Choć nie mają nóg i łap, wygrali nowe życie

author-avatar.svg

Magdalena Ciszewska

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Gdy Gill Dalley z tajlandzkiej organizacji Soi Dog Foundation weszła do gabinetu weterynaryjnego, wystarczyło jej jedno spojrzenie na okrutnie okaleczonego psa, by wiedziała, że są sobie przeznaczeni. Prawie roczny kundelek Cola prawdopodobnie czuł to samo. Co sprowadziło na Colę takie nieszczęście i jak doszło do tego, że Gill i Cola się spotkali?

Pies z protezami łap i jego opiekunka

fot. Soi Dog Foundation

Cola żył sobie spokojnie ze swoją starszą już opiekunką w Bangkoku w Tajlandii, ale ponieważ był młodym psem, energia go rozpierała i pewnego dnia, latem tego roku, przedostał się do ogrodu sąsiada i pogryzł jego buty. Choć opiekunka Coli zapłaciła za poniesione straty, sąsiad postanowił się zemścić. W nocy wkradł się na pobliskie podwórko i odciął psu przednie łapy maczetą.

Gdyby Coli nie znaleziono, z pewnością wykrwawiłby się na śmierć. Jedna łapa była całkowicie odcięta, a druga zwisała na kawałku skóry. Trafił do kliniki, gdzie opatrzono mu rany, a także przygotowano protezy.

Pies z protezami łap

To było przeznaczenie

O tym, co się stało, została powiadomiona organizacja Soi Dog Foundation, która zajmuje się bezdomnymi psami w Tajlandii. Jej siedziba znajduje się w miejscowości Phuket. Współzałożycielka Soi Dog Foundation Gill Dalley, gdy zobaczyła Colę, nie miała wątpliwości, że trzeba psu pomóc, ale nie miała też wątpliwości, że są sobie przeznaczeni i że doskonale wie, jak pomóc zwierzakowi, bo… sama ma amputowane nogi.

Jak do tego doszło? Gill, mieszkanka Leeds w Wielkiej Brytanii, przyjeżdżała wielokrotnie na wakacje do Tajlandii, a w 2003 roku postanowiła się tam przenieść na stałe wraz ze swym mężem Johnem. Miało to być spokojne życie na emeryturze. Nic z tego jednak. Nie przewidzieli, że będą tam pracować wielokrotnie ciężej niż w Wielkiej Brytanii.

Zaraz po przeniesieniu się do Phuket oboje zaangażowali się w pomoc bezdomnym i maltretowanym zwierzętom (takich przypadków jak Coli, czyli atakowania psów maczetą, jest tam podobno więcej). Ich organizacja Soi Dog Foundation wysterylizowała od tego czasu ponad 100 000 psów.

Ratuje psa, ale traci nogi

We wrześniu 2004 roku Gill i John mieli przewieźć znalezionego psa do weterynarza, ten im jednak uciekł na podmokły teren i Gill, wiedząc, że nie może go tak zostawić, podążyła za nim. Psa udało się złapać, ale kilka tygodni później Gill zaczęła chorować. Okazało się, że podczas próby ratowania zwierzaka do jej organizmu dostała się jakaś bardzo groźna bakteria.

Lekarze dawali Gill nikłe szanse na przeżycie, a jeśli nawet, to miała stracić ręce i nogi. Na szczęście przeżyła i straciła „tylko” nogi. Wkrótce po tym, gdy wyszła ze szpitala i poruszała się na wózku, w Tajlandię uderzyło tsunami.

Gill, choć sama niepełnosprawna, zaangażowała się w pomoc poranionym i osieroconym zwierzakom. Z czasem nauczyła się poruszać za pomocą protez. Dlatego, gdy zobaczyła Colę, wiedziała, że musi, i wiedziała, jak mu pomóc.

Z punktu widzenia osoby, która ma amputowane nogi, wiedziała, że protezy Coli nie są idealne.

Skontaktowałam się więc z Bengtem Soderbergiem, który robił moje protezy, i poprosiłam go o pomoc. Nigdy nie robił protez dla psów, ale stwierdził, że budowa anatomiczna nóg i łap niewiele się różni, i zrobił protezy dla Coli za darmo – mówiła Gill Dalley dziennikarzom portalu www.mirror.co.uk.

Nowe protezy są lżejsze i Coli dużo łatwiej się na nich poruszać (zobaczcie sami na filmiku poniżej), nie musiał się też do nich długo przyzwyczajać. Cola naprawdę miał szczęście w nieszczęściu, bo jego nowa opiekunka rozumie go w stu procentach, wie, kiedy jest zmęczony i trzeba już wracać ze spaceru, a także kiedy protezy mogą go już obcierać – przecież sama tego doświadcza.

Cola może robić teraz wszystko poza pływaniem i wskakiwaniem na sofę, gdy nie ma protez. Ale od czego ma taką wspaniałą opiekunkę? Na pewno mu pomoże!

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Magdalena Ciszewska

Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się