Rzucił się do wody, by uratować psa. Sam utonął

author-avatar.svg

Dorota Jastrzębowska

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Rzuciłbyś się do wody za swoim pupilem, narażając życie? Ten opiekun tak zrobił – i utonął…

pies plynie

fot. Shutterstock

Weekendowy spływ flisaków na rzece Salmon przybrał tragiczny obrót, kiedy do wody wskoczył mężczyzna, który chciał uratować zwierzaka. Według Biura Szeryfa Hrabstwa Idaho, grupa flisaków płynęła w dół rzeki, gdy prąd porwał psa, który im towarzyszył. Jeden z flisaków, 55-letni Richard Scyphers z Lewiston, wskoczył do wody, aby pomóc czworonogowi się wydostać. Podczas próby ratowania zwierzaka, Scyphers zniknął towarzyszom z oczu za zakrętem rzeki w pobliżu miejsca rekreacyjnego Pine Bar. Mimo że miał na sobie kamizelkę ratunkową, po pewnym czasie inna grupa flisaków zobaczyła go bezwładnie unoszącego się na rzece, twarzą w dół. Flisacy wyciągnęli mężczyznę na brzeg i zaczęli go reanimować. Niestety, akcja ratunkowa nie przyniosła rezultatu. Przeżył tylko pies.

Ratował psa - rzucił się do wody

Flisacy, którzy znaleźli Scyphers, zabrali jego ciało w dół rzeki do American Bar, położonego 10 mil od Cottonwood, gdzie spotkali się z zastępcami biura szeryfa hrabstwa Idaho, koronerem hrabstwa Idaho Codym Funke i komendantem policji w Cottonwood Terrym Cochranem. Biuro szeryfa hrabstwa Idaho wydało oświadczenie: „Jesteśmy naprawdę wdzięczni za gotowość wszystkich do udzielenia pomocy w tej sytuacji kryzysowej. (…) W tym trudnym czasie nasze myśli i modlitwy kierujemy do rodziny Richarda”. Biuro szeryfa stwierdziło też, że psy są zazwyczaj dobrymi pływakami. Rzeczniczka biura, Monica Walker, radziła, by w takich sytuacjach pozwolić czworonogowi samodzielnie dotrzeć do brzegu. Nie do końca się z nią zgadzamy. Może faktycznie flisak za bardzo się pospieszył i nie zdążył prawidłowo ocenić sytuacji, skoro zwierzak sam dopłynął do brzegu. Czasami jednak nasza pomoc jest psu potrzebna. Ale pomagać trzeba z głową!

Czy mógł to zrobić lepiej?

W ratowaniu psa obowiązuje ta sama zasada co w ratowaniu ludzi: najpierw trzeba zadbać o własne bezpieczeństwo. O wiele lepszym rozwiązaniem jest w takich sytuacjach podpłynięcie łódką do zwierzaka. Psu – podobnie jak tonącemu człowiekowi – możemy podać mocny kij czy gałąź, by złapał się zębami, lub sznurkową drabinkę albo cokolwiek innego, po czym mógłby się wspiąć. Jeśli zwierzak jest duży, trzeba jednak uważać, by nie przechylił łódki. Małego czworonoga można spróbować złapać w podbierak. Ta metoda ma tę zaletę, że siatka krępuje spanikowane zwierzę. Dzięki temu łatwiej je opanować, by się nie wyrwało i znów nie znalazło w wodzie.

Ratował psa, teraz ma pęknięty kręgosłup

W Polsce miała niedawno miejsce podobna sytuacja, którą opisał „Super Express”. 32-letni Sebastian z Wyszkowa skoczył z pomostu za ukochanym psem Fafikiem, który zaczął tonąć. Wiele razy skakali razem do wody, ale tym razem uderzyli w przepływający konar. Pies się niestety utopił, a jego opiekun ma pęknięty kręgosłup. Życzymy mu, by jego stan zdrowia się poprawił, na ile to tylko możliwe. A Wy ratowaliście kiedyś swojego psa? Napiszcie nam o tym w komentarzach!

Źródła: https://www.idahostatesman.com, https://www.se.pl

Pierwsza publikacja: 08.08.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Dorota Jastrzębowska

Miłośniczka psów, szczególnie terierów. Obecnie opiekunka przygarniętej yoreczki Adelki, wolontariuszka opiekująca się kotami wolno żyjącymi w warszawskiej dzielnicy Ochota, była redaktor prowadząca czasopismo „Mój Pies i Kot".

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się