Pamiętacie suczkę, która wypadła z drugiego piętra? Pusia ma dom!

author-avatar.svg

Aleksandra Więcławska

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Zaczęło się od tego, że wypadła z okna. Potem, dzięki sąsiadom, trafiła do lekarki weterynarii współpracującej z portalem Psy.pl. Kosztowne leczenie udało się opłacić dzięki Wam. A teraz suczka znalazła nowy, kochający dom!

Pusia ma dom

fot. Monika

Po wypadku Pusia przeszła kosztowny zabieg, polegający na ustabilizowaniu złamań kości miednicy. Po nim spędziła dwa tygodnie pod opieką weterynarki, na rzecz której właściciel zrzekł się praw do psa. Odkarmiona, z nową nadzieją na lepsze jutro, czekała na dom. Zgłosiło się kilka osób chętnych do przygarnięcia pieska. Jak to się stało, że Pusia ma dom?

Przygotowania do adopcji

Jedną z tych osób była Monika. Kilka miesięcy temu musiała uśpić swojego ukochanego pieska Niko. Był ciężko chory i leczyła go do samego końca. Po odchorowaniu i wypłakaniu nadeszła pora na przygarnięcie kolejnej bidy. Pusia okazała się doskonałą kandydatką. W dodatku Niko był mieszańcem pinczera koloru rudego, zupełnie jak Pusia! Najpierw dziewczyny spotkały się kilka razy, poszły też na spacer. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Choć na początku bardziej ze strony człowieka niż psa… Ale nie minęło dużo czasu, a Pusia także zakochała się w Monice.

Pusia ma dom!

Nadszedł wielki dzień – przekazanie Pusi. Wszyscy się stresowali. Chyba tylko ta najbardziej zainteresowana nie wiedziała, co się zaraz stanie. Nowa opiekunka zarezerwowała sobie kilka dni wolnego w pracy, aby całkowicie poświęcić się suczce.

Przez pierwsze dni Pusia była lekko zagubiona, nie wiedziała, co się stało, że ponownie zmieniło się jej najbliższe otoczenie. Ale nowa opiekunka zadbała o to, aby mieć w domu kocyk z tymczasowego domu u weterynarki. Dzięki temu Pusia miała coś swojego, co pachniało domem, w którym spędziła początek rekonwalescencji.

Pani doktor zorganizowała całą wyprawkę dla małej suni – wszystko mogła kupić dzięki pieniądzom, które udało się zebrać! Wystarczyły nie tylko na leczenie, ale i na dobry, nowy start. Pusia zabrała ze sobą do nowego domu kilka kilogramów jedzenia suchego i mokrego – oczywiście najwyższej jakości! Zabawki, nowe szelki, kocyk i wszystko to, co potrzebne na nowej drodze życia.

Pusia ma dom i szczęście na pysku

Po dwóch tygodniach od adopcji spływają do nas zdjęcia szczęśliwej Lusi (bo tak teraz ma na imię). Sunia jeździ na rowerze w koszyku na wycieczki, spędziła też już kilka miłych dni na działce u mamy pani Moniki.

"
"
"
"
"
"
"
"
"

Za swoją opiekunką chodzi krok w krok. Trochę denerwuje się, jak zostaje sama w domu, ale znosi to z godnością. Oczywiście śpi już w łóżku! Choć Monika oszukiwała sama siebie, że będzie inaczej…

Lusia została zaczipowana i zgłoszona do bazy danych. Wkrótce trzeba będzie u niej wykonać szczepienia ochronne, co oznacza wizytę u poprzedniej, tymczasowej opiekunki – w lecznicy weterynaryjnej. Ciekawe, jak na widok weterynarki zareaguje szczęśliwa Lusia. Czy ją jeszcze pamięta?

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Aleksandra Więcławska

Certyfikowana trenerka psów (kurs ukończony w Centrum Kynologicznym Canid). Ukończyła też liczne kursy i uczestniczyła w kilkunastu seminariach z zakresu zachowania, żywienia i opieki nad psami.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się