Ropa w uszach, wodogłowie i złamania. Pseudohodowla buldożków francuskich została zlikwidowana

author-avatar.svg

Magdalena Ciszewska

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Psy trzymane na dworze, w boksach, we własnych odchodach, z chorobami skóry i złamaniami. Tak wyglądała pseudohodowla buldożków francuskich w gminie Halinów pod Warszawą. W jej likwidację zaangażowało się m.in. Pogotowie dla Zwierząt. 28 buldożków francuskich zostało odebranych właścicielkom.

Pseudohodowla buldożków francuskich

fot. Facebook / Pogotowie dla Zwierząt

Na posesji w gminie Halinów pod Warszawą Urszula i Halina G. (matka i córka) trzymały chore zwierzęta. Była to pseudohodowla buldożków francuskich. Rozmnażano w niej czworonogi z wadami genetycznymi. Właścicielki wraz z lekarzem weterynarii oszukiwały ludzi, którzy chcieli kupić psa.

Psy Urszuli i Pauliny G. trzymane były w złych warunkach – na dworze w boksach, we własnych odchodach. Miały zapalenie przestrzeni międzypalcowych od stałego przebywania w moczu, choroby skóry, złamania. Z ich uszu lała się ropa. Zanim kobiety zaczęły „produkcję” buldożków francuskich, zajmowały się pinczerami. Dopuszczały także do zapładniania suczek po pierwszej cieczce, już w 7. i 8. miesiącu życia. Szczeniaki rodziły się z wodogłowiem – chore, mioty nie przeżywały – tak opisują na Facebooku to, co zastali podczas interwencji, wolontariusze Pogotowia dla Zwierząt.

Właścicielki, na których terenie znajdowała się pseudohodowla buldożków francuskich, umawiały się z klientami poza nim. Sprzedawały też psy do Niemiec. Pogotowie dla Zwierząt dotarło do niektórych klientów pseudohodowczyń. Okazało się, że psy zaraz po trafieniu do nowych domów wymagały pomocy weterynaryjnej. Jeśli ktoś zwracał się z jakimiś uwagami do Urszuli G., ta zawodziła psa do lekarza weterynarii, z którym współpracowała. Ten zapewniał, że wszystko jest w porządku. Nie była to jednak prawda. Nowi opiekunowie buldożków zwykle litowali się nad nimi, zatrzymywali je i leczyli u swoich lekarzy weterynarii.

Pseudohodowla buldożków francuskich

Gdy wolontariusze Pogotowia dla Zwierząt dowiedzieli się, że pseudohodowla buldożków francuskich działa w gminie Halinów, pojechali tam z policjantami z komisariatu w Halinowie i lekarzem weterynarii, który zbadał wszystkie psy. Pojawił się tam też weterynarz, który zajmował się do tej pory zwierzakami, i musiał przyznać, że są chore. Dokumentacja lekarska mówiła sama za siebie. Prokuratura Rejonowa w Mińsku Mazowieckim na podstawie badania psów wydała postanowienie o zabezpieczeniu ich jako dowody rzeczowe i przekazaniu pod opiekę Pogotowiu dla Zwierząt.

"
fot. Facebook / Pogotowie dla Zwierząt
"
fot. Facebook / Pogotowie dla Zwierząt
"
fot. Facebook / Pogotowie dla Zwierząt
"
fot. Facebook / Pogotowie dla Zwierząt
"
fot. Facebook / Pogotowie dla Zwierząt

W tym momencie Urszula P. wykorzystała swą znajomość z posłanką PiS Krystyną Pawłowicz. Ta ostatnia w liście do prokuratury zapewniała, że właścicielki psów działają zgodnie z prawem, a psy są zdrowe. Prosiła prokuraturę o interwencję w ich sprawie. Prawdopodobnie po tym liście z prowadzenia sprawy wyłączono policję z Halinowa oraz prokuraturę w Mińsku i przekazano sprawę do Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.

Interwencja była słuszna

Urszula i Paulina G. zaskarżyły decyzję o zatrzymaniu zwierząt do sądu. Jednak Sąd Rejonowy w Siedlcach przyznał rację organizacjom biorącym udział w interwencji: Pogotowiu dla Zwierząt i Fundacji SOS Bokserom. Sprawa jest nadal w prokuraturze.

Koszty leczenia 27 psów wyniosły dotąd ok. 20 tys. zł. Jeśli ktoś chciałby wesprzeć Pogotowie dla Zwierząt w likwidacji podobnych pseudohodowli, może to zrobić poprzez poniższą zbiórkę:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/likwiadacjapseudohodowli.

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Magdalena Ciszewska

Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się