01.03.2011
Piękny brzydal – wywiad z Natalią Lesz
Paulina Król
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
EJ wybrał mnie na swoją panią i nie bardzo lubi, kiedy ktoś się do mnie zbliża – mówi Natalia Lesz. – Zanim się na to zgodzi, poszczekuje, aż nie uzna, że powiedział już wszystko, co należało.
fot. Celestyna Król
Mój EJ (czyt. Idżej) pochodzi ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, a konkretnie z Nowego Jorku. Mieszkałam tam przez kilka lat, gdy studiowałam w Tisch School of The Arts na Uniwersytecie Nowojorskim. Przy Lexington Avenue jest sklep zoologiczny, obok którego przechodziłam niemal codziennie i zawsze musiałam choć na chwilę zajrzeć do środka. Tam wypatrzyłam wymarzonego pieska, chihuahuę, tak maleńkiego, że mieścił się w mojej dłoni. Był błękitny – dla Azteków takie psy przedstawiały szczególną wartość, uważali je za święte.
Nie od razu pozwolono mi go zabrać, ponieważ był tak kruchy, że obawiano się o jego zdrowie. Wpłaciłam więc zaliczkę i czekałam cierpliwie, aż nabierze ciałka i zmężnieje. Przez pierwsze dni jego pobytu w domu nieustannie patrzyłam pod nogi, żeby go nie nadepnąć. Zachowałam sobie na pamiątkę zdjęcie, na którym dwumiesięczny EJ stoi obok męskiego portfela. Widać wyraźnie, że niewiele się różni od niego wielkością. Był i pozostał drobinką. Do dziś mam nosidełko, takie jak dla małych dzieci, w którym zabierałam go z sobą, gdy spacerowaliśmy po Nowym Jorku.
W Warszawie już go nie używamy. EJ jest teraz dorosłym psem, więc nie przystoi mu przemieszczanie się w nosidełku. Jest przy tym bardzo zdyscyplinowany i nawet bez smyczy zawsze trzyma się blisko mnie. Poza tym zna też inne podstawowe zasady psiego posłuszeństwa. Tylko z wkładaniem sweterka są problemy, bo EJ wyjątkowo tego nie lubi – ale jest tak delikatny, że robię to w trosce o jego zdrowie. Do bucików nie dał się jednak przekonać, więc znaleźliśmy inne rozwiązanie. Kiedy jest naprawdę mroźno, EJ wychodzi na spacer na balkon, który – pamiętając o rozmiarach chihuahuy – można uznać za ogród.
Wara od mojej pani
Wiele osób niesłusznie uważa, że chihuahua to tylko zabawny towarzysz. EJ – choć malutki – czuje się panem domu. Szczekaniem sygnalizuje obecność każdej osoby za drzwiami. Kiedy pojawiają się goście, długo daje im do zrozumienia, że to on jest kierownikiem. Najzabawniejsze są sytuacje, kiedy jestem z moim partnerem. EJ wybrał mnie na swoją panią i nie bardzo lubi, kiedy ktoś się do mnie zbliża. Zanim się na to zgodzi, poszczekuje, póki nie uzna, że powiedział już wszystko, co należało. Potem kładzie się spokojnie za drzwiami – zwykle w ulubionym łóżeczku lub na jednej z poduszek, przy czym szczególnie ukochał zieloną.
O tym, by dotknąć zabawki lub łóżeczka EJ-a, też raczej nie ma mowy – bardzo pilnuje swoich zasobów i się wtedy denerwuje. Ja jednak cieszę się, że mam oddanego przyjaciela obrońcę i mogę się czuć bezpieczna. Wierzę, że on także najbezpieczniej czuje się ze mną. Są jeszcze dwa domy, w których EJ jest bardzo szczęśliwy. Bezgranicznie kocha moją mamę i ciocię. Zatem kiedy wyjeżdżam, mogę go spokojnie powierzyć ich opiece.
Inaczej niż w wypadku wielu osobników tej rasy odwaga EJ-a kończy się w konfrontacji z większymi pobratymcami – omija ich szerokim łukiem. Jest na tyle mądry, że rozumie, iż powinien się wycofać w trosce o własne bezpieczeństwo.
Pies dwujęzyczny
Zdecydowałam się na chihuahuę, bo zawsze miałam słabość do małych stworzeń, ale też z poczucia odpowiedzialności. Jako studentka całymi dniami przebywałam poza domem. Dużo trudniej byłoby mi znaleźć chętnego do wyprowadzania dużego psa. A taki maluch nie sprawia żadnego kłopotu. Miał więc EJ w Nowym Jorku nianię – znajomego, który dbał o jego potrzeby podczas mojej nieobecności.
Za oceanem nie miałam z EJ-em żadnych problemów. Nawet z moim ówczesnym chłopakiem Erykiem się dogadywał. Zawdzięcza mu zresztą imię – EJ to pierwsze litery słów Eryk i Junior. Kiedy zamieszkaliśmy w Warszawie, stał się bardziej niespokojny. Być może z powodu zmiany języka, w którym się z nim porozumiewamy. Od dwóch lat mówimy do niego po polsku, a przecież jego pierwszym językiem przez pięć lat był angielski. Do dziś, kiedy powiem: „Who is this good boy?” (Kto jest dobrym chłopczykiem?), podnosi uszka i ogonek i przybiega do mnie w podskokach. A może przyczyna tkwi gdzie indziej… Może poczuł się obrażony, gdy znajomi, którzy nigdy wcześniej nie spotkali pieska tej rasy, na widok EJ-a zawołali: „O, jaki ładny kotek!”.
Karać za okrucieństwo
W moim życiu zawsze były jakieś zwierzęta. W dzieciństwie miałam papużkę, chomika, myszki, żółwia, koty i psy. Bardzo leży mi na sercu to, w jakich warunkach żyją zwierzaki. Dlatego jeśli tylko mogę, wspieram różne akcje charytatywne na ich rzecz. Przekazałam m.in. płytę na aukcję na Allegro na rzecz zwierząt ze schroniska w Szczecinie, przeznaczam 1 proc. podatku na Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, wspieram fundację Viva! Akcja dla Zwierząt.
Ze smutkiem oglądam ostatnie relacje telewizyjne i internetowe o różnych przejawach okrucieństwa wobec zwierząt. Ale akcja „Zerwijmy łańcuchy” i działania internautów – jak choćby te związane ze społecznym projektem Ustawy o ochronie zwierząt – zaczynają przynosić efekty. Wreszcie pojawiła się nadzieja, że coś się zmieni w polskim prawie i barbarzyńcy będą przykładnie karani.
Szokować dla dobra zwierząt
Jestem pytana, dlaczego nie pokazuję się z moją chihuahuą tak często, jak gwiazdy z Hollywood ze swoimi małymi pupilami. Jedne robią to dla rozgłosu, inne naprawdę kochają swoje psiaki i nie chcą się z nimi rozstawać ani na chwilę. Sama też bardzo kocham EJ-a, ale chyba tylko ja potrafię dostrzec niezwykłą urodę w tym zwierzątku uważanym przez wielu za brzydala.
A hollywoodzkie gwiazdy nie tylko paradują z pupilami, ale i angażują się w walkę o ich prawa. Popieram na przykład „nagie” kampanie amerykańskiej organizacji PETA przeciwko noszeniu futer z udziałem Joanny Krupy, Sashy Grey i Taraji P. Henson, nawet jeśli są dla niektórych szokujące. Gdy cel jest szczytny, nieważne, że pojawiają się głosy krytyki. Najważniejsze, że w ten sposób dociera się do większej liczby serc i umysłów.
Natalia Lesz
Piosenkarka (album „Natalia Lesz”)
i aktorka (od 2009 r. gra w serialu „Tancerze”)
Była redaktor naczelna portali PSY.PL i KOTY.PL. Szczęśliwa opiekunka dwóch wyżłów włoskich – Antosi i Pinokia – oraz papugi Karola.
Zobacz powiązane artykuły
22.06.2014
Bezkonkurencyjny kredyt dla weterynarzy
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Lekarze weterynarii należą do osób cieszących się wysokim zaufaniem społecznym…
undefined
18.11.2012
Portrety z sercem: kochasz mnie? – wywiad z Kariną Schwerzler
Ten tekst przeczytasz w 7 minut
Karina Schwerzler, pełnomocnik wojewody kieleckiego ds. ochrony zwierząt, laureatka nagrody Serce dla Zwierząt.
undefined
17.11.2012
Leszek Miller – Najlepsza partia na osiedlu
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
Jak suczka Lola słucha, mówi, broni, tańczy, tęskni i owija swego pana wokół pazura, opowiada były premier, poseł SLD Leszek Miller.
undefined