Większość miłośników zwierząt reaguje, widząc czworonogi potrzebujące pomocy, jednak nie każdy jest gotowy na tak duże poświęcenie, jakiego dokonał Matt Strader wraz ze swoją małżonką. Para całkowicie zmieniła swoje plany i przemierzyła tysiące kilometrów, by mieć pewność, że spotkany przez nich pies już nigdy nie zostanie skrzywdzony. Dowiedz się więcej z dalszej części tekstu.
Wycieczka marzeń do Wielkiego Kanionu
Małżeństwo Straderów na co dzień prowadzi pizzerię i mieszka w mieście Watertown należącym do stanu Nowy Jork. Parę łączą wspólne pasje – podróże motocyklowe. W tym roku postanowili spełnić swoje marzenie o zwiedzeniu sławnego Wielkiego Kanionu znajdującego się na terenie Arizony. Znaleźli przewodnika, opłacili wycieczkę, po czym razem wsiedli na motory. Wydawało im się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik i nic nie będzie w stanie pokrzyżować ich planów. Tymczasem…
Niezwykłe spotkanie
Para zatrzymała się na stosunkowo rzadko odwiedzanej stacji benzynowej, by uzupełnić niedobory w bakach. Nagle na pustynnej ziemi spierzchniętej od słońca ujrzeli jego – samotnego czarnego szczeniaczka. U zwierzęcia można było zaobserwować wyraźne cechy odwodnienia i niedożywienia. Chociaż widać było, że stara się podejść do małżeństwa Straderów, by prosić o pomoc, było zbyt zlęknione, aby pozwolić się dotknąć. Parę dzielił już tylko jeden dzień od wymarzonej wycieczki, ale wiedzieli, że nie mogą zostawić malca na pastwę losu.
2 ludzi, 2 motory i pies
Straderowie porozmawiali z okolicznymi mieszkańcami, którzy doradzili, by zawieźć psiaka do najbliższego schroniska dla zwierząt oddalonego od nich o ponad 240 kilometrów. Para zabrała tam malca, jednak na miejscu okazało się, że placówka jest przepełniona i nie może przyjąć kolejnego podopiecznego.
Matt jeszcze nie wiedział, w jaki sposób przetransportuje szczeniaka do Watertown znajdującego się ponad 3000 kilometrów od Sal Lake City, jednak był pewien, że nie porzuci psiaka i nie pozwoli, by znowu ktoś znowu go skrzywdził. Po rozmowie z ukochaną postanowił zrezygnować z planowanej wycieczki, zostawić motory u lokalnego sprzedawcy i zabrać szczeniaka do swojego domu.
Początek nowego życia
Dojazd do domu zajął Straderom aż 5 dni. Przebycie takiej trasy ze szczeniakiem to nie lada wyzwanie, ale jak twierdzi para, każdy kolejny dzień był coraz łatwiejszy. Lucky, bo takie nadano imię psiakowi, bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym miejscu. Od razu pokochał dwójkę swoich czworonożnych braci – golden retrievera oraz labrador retrievera. Chociaż początkowo był płochliwy, dziś potrafi wykonywać kilka komend i lubi czułości ze swoimi opiekunami.
Małżeństwo Straderów musi ponownie przemierzyć 3 tysiące kilometrów, by odebrać swoje motory, jednak nie żałują swojej decyzji. Uratowali życie Lucky’emu, a niebawem uda im się spełnić także marzenie o odwiedzeniu Wielkiego Kanionu.