Uratowali psa, ale ich samochód nadaje się do kasacji

author-avatar.svg

Magdalena Ciszewska

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Małżeństwo wracające z Podlasia do domu w Trójmieście zatrzymało się po drodze na leśnym parkingu. Gdy wysiedli z samochodu, podbiegł do nich owczarek niemiecki, prawdopodobnie porzucony w lesie. Uratowali psa, ale ich samochód nadaje się do kasacji. Dlaczego?

Uratowali psa, ale ich samochód nadaje się do kasacji

fot. Shutterstock

Kilka dni temu pan Artur i jego żona, a także ich pies – jamnik – wracali do domu z Podlasia. Zrobili przerwę w podróży i zatrzymali się na leśnym parkingu. Nie wiedzieli wtedy, że być może ta przerwa w podróży była potrzebna nie tylko na odpoczynek, ale i po to, by uratowali psa. Całą historię opisują reporterzy portalu tvn24.pl.

Pan Artur zauważył, że w miejscu, gdzie się zatrzymali i gdzie podbiegł do nich owczarek, ktoś zostawił też posłanie psa. Prawdopodobnie porzucił więc zwierzaka w lesie. Samochód, którym jechał pan Artur z żoną, był wypełniony po brzegi bagażami, a poza tym wieźli też swojego jamnika. Nie mogli więc zabrać ze sobą porzuconego czworonoga, ale powiadomili policję i pojechali dalej.

Dlaczego wrócili

Małżeństwo z Trójmiasta postanowiło podjechać jeszcze po drodze na komisariat policji. Dobrze się stało, bo dowiedzieli się tam, że właściwe służby zajmą się sprawą dopiero w poniedziałek. Była sobota, a do tego na dworze panował mróz.

Zdecydowaliśmy, że podjedziemy do schroniska w Szczytnie i spróbujemy tam znaleźć kogoś, kto mógłby nam pomóc – opowiada reporterom portalu tvn24.pl pan Artur.

Nie zastali nikogo, ale w pobliżu spacerowało dwóch panów z psami. Po krótkiej rozmowie jeden z nich postanowił pomóc w przewiezieniu psa do jego znajomego, który właśnie szukał zwierzaka do adopcji. Małżeństwo z Trójmiasta wypakowało więc samochód w domu napotkanego mężczyzny i razem pojechali 40 km po psa.

Gdy znaleźli się na miejscu, zwierzak powitał ich, merdając ogonem. Zapakowali go do auta i ruszyli w drogę powrotną.

Uratowali psa, ale to jeszcze nie koniec

Gdy byli już pod Szczytnem, prosto pod koła samochodu wybiegła z lasu klępa łosia. Doszło do wypadku. Na szczęście pasażerom nic się nie stało, ale dziki zwierzak nie przeżył. Po zderzeniu samochód nadaje się do kasacji.

Chcieliśmy pomóc, ale dostaliśmy kopniaka, czasem tak bywa – mówi pan Artur.

Porzucony w lesie pies dotarł w końcu do nowego domu, a pan Artur i jego żona wrócili do siebie do Trójmiasta.

Wiele osób uważa, że wkładanie takiego wysiłku w ratowanie zwierzęcia jest dziwne. Dla nas to jednak normalne i niczego nie żałujemy – mówi pan Artur.

Ta historia mimo wszystko skończyła się więc happy endem.

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Magdalena Ciszewska

Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się