Dlaczego pies Judo został odebrany? Nie milkną spory wokół interwencji

Magdalena Olesińska

Magdalena Olesińska

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Jedni zarzucają, że Judo nie potrzebował natychmiastowej pomocy, drudzy przekonują, że stan psa tego wymagał. Zarzut goni zarzut, a oskarżeniom nie ma końca.

Judo - pies z interwencji

fot. www.facebook.com/dsozpl, www.facebook.com/tozmilicz

Między Twardogórą a Oleśnicą w wiosce Goszcz mieszkał około trzynastoletni psiak. Warunki? Choć trzymanie psa w kojcu nie jest w Polsce zabronione, to już na pierwszy rzut oka można dopatrzeć się pewnych nieprawidłowości w sprawowaniu opieki – przynajmniej na zdjęciach. W niedzielę 8 sierpnia interwencji w asyście policji podjęli się wolontariusze z Dolnośląskiej Straży ds. Ochrony Zwierząt. Kiedy jednak w pierwszym tygodniu sierpnia  opublikowali oni na Facebooku post, w którym poinformowali o zbiórce na leczenie Judo, część internautów zarzuciła im, że zabrali psa niesłusznie.

Echa interwencji nie milkną

Pracownicy Dolnośląskiej Straży ds. Ochrony Zwierząt opisali na Facebooku nie tylko skrócony przebieg interwencji, ale też zarzucili innej organizacji – TOZ Oddział Milicz – że „zostawili psa na pastwę losu”. Wywołani do tablicy działacze nie pozostali obojętni. Sprawa zaszła tak daleko, że rodzi się pytanie, gdzie w tym wszystkim jest Judo… Pod postami o trzynastoletnim psie pojawiło się wiele komentarzy – wśród nich nie brakuje zarówno tych popierających interwencję, jak i tych poddających w wątpliwość sensowność podjętych działań. Wiele z komentarzy – jak twierdzą internauci – jest usuwanych.

Nie wiem do końca, o co chodzi w całej tej gównoburzy, ale tak jedna, jak i druga strona – opanujcie się! W tym momencie robicie coś okropnego, przerzucając się nawzajem oskarżeniami. Albo jesteście poważnymi organizacjami, które pomagają zwierzętom, albo robicie czarny PR w środowisku prozwierzęcym – pisze jedna z internautek. 

Interwencja z dwóch perspektyw

Jak brzmią wyjaśnienia drugiej strony? Wolontariusze TOZ Oddział Milicz otrzymali zgłoszenie o konającym psie. W sobotę 7 sierpnia w towarzystwie lekarza weterynarii wybrali się więc na miejsce. Choć przyznają, że warunki nie są idealne dla zwierzęcia domowego, to podkreślają, że trzymanie psa w kojcu nie jest zakazane. Zaznaczono też, że w dniu interwencji kojec nie był otoczony drutem kolczastym. Dodatkowo twierdzą, że zdjęcia, którymi posługuje się Dolnośląska Straż ds. Ochrony Zwierząt, pochodzą prawdopodobnie z marca – z innej, wcześniejszej interwencji.

Kilkunastoletni pies, jak widać na zdjęciach, aktywny, pozytywnie reagujący na swojego właściciela. Właściciel w pełni współpracujący. Kojec duży, pies luzem, widoczne pchły, zmiany na uszach. Ostatni wpis w książeczce zdrowia z kwietnia tego roku informujący, że pies przeszedł badanie ogólne i jego stan jest dobry. W kojcu widoczne odchody z kilku dni, ale nie można określić tych warunków jako niechlujne (zgodnie z ustawą dające możliwość interwencyjnego odebrania psa bez zgody właściciela). Dwa pojemniki z wodą i jeden z suchą karmą. Właściciel zobowiązał się do zabrania psa na wizytę weterynaryjną celem przebadania i zabezpieczenia psa p/pasożytniczo, do zmiany żywienia i zmiany budy – czytamy w poście na Facebooku TOZ Oddział Milicz.

Natomiast wolontariusze Dolnośląskiej Straży ds. Ochrony Zwierząt utrzymują, że zarówno stan zwierzęcia, jak i warunki, w jakich przebywał Judo (takie imię otrzymał pies), znacząco odbiegają od tego, co przedstawiają działacze TOZ Oddział Milicz.

MAMY WYNIKI BADAŃ JUDO! Zgodnie z opinią niezależnego lekarza weterynarii pies jest nie tylko wychudzony, ale również cierpi na KACHEKSJĘ – stan skrajnego, ciężkiego wyniszczenia organizmu. Tymczasem zalewa nas hejt, że odebraliśmy psa, ratując mu tym życie. Pies jedzie do lepszego świata, a my kierujemy zawiadomienie i wniosek o ściganie do prokuratury. Dość znęcania się nad zwierzętami. Dość tak rozdzierających serce widoków – piszą wolontariusze Dolnośląskiej Straży ds. Ochrony Zwierząt.

Odbijanie piłeczki i sporo niejasności

Głos w całej tej sprawie zabrała też lekarz weterynarii, która była obecna podczas interwencji TOZ Oddział Milicz.

Poproszono mnie o pomoc w ocenie stanu zdrowia psa z miejscowości Goszcz. Zwierzę w podeszłym wieku, aktywne, o kondycji stosownej do swoich ponad 10 lat życia, bardzo pozytywnie reagujące na właściciela, szczepione, odrobaczone, z ostatnią wizytą u lekarza weterynarii z kwietnia tego roku. Kojec około 15 m 2. W miskach woda i sucha karma. Zalecono właścicielowi, by podał psu preparat przeciw pasożytom skórnym oraz częściej niż raz w tygodniu sprzątał odchody w kojcu. Ale… INNA organizacja w ten sam dzień przyjechała do tego samego zwierzęcia i wprowadzając właścicieli w błąd, odebrała zwierzę. I co najbardziej istotne – zanim pies został odebrany, już w mediach szukano sponsorów. Od razu powstała ZRZUTKA – relacjonuje Karolina Gab-vet Zaleczna

Z komentarzy wynika, że pies był zgłaszany do odpowiednich organizacji już od marca. Judo miał zostać zauważony podczas ucieczki z kojca. Po jednej z interwencji właściciel rzekomo zmienił łańcuch na linkę. Mówi się też, że pies dostawał skiśniętą pomidorówkę i chleb – co można zaobserwować na zdjęciach – KLIK! Dodatkowo właścicielowi zwierzęcia zarzuca się, że wszelkie zmiany wprowadzał chwilowo – na czas kontroli. Zarzut goni zarzut.

I tak nie podobają mi się warunki, w jakich przebywa ten pies, bo sama bym psa w takich warunkach nie trzymała. Nie można wszystkim jednak narzucać swojej interpretacji dobrostanu zwierzęcia tylko działać zgodnie z ustawą. Jeżeli właściciel przez ten tydzień nie dokonałby zmian istotnych, do których się zobowiązał, pies zostałby odebrany. Właściciel jednak wyraził chęć współpracy. Czy by to zrobił, już się nie dowiemy – czytamy pod postem Karolina Gab-vet Zaleczna.

Gdzie w tym wszystkim Judo?

W tej sprawie niestety pojawia się wiele pytań, na które nie ma też jednoznacznych odpowiedzi. Jeszcze więcej jest jednak niedomówień, oskarżeń i przerzucania odpowiedzialności. Najważniejsze powinno być przede wszystkim dobro zwierzęcia. Bo chyba o to w tym wszystkim chodzi, prawda?

Jedni chcieli dać szansę człowiekowi, drudzy już nie chcieli z nim dyskutować, bo pies tak żyje wiele lat. Nie strzelajcie już w siebie. Najważniejsze jest dobro psa, a te wszystkie komentarze nie pomogą mu, wręcz przeciwnie, wiele osób stwierdzi, że organizacja, która psa zabrała, naciąga ich na zbiórkę… Zbiórka stanie w miejscu i komu to zaszkodzi? Tylko psu… Każdy ma swoje racje, ale najważniejsze jest dobro psa. Trafi w lepsze ręce, to jest najważniejsze – pisze jedna z komentujących sprawę. 

Wolontariusze Dolnośląskiej Straży ds. Ochrony Zwierząt opublikowali filmik, w którym można zobaczyć spacerującego Judo. Poinformowali też, że w związku ze złym stanem uszu, jeszcze w tym tygodniu czeka go kolejna wizyta w lecznicy weterynaryjnej.

Zapisz się do newslettera Psy.pl i otrzymuj ciekawe treści przed innymi!

źródła: www.facebook.com/dsozpl, www.facebook.com/tozmilicz, olesnica.naszemiasto.pl | zdjęcia główne: www.facebook.com/dsozpl, www.facebook.com/tozmilicz

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

Magdalena Olesińska

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się