Mrożące krew w żyłach sceny w Posadówku. Martwe psy w schroniskowych zamrażarkach

author-avatar.svg

Magdalena Olesińska

Ten tekst przeczytasz w 5 minut

Koniec cierpienia kilkudziesięciu psów. Na początku lutego w schronisku w Posadówku doszło do bardzo trudnej interwencji - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. 

interwencja w schronisku w Posadówku

fot. Facebook / @WIOZ Wielkopolski Inspektorat Ochrony Zwierząt

To miejsce miało być bezpieczną przystanią dla bezdomnych zwierząt. Stało się jednak najgorszym koszmarem. Zwłoki nienaturalnie powykręcanych ciał zwierząt, mokre szmaty w budach, psy z przerośniętymi pazurami, skołtunioną sierści, wystającymi kośćmi i sączącymi ranami - choć to wszystko brzmi nieprawdopodobnie, działo się naprawdę. To jedna z tych interwencji, która zostanie w pamięci już na zawsze. Dwie fundacje połączyły siły, by zakończyć dramat blisko 50 psów w schronisku dla zwierząt w Posadówku w województwie wielkopolskim.

Wycieczka szkolna, która zamieniła się w koszmar

Z informacji, które wychodzą na jaw, okazuje się, że w schronisku w Posadówku już od dłuższego czasu działo się bardzo źle. Zgłoszenia trafiały do gminy, a nawet do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Nowym Tomyślu. Nic się jednak nie zmieniało, a zwierzęta nadal umierały w męczarniach. Ostatecznie interwencji w schronisku w Posadówku w asyście policji podjęli się przedstawiciele Wielkopolskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt i Fundacji Mondo Cane. Doszło do niej 1 lutego - po telefonie interwencyjnym od mężczyzny, który adoptował psa z Posadówka pod koniec stycznia. Zwierzę kilka dni później zmarło w potwornych męczarniach. Sekcja zwłok nie potwierdziła obecności parwowirozy, która miała rzekomo panować w przytulisku. Z informacji uzyskanych od Karoliny Marzec, prezes fundacji WIOZ, badanie pośmiertne psa potwierdziło natomiast pusty przewód pokarmowy na całej długości

Kolejną informacją, którą otrzymała pani Karolina była wiadomość o wycieczce szkolnej, która odbyła się w połowie grudnia. Nauczycielka wraz z dziećmi odwiedziła przytulisko. Podczas tej wycieczki dzieci miały dowiedzieć się, jak funkcjonuje schronisko. Miały też nauczyć się empatii i chęci niesienia pomocy bezdomnym zwierzętom. Wyjście do schroniska w Posadówku zafundowało jedynie traumatyczne przeżycie

Wycieczka na miejscu zastała martwe, ale także żywe, lecz wychudzone zwierzęta w kojcach. Zamrażarka była pełna zwłok. Zwierzęta były niewykastrowane i niezaczipowane, co jest wbrew zasadom. Dzieci były przerażone i zapłakane – wypowiedziała się dla poznan.tvp.pl Aleksandra Śniecikowska z Fundacji Mondo CANE.

Martwe psy w zamrażarce

Inspektorzy zastali przerażający widok, który chce się zapomnieć, a który tak trudno wymazać z pamięci. Na pierwszy rzut wszystko wyglądało w porządku. Było to jednak mylne wrażenie. W każdym kojcu panował bałagan, w budach zaś znajdowały się mokre szmaty. Psy nie wychodziły z kojców - o czym świadczą przerośnięte pazury. Miały też skołtunioną sierść i ropiejące rany. Jeden z psów został znaleziony z przymarzniętym do budy pyskiem, w zamrażarce zaś znaleziono 8 martwych zwierząt. Wszystkie były skrajnie zaniedbane i wychudzone - co drugi pies miał wystające kości i żebra. Łącznie na terenie schroniska znaleziono 10 martwych zwierząt

Najbardziej utkwił mi w głowie widok psa, który leżał nieżywy w budzie.. Sztywny od wielu godzin, a miał nasypaną świeżą karmę.. Jakim trzeba być PERFIDNYM człowiekiem, aby nie zauważyć, nie chcieć zauważyć czy wręcz drwić z tych bezbronnych zwierząt, które z GŁODU, CHŁODU, MROZU umierały tam w męczarniach - wspomniała w rozmowie z portalem psy.pl Karolina Marzec, prezes Wielkopolskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.

Bezdomni dla bezdomnych

Jak podaje tvn24 schroniskiem w Posadówku zarządzało Stowarzyszenie Integracji Społeczności Lokalnych "Wielkopomoc". To grupa bezdomnych osób, które postanowiło zaopiekować się bezdomnymi zwierzętami. Z informacji, które udało nam się uzyskać, wiemy, że schronisko jest usytuowane w dobrej lokalizacji, kojce zaś są niezniszczone. Natomiast pewne zastrzeżenia budzi obsługa psów.

Mamy zimę, mróz, a te WYCHUDZONE psy trzęsły się z zimna, przemarznięcia. Odchody były tam spłukiwane wodą z węża. Pracownik polewał deski, a odchody i mocz spływały za tył kojca na ziemię. W budach były BRUDNE, stare, MOKRE szmaty!! Te psy były mokre, deski mokre, szmaty mokre. W wielu kojcach nie było kawałka suchej powierzchni!! Brak słomy! W kojcach było również mnóstwo odchodów. Psy rzadko tam miały sprzątane. Brodziły w tym i czekały... w sumie już na nic, bo przecież adopcje "były wstrzymane". Gdzieniegdzie była woda (pewnie nalewana w pośpiechu pomiędzy naszym pierwszym zapukaniem w bramy a wizytą z Policją). Ogólnie obraz nędzy i rozpaczy - podkreśla w rozmowie z nami pani Karolina z Wielkopolskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt

Portalowi wolsztyn.naszemiasto.pl udało się porozmawiać z osobą, która prowadzi schronisko.  

Zostaliśmy już osądzeni i skazani w Internecie. Zawiesiłem konto swoje i schroniska. Cierpi na tym moja partnerka i dzieci, którzy dostają wulgarne komentarze, których nie będę cytował, bo są niecenzuralne. Powiatowy lekarz weterynarii był u nas kilka minut wcześniej w zupełnie innej sprawie, weszły fundacje i się zaczęło. Żaden z przedstawicieli fundacji nie zajrzał do dokumentacji medycznej psów. Ten wychudzony trafił do nas już w takim stanie 18 dni wcześniej. Nawet gdybyśmy próbowali wszelkimi sposobami, w tak krótkim czasie nie byliśmy w stanie go doprowadzić do porządku. Tydzień wcześniej w czwartek zamknęliśmy schronisko, bo mamy parwowirozę. Nikogo to nie obchodziło, psy rozwieziono do różnych fundacji i domów tymczasowych. To pomówienia – mamy potwierdzenia, że są kastrowane, sterylizowane i szczepione. Odstępowaliśmy od zabiegów tylko, gdy mogły być zagrożeniem życia dla zwierzęcia. Każdy pies jest zaszczepiony przeciwko wściekliźnie i innym chorobom. Kojce były sprzątane o godzinie 9 rano, zdjęcia były wykonywane około 13-14. Sprzątamy co dwie godziny, cały dzień nie mogliśmy tego zrobić, więc efekt na zdjęciach był taki, a nie inny. Nie wszystko w schronisku było idealne, ale były dwie rzeczy, do których przykładaliśmy wagę – psy nigdy nie były głodne i miały opiekę weterynaryjną. Ktoś chce nas celowo zdyskredytować. Cała dokumentacja medyczna została zabezpieczona przez prokuraturę, a właśnie w niej są dowody naszej niewinności.

Sprawą zajmuje się prokuratura

Skrajnie zaniedbane psy znajdują się pod opieką fundacji Mondo Cane. Część z nich trafiła do domów tymczasowych. Wszystkie zwierzęta otrzymały niezbędną pomoc weterynaryjną. Sprawa została zgłoszona odpowiednim organom.

Co tak naprawdę wydarzyło się w Posadówku? Odpowiedź na to pytanie ma dać sekcja zwłok martwych zwierząt. Jak poinformował nas WIOZ - w czwartek, 9 lutego, osoba prowadząca schronisko została zatrzymana. 

Przypominamy, że za znęcanie się nad zwierzętami grozi do 3 lat pozbawienia wolności. W przypadku działania ze szczególnym okrucieństwem sprawcy grozi do 5 lat pozbawienia wolności. 

źródła: www.facebook.com/wioz.wielkopolski.inspektorat.ochrony.zwierzat, wolsztyn.naszemiasto.pl, poznan.tvp.pl, tvn24

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg

Polecane przez redakcję

Reklama
Koty i Psy - E-booki

Pobierz darmowy ebook o rasach psów

Zapisz się na newsletter i odbierz ebook „50 ras w sam raz do kochania” całkowicie za darmo

Zapisz się