Psalm wigilijny
Zwierzęta wierne zarąbane
Zwierzęta psalm mój Ojcze nasz
Zwierzęta siano sen kolęda
idą w welonie w mircie w łajnie
z wieczornej zorzy idą z rzeźni
Wchodzą w mój dom okryty skórą
zdartą z niedźwiedzia z owcy z kuny
W domu dwa flety flety dwa
Z wyssanej kości kolędują […]
Zwierzęta wierne zarąbane
Koń ochwacony krowa pies
siedzą przy stole patrzą na mnie
Z wieczornej zorzy z rzeźni
Na flecie z kości z rogu
gram im kolędę o dzieciątku
gram im kolędę hej kolędę
Tadeusz Nowak
Od dziecka mam w sobie potrzebę bliskości wobec tych „naszych braci młodszych”, choć w moim rodzinnym domu zwierząt nigdy nie było.
Kiedyś przed laty zrealizowałem dla wrocławskiej telewizji program poetycki oparty właśnie na twórczości Tadeusza Nowaka, którego poetyka była mi zawsze bliska. Lubię w jego wierszach wewnętrzną dojrzałość, która łączy się nierozerwalnie ze światem ludowej baśni i wiejskiej symboliki sakralnej. Bogowie, ludzie i zwierzęta spotykają się tam we wspólnym jasełkowym obrzędzie. Te wiersze pełne są magii. Są w pewnym sensie czarami odprawianymi nad dramatem istnienia ludzi, zwierząt, całej przyrody. Ta tematyka i ta poetyka w jakiś sposób wpasowuje się w moje rozumienie Wigilii. O sile poezji Nowaka decyduje nie tyle motyw religijny wiary i sztuki ludowej, lecz także głęboka treść wewnętrzna. Kim jest człowiek? Jakie jest jego życie? Jakie jest jego miejsce w przyrodzie? Jaki związek łączy go z otaczającym światem?
Dla mnie Wigilia i święta to czas, gdy moje myśli krążą wokół takich właśnie pytań. Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?
Pytania. Zdziwienie. Ból. Metafizyczny niepokój… Wciąż nie potrafię sobie jeszcze odpowiedzieć. Wciąż szukam i wciąż jakąś nową cząstkę prawdy odnajduję. Wiem już, jak ważny jest w moim życiu Jezus. To mój duchowy przewodnik i ubolewam, że tak niewielu ludzi nawet tych głęboko wierzących w niewielkim stopniu korzysta z Jego nauk. Wiem już też, jak pięknie jest ładnie żyć. Po prostu, ładnie żyć, w zgodzie z otaczającą nas naturą, tak jak drzewo na przykład. O! Drzewa mi się podobają. I wiem też już, że ci, którzy odmawiają zwierzętom prawa do posiadania duszy, często sami mają problemy z własną. Nie powinniśmy zapominać, jak wielki dług wdzięczności mamy wobec natury.
Z jasełek właśnie wywodzi się przekonanie, że zwierzęta potrafią w noc wigilijną mówić ludzkim głosem. Powiadano, że rozmawiają z sobą o ludziach, a nawet dzięki danej im na tę noc nadprzyrodzonej wiedzy potrafią przepowiadać przyszłość. Podobno kiedyś pewien ciekawy gospodarz bardzo chciał się przekonać, co na jego temat mówią zwierzęta. Schował się w noc wigilijną pod bydlęcym żłobem i podsłuchał rozmowę wołów, które smutno wzdychały i kiwały z troską głowami, wspominając o zbliżającym się końcu ich gospodarza. Autorzy takich opowieści, bijąc się w piersi, przekonywali słuchaczy o ich autentyczności. Dlatego rzadko kto ryzykował święty spokój i decydował się na podsłuchiwanie.
Zwierzęta wcale nie muszą mówić ludzkim głosem, nawet w noc wigilijną. Zawsze wierzyłem i nadal wierzę, że zwierzęta po prostu mówią… Oczywiście po swojemu i dla nas niezrozumiale, ale czują tak jak my, potrafią przekazywać uczucia i emocje – radość, smutek, strach. Zrozumieć tę mowę potrafi tylko ten, kto bardzo chce ją zrozumieć, kto czuje potrzebę porozumienia się ze zwierzętami, potrzebę nawiązania bliższego z nimi kontaktu.
Czwartek, mój ukochany pies, bardzo dużo zawsze do mnie mówił i to wcale nie w noc wigilijną. Mówił zwłaszcza wtedy, gdy wracałem do domu po dłuższej nieobecności. Wprost nie mógł się wtedy nagadać. Stałem cierpliwie i wysłuchiwałem tych jego różnych opowieści. I nawet gdy już szedłem spać i gasiłem światło, on jeszcze próbował mnie zagadywać. Taki był Czwartek! Rozumiałem, dokładnie rozumiałem, co do mnie mówi. Niekiedy prowadziliśmy prawdziwy dialog. Czwartek naprawdę był wyjątkowy. Czułem, że to „dusza w nim jakaś ludzka zbłąkana się kołata”. Kiedyś na wsiach powszechna była wiara, że dusze zmarłych opuszczają zaświaty i pod postacią zwierząt nawiedzają domy bliskich, zwłaszcza w Wigilię. Zapraszano więc zwierzęta domowe, a także leśne na wieczerzę wigilijną. Ja też tak robię. (…)
Wieczór wigilijny nie może się obejść bez kolęd. Moja ukochana, najpiękniejsza – to góralska, ulubiona kolęda Papieża Jana Pawła II:
Oj, maluśki, maluśki, maluśki
kieby rękawicka
alboli tez jakoby, jakoby
kawałecek smycka.
Niestety powszechna dawniej tradycja wspólnego kolędowania zanika. Na szczęście, przez cały okres świąt, aż do Trzech Króli, te najpiękniejsze polskie kolędy rozbrzmiewają w niektórych kościołach.
Nie chcę i nie wyobrażam sobie nawet, bym miał gdzieś wyjeżdżać, ani w święta, ani nawet na jakiś urlop. Nie! Zdecydowanie nie kuszą mnie dalekie wojaże, żadne tam Egipty, Karaiby, Paryże. Nie chcę tej całej „zagranicy”! Mnie się podoba tutaj. Kocham te nasze polskie widoki, góry i jeziora, lasy, rzeki, łąki. Nie wpędzają mnie w depresję nostalgiczne jesienie i minione lata. Po prostu żyję i pracuję u siebie, w ukochanym domu i ukochanym Teatrze Kamienica.
Nauczyłem się żyć po swojemu. I tej wiedzy, nie tylko z okazji świąt życzę wszystkim.
Emilian Kamiński, aktor i reżyser teatralny i filmowy, twórca i dyrektor (wraz z żoną Justyną Sieńczyłło) Teatru Kamienica w Warszawie
Fragment książki „Opowieści wigilijne o wieczerzy, kolędach, Herodzie” Ewy Gil-Kołakowskiej i Henryka Szareyki, która ukazała się w ubiegłym roku we wrocławskim wydawnictwie Bukowy Las