To, co działo się na terenie miejsca zamieszkania znanego brytyjskiego eksperta telewizyjnego Adama Brittona przyprawia o dreszcze i odbiera mowę. Zoolog, który sławę zyskał za sprawą pracy przy produkcji programów dla BBC i National Geographic zajmował się badaniem krokodyli. Jednak Britton skrywał mroczną historię, która teraz ujrzała światło dzienne. Brytyjski ekspert telewizyjny przyznał się do 60 stawianych mu przez prokuraturę zarzutów. Dotyczą zoofilii, znęcania się nad psami, zabicia ich oraz wykorzystywania dzieci!
Znany brytyjski ekspert telewizyjny z zarzutami związanymi z zoofilią
Adam Britton stanął przed sądem, gdzie przyznał się do 60 ohydnych czynów, jakich miał dopuścić się w ciągu 18 miesięcy. Wówczas na terenie swojej posiadłości McMinns Lagoon w pobliżu miasta Darwin w specjalnie przygotowanym kontenerze miał znęcać się nad psami. Był to, jak sam określił „pokój tortur”, który posiadał w środku kamery. Nagrane materiały miały być publikowane w sieci.
Adam Britton oferował opiekę nad psami
Według relacji BBC w ciągu kilkunastu miesięcy miał za pomocą portalu internetowego ogłaszać chęć opieki nad psami, które z przyczyn losowych musiały zostać oddane przez opiekunów. W ten sposób Britton przyjął do siebie 42 psy różnych ras i w różnym wieku. Gdy opiekunowie próbowali dowiedzieć się, jak ich czworonogi radzą sobie w nowym miejscu, ten wysyłał im stare zdjęcia i zapewniał, że wszystko u nich w porządku.
Prawda była jednak inna. Zoolog miał w ohydny i przyprawiający o dreszcze sposób znęcać się nad zwierzętami. W grę wchodzą zarzuty o zoofilię w tym gwałty oraz zabójstwa. Policja zatrzymała Brittona w kwietniu 2022 roku po obejrzeniu jednego z jego filmów nagranym w wyżej wspomnianym kontenerze. Podano, że 39 z 42 torturowanych psów nie żyje.
Publiczność musiała opuścić salę rozpraw
Podczas rozprawy, która miała miejsce kilka dni temu Adam Britton przyznał się do zarzutów, jakie postawiła mu prokuratura. 56 dotyczyły zoofilii, torturowania i zabijania psów, a 4 posiadania i wysyłania materiałów przedstawiających wykorzystywanie dzieci. Sąd w Australii tuż przed odczytaniem zapisów zbrodni poprosił publiczność, aby opuściła salę. Szczegóły były tak drastyczne, że na wyjście z pomieszczenia pozwolono nawet niektórym funkcjonariuszom i urzędnikom sądowym, co zdarza się niezwykle rzadko.
Prokuratura zebrała dowody na to, że sprawca „sadystyczne zainteresowania seksualne względem zwierząt” przejawiał już od 2014 roku.
Sprawa wciąż jest w toku, a sąd nie orzekł jeszcze wyroku. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na grudzień.
Źródło: https://news.sky.com