170 psów i kotów umierało w strasznych warunkach

author-avatar.svg

Aleksandra Więcławska

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Psy i koty przetrzymywano w klatkach i skrzyniach. Siedziały zamknięte w nich miesiącami, nikt im nie sprzątał. Właściciele wyjmowali je tylko po to, by je sprzedać. Na oblepionych odchodami szczeniakach zarabiali nawet po 1500 zł.

Suka bulteriera karmiąca szczeniaki

fot. Facebook / Pogotowie dla Zwierząt

Kilka dni temu w tym strasznym miejscu interweniowała policja i stworzyszenie Pogotowie dla Zwierząt. Fetor odchodów był tak ogromny, że funkcjonariuszom trudno było nawet przeprowadzać interwencję.

Hodowla znajdowała się w miejscowości Dobrcz w województwie kujawsko-pomorskim. Hodowla, a nie – jak chciałoby się napisać – pseudohodowla, bo cały interes był legalny. Małżeństwo prowadzące ten intratny biznes zasiadało nawet we władzach stowarzyszenia, rejestrującego hodowle psów i kotów. Zwierzakom z podległych sobie hodowli (jak i oczywiście swojej) wystawiali certyfikaty potwierdzające rzekomą rasowość szczeniaków i kociaków.

Psy pozamykane w klatkach

Informacja o ogromnej ilości czworonogów przetrzymywanych w tak rażących warunkach dotarła do Pogotowia dla Zwierząt tydzień temu. Zgłosili się ludzie, którzy od małżeństwa „hodowców” kupili szczeniaki – chore, wychudzone, całe w odchodach. Widzieli, że w domu jednorodzinnym w Dobrczu małżeństwo przetrzymuje kilkadziesiąt psów małych ras.

Łapa bulteriera całego w odchodach

Podejrzewali, że zwierzęta mogą być w złym stanie. Nikt się jednak nie spodziewał, że zwierząt może być tak dużo i że warunki, w jakich przebywają, są naprawdę zatrważające. Wszystkie 170 czworonogów trzymano w trzech pomieszczeniach, z których nigdy nie wychodziły, brodziły więc w swoich odchodach.

Buldożki francuskie w pomieszczeniu pełnym odchodów

Na miejsce interwencji przyjechał też lekarz weterynarii. Oglądał każde zwierzę i oceniał jego stan zdrowia, który, jak można się spodziewać, był zazwyczaj bardzo zły. Niektóre szczeniaki były w stanie agonalnym.

Byłem w wielu hodowlach, zabierałem wiele zwierząt z jednego miejsca, ale tak makabrycznych warunków nie widziałem nigdy. Psami nikt się nie zajmował. Kotami zresztą też nie, niektóre zwierzęta umierały, leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt, nominowany do nagrody Serce dla Zwierząt w 2014 roku.

Z hodowli odebrano czworonogi – teoretycznie – rasowe, a w rzeczywistości w typie różnych ras. Były wśród nich: buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Zwierzętom udzielono pomocy weterynaryjnej i lada dzień trafią do domów tymczasowych, w których będą czekać na zakończenie postępowania.

Bulterier w małej klatce

Na terenie gospodarstwa policjanci znaleźli też karton z martwymi szczeniakami, który zabezpieczyli jako dowód w sprawie.

Pogotowie dla Zwierząt zbiera środki na leczenie zwierząt, które – przy tak dużej liczbie chorych podopiecznych – będzie na pewno sporo kosztować.

Chore i brudne maltańczyki

Stowarzyszenie „Pogotowie dla Zwierząt”

Pl. Pocztowy 4/6, 64-980 Trzcianka

87 1020 3844 0000 1702 0048 1093

Z dopiskiem „Likwidacja fabryki psów”

PAYPAL biuro@pogotowiedlazwierzat.pl
YetiPay biuro@pogotowiedlazwierzat.pl
IBAN: PL87 1020 3844 0000 1702 0048 1093
SWIFT: BPKOPLPW

Boksy z maltańczykami

W całej sprawie naszą uwagę zwróciło coś jeszcze. Jak dowiadujemy się z fanpage’a Pogotowia dla Zwierząt, zgłosiło się już 3000 (!) osób chętnych adoptować zwierzaki z Dobrcza. Których, przypomnijmy, jest 170. Stowarzyszenie może więc wybierać i znaleźć tym skrzywdzonym fizycznie i psychicznie psom i kotom jak najlepsze domy, ale dlaczego, gdy domów szukają równie potrzebujące psy, tyle że kundelki, chętnych brak?

Brudna suka bulteriera

Nierzadko chodzi o kundelki w pełni zdrowe, zrównoważone, obyte w kontakcie z człowiekiem, które naprawdę wystarczy zaprosić do swojej rodziny i kochać. Z psami z Dobrcza przyszłych właścicieli czeka mnóstwo pracy, a także wysokie koszty leczenia, bo w takich warunkach nie mogły urodzić się zdrowe, pewne siebie pieski… Ale wyglądają jak rasowe, więc nie ma to znaczenia, wszyscy chcą je mieć.

Małżeństwu z Dobrcza za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Aleksandra Więcławska

Certyfikowana trenerka psów (kurs ukończony w Centrum Kynologicznym Canid). Ukończyła też liczne kursy i uczestniczyła w kilkunastu seminariach z zakresu zachowania, żywienia i opieki nad psami.

Zobacz powiązane artykuły

Czy agresywny pies już nigdy się nie zmieni? To zależy od ciebie!

Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Ugryzł, więc jest niebezpieczny? Czy agresywny pies już zawsze powinien być traktowany jak groźne, nieobliczalne zwierzę? Oto prawdziwe historie, które pokazują, że nawet gryzący pies może stać się miłym czworonogiem!

agresywny pies się nie zmieni

undefined

Pimpek – historia psa z padaczką, który wciąż czeka na dom

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

W 2023 roku do Fundacji dla Szczeniąt Judyta zgłosiła się Magda, wolontariuszka Szlachetnej Paczki, pomagająca starszej pani i jej niepełnosprawnemu synowi, poruszającemu się na wózku inwalidzkim. Od dłuższego czasu bezskutecznie szukała nowego domu dla Pimpka: „Szukamy osoby lub rodziny, która jest gotowa dać mu miłość i dbałość, jakiej potrzebuje”.

Pimpek do adopcji

undefined

Gdzie zgłaszać bezdomne lub znalezione na ulicy psy?

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Porzucenia zwierząt nadal zdarzają się bardzo często. Dowiedz się, gdzie zgłaszać bezdomne psy lub takie zwierzęta, które wyraźnie nie mają opiekuna i wymagają pomocy. Zadbaj o nie, aby nie stała się im krzywda!

gdzie zgłaszać bezdomne psy

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się