8 kg minus 1,5 kg dredów równa się 6,5 kg psa. O ponad połowę za mało

author-avatar.svg

Magdalena Ciszewska

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Z dredami ważył 8 kg, bez nich 6,5 kg, a powinien około 15 kg. Psiaka od pięciu lat nie widział żaden lekarz weterynarii. Nikt go nie szczepił ani nie odrobaczał.

Dred

fot. Facebook / KTOZ

Na początku czerwca inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami otrzymali zgłoszenie. Przypadkowy przechodzień, poruszony tym, co zobaczył, poinformował, że przy jednym z domów w Wolbromiu pies zamknięty jest w „skrzyni”. Osoby pomagające zwierzętom widziały już niejedno, ale gdy dotarły na miejsce, jak sami piszą na Facebooku, „serca rozerwały im się na drobne kawałki”.

Dredzik w skrzyni

Inspektorzy zobaczyli coś w stylu „klatki”, w której znajdowało się zwierzę. Po bliższym podejściu okazało się, że jest tam zamknięty pies, którego stan na pierwszy rzut oka świadczył o potwornym zaniedbaniu. Pies cały pokryty był brudnymi, śmierdzącymi dredami, widać było, że jest mocno wychudzony.

Dredzik wygląda ze skrzyni

Właścicielka Dinga (tak miał pierwotnie na imię, inspektorzy nazwali go Dredzikiem) twierdziła, że nie mogła mu obciąć dredów, bo jest agresywny. Pytana o to, dlaczego pies jest taki chudy, powiedziała, że nie wie, bo ostatnio była z nim u weterynarza pięć lat temu. Od tego czasu ani go nie szczepiła, ani nie odrobaczała. Mówiła też, że to stary pies znaleziony kilka lat temu.

Siedzący dredzik

Dredzik trafił do krakowskiego schroniska. Lekarz weterynarii powiedział, że jest wychudzony na skraju zagłodzenia, a żołądek ma skurczony do mikroskopijnych rozmiarów. Gdy Dredzika ostrzyżono, okazało się, że waży 6,5 kg (z dredami 8 kg!), a powinien ważyć około 15 kg.

Właścicielka psa zrzekła się go na rzecz KTOZ, a inspektorzy zgłosili sprawę przetrzymywania zwierzęcia w koszmarnych warunkach na policję.

Ogolony dredzik

Utrzymanie i leczenie Dredzika jest kosztowne (potrzebna jest specjalistyczna karma). KTOZ prosi o pomoc.

Wpłat z dopiskiem „Dredzik” można dokonywać na konto: 83 2030 0045 1110 0000 0390 3540, numer do wpłat zagranicznych PPABPLPKXXX 83 2030 0045 1110 0000 0390 3540

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Magdalena Ciszewska

Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się