placówce psów ze schroniska. Więźniowie będą mieli okazję się nimi zająć: wyczesać czy zabrać na spacer.
Psy w więzieniach – od ponad 40 lat
Za granicą takie programy działają na tyle długo, że zdążono to zbadać. Na przykład w USA od lat 80. XX wieku. W 1981 roku siostra Paulina Quinn wprowadziła psy do więzienia dla kobiet o zaostrzonym rygorze w Waszyngtonie. Chciała w ten sposób wspomóc resocjalizację zarówno ludzi, jak i psów. Więźniarki miały bardzo ambitne zadanie. Oddane pod ich opiekę czworonogi miały się w przyszłości stać psami asystującymi i trafić do osób przewlekle chorych i z niepełnosprawnością. Z więźniarkami przechodziły pierwszy etap szkolenia.
Siostra Paulina pomogła potem zapoczątkować wiele podobnych programów w różnych więzieniach na świecie. Następnym krokiem był kurs „Dogs Behind”. Zaczęto go realizować od 1987 roku w zakładach karnych USA. A potem pojawiły się kolejne pomysły.
Psy w więzieniach – po co?
Po co to wszystko? Czy zajęcia z psami mają istotny wpływ na resocjalizację więźniów? Amerykańskie badania wykazały, że aż 90 proc. osadzonych, którzy uczestniczyli w takich zajęciach, nie wróciło już do więzienia. Naukowcy tłumaczą to tym, że kontakt ze zwierzęciem nie tylko zwiększa empatię, ale też zmniejsza agresję i studzi emocje.
To jednak nie wszystko. Wielu osadzonych cierpi na zaburzenia lękowe, odczuwa dojmującą samotność i boryka się z ogromnym deficytem wiary w siebie. Opieka nad słabszą istotą daje satysfakcję i pomaga uporać się z tymi problemami. Oczywiście w ciężkich stanach nie zastąpi innych form terapii czy resocjalizacji – ale jest jednym z jej ważnych elementów.
Czworonogi w poprawczaku
Świdnicki areszt nie jest pierwszą ani jedyną polską placówką penitencjarną, która wprowadziła zajęcia z psami w więzieniu i w schronisku. Już w 2005 roku Fundacja Ama Canem podjęła współpracę z łódzkim schroniskiem dla zwierząt i zakładem poprawczym w Ignacewie. Program nazywał się „Pomóżmy sobie”.
Co roku kilkoro nastolatków szkoliło przez parę miesięcy pod okiem instruktora psy zabrane ze schroniska. Wcześniej mogli je sobie wybrać podczas wizyty w przytulisku. Aby móc je uczyć współpracy z ludźmi, najpierw sami przechodzili szkolenie u specjalistów. Potem uczyli zwierzaki podstawowych komend i chodzenia na smyczy. Prowadzili też notatki dotyczące postępów w nauce i mieli zapisywać swoje refleksje związane z pracą z czworonogami. Wyszkolone przez nastolatków psy trafiały potem do osób szczególnie potrzebujących: starszych, z niepełnosprawnością czy po trudnych przejściach życiowych.
Psy w więzieniach to szansa na resocjalizację
W 2011 roku w Hajnówce rozpoczęto program „Przyjaciele, czyli pies w celi”. Podobnie jak w Świdnicy, najpierw osadzeni w areszcie śledczym pomagali w pracach porządkowych w miejscowym schronisku Ciapek. Potem rozszerzono współpracę. Wybrane osoby szkoliły młode schroniskowe psy, takie, które mają największe szanse na adopcję.
Dwunożnych uczestników programu spośród aresztantów także dobierano niezwykle uważnie. Musiały to być osoby niestwarzające zagrożenia ani dla ludzi, ani dla zwierząt. Z drugiej jednak strony, aby program mógł spełnić swoją funkcję, musiał pomagać w resocjalizacji tych, którzy tej pomocy najbardziej potrzebowali. Dlatego nierzadko czworonogami opiekowali się np. aresztanci po rozbojach.
Psy w więzieniach odkryte na nowo
Udział w programie był dobrowolny. Często zgłaszali się ochotnicy, którzy wcale nie pałali miłością do zwierząt. Liczyli jednak na płynące z tego korzyści. Chcieli zabić nudę, częściej opuszczać celę czy mieć prawo do częstszych kąpieli. Tym bardziej więc budujące było obserwowanie przemiany zachodzącej w większości spośród uczestników programu, którzy nawiązali bliską więź ze swoim podopiecznym. W wielu wypadkach była to pierwsza w ich życiu głęboka relacja – nie tylko ze zwierzęciem, ale w ogóle z żywą istotą.
Zdarzało się nawet, że więźniowie nie starali się o wcześniejsze zwolnienie, żeby dokończyć program, a jeden z nich po opuszczeniu więzienia studiował zoopsychologię. W anonimowych ankietach uczestnicy programu dzielili się swoimi odczuciami. Były to często niezwykle wzruszające wpisy. Oto co można było przeczytać:
„Doświadczam i odczuwam coś, czego nigdy wcześniej nie odczuwałem”
„To nauka siebie samego, jeszcze większa pokora i cierpliwość”
„Dzięki temu mam satysfakcję, że w jakiś sposób się spełniam i robię coś dobrego”
„Jest to najlepsza rzecz, która mnie tu spotkała”
Trener z więzienia
Wspomniany student zoopsychologii nie był jedynym byłym więźniem, który postanowił związać swoją zawodową przyszłość z psami. Jason Mori to wzięty trener psów z Kalifornii, onegdaj zamieszany w brutalne przestępstwo. Odsiadując karę, uczestniczył w programie „Pawsitive Change”, który jest realizowany w coraz większej liczbie tamtejszych więzień. W ramach tego programu więźniowie szkolą psy m.in. dla weteranów wojennych.
Program ukończyło już kilkaset osób, a kilkaset psów zostało dzięki niemu uratowanych przed uśpieniem i do tego pomogło osobom, do których trafiły po adopcji. Jasonowi tak bardzo spodobał się pierwszy cykl zajęć, że przerobił jeszcze trzy kolejne. Nowa pasja dała mu szansę na nowe życie po wyjściu z więzienia: założył ośrodek szkoleniowy dla psów.
Pies w budzie jak człowiek w celi
A jakie korzyści z programu wynieśli inni osadzeni? Okazuje się, że również ogromne. Najczęściej przyznawali, że nauczyli się odpowiedzialności, ale też doceniali, że okazano im zaufanie, powierzając żywe istoty. Tymczasem często od dziecka słyszeli, że do niczego się nie nadają, bo nie można im zaufać i są nieodpowiedzialni. Zajęcia z czworonogami zweryfikowały ich opinię o samych sobie i podniosły samoocenę. Pozwoliły lepiej zrozumieć własne zachowanie, poprzez analogię z zachowaniami ich czworonożnych podopiecznych.
Widzieli, jak często zlęknione psy zaszywają się w budzie i odnosili to do początków swojego pobytu w więzieniu, gdy bali się opuszczać celę. Dzięki tym doświadczeniom oni również lepiej rozumieli zwierzaki. Ponadto kontakt z nimi uczył ich cierpliwości i panowania nad sobą, ponieważ bez tego nie dałoby się robić postępów w szkoleniu. Czy była to trwała przemiana? Fakty mówią za siebie. Spośród więźniów, którzy ukończyli program i wyszli na wolność, nikt jak dotąd nie wrócił za kraty.
Krok dalej: schronisko w więzieniu
Choć wydaje się, że standardy współpracy więzień ze schroniskami wytyczają takie zaawansowane pod różnymi względami państwa jak USA, zdarzają się miłe niespodzianki. Tak jak ta w Serbii, gdzie zrobiono krok dalej: tam schronisko... powstało w więzieniu. Postanowiono w ten sposób upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu: załatwić więźniom resocjalizację i zmniejszyć problem wałęsających się bezpańskich psów.
Chodziło wprawdzie o największe więzienie w Serbii w Sremskiej Mitrovicy, ale i tak imponuje fakt, że do więziennego schronu trafiło ponad 200 psów! Zajmowało się nimi kilkunastu więźniów. Robili wszystko: od sprzątania boksów, przez karmienie i wyprowadzanie na spacer, po szkolenie. I bardzo sobie chwalili to, że dzięki zajęciom ze zwierzętami szybciej płynął im czas.
Źródła: swidnica24.pl, theguardian.com, poranny.pl, seattletimes.com
Miłośniczka psów, szczególnie terierów. Obecnie opiekunka przygarniętej yoreczki Adelki, wolontariuszka opiekująca się kotami wolno żyjącymi w warszawskiej dzielnicy Ochota, była redaktor prowadząca czasopismo „Mój Pies i Kot".
Zobacz powiązane artykuły
21.11.2024
Psi węch. Poznaj potęgę psiego nosa
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
O tym, że psi węch jest nieporównywalnie lepszy od naszego, wiedzą wszyscy. Warto jednak zdawać sobie sprawę także z tego, że niektóre rasy psów czują więcej niż inne.
undefined
29.10.2024
Dlaczego pies liże rany?
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Jako psiarz na pewno wiesz, że psy lubią lizać wszystko. A co w sytuacji, gdy pies liże swoje rany? Pozwalać mu na to, czy może jednak nie?
undefined
27.09.2024
Czy pies wie, że dziś wtorek? Głupie pytania – mądre odpowiedzi!
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Między lekturą jednego a drugiego poradnika przychodzą nam czasem do głowy pytania, na które trudno znaleźć w nich odpowiedzi – a my spróbowaliśmy ich poszukać!
undefined