Ksiądz z Bieszczad zaniedbał amstafa. Tłumaczył, że „pies był fajną atrakcją dla dzieci”

Magdalena Olesińska

Magdalena Olesińska

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

W Bieszczadach ksiądz zaniedbał amstafa. Teraz pracownicy fundacji Bieszczadzka Organizacja Ochrony Zwierząt próbują postawić psa na nogi.

ksiądz zaniedbał amstafa

fot. pomagam.pl/bobikzbieszczad

W tym miejscu spotykało się wielu wiernych. Nieopodal Domu Rekolekcyjnego, w kojcu mieszkał około dwunastoletni Bobik, pies w typie rasy amstaf, który – wbrew temu, co by się mogło wydawać – wcale nie miał niebiańskiego życia. Bobik należał do bieszczadzkiego duchownego. Kiedy psiak był młody, został podarowany księdzu jako prezent. Zamknięty kojec, stos odchodów, nigdy nieleczony przez lekarza weterynarii, z ranami i guzem nowotworowym na łapie – tak właśnie wyglądało życie Bobika. Ostatecznie niedolę zwierzaka przerwała fundacja Bieszczadzka Organizacja Ochrony Zwierząt. To do nich dotarły pogłoski o tym, że ksiądz zaniedbał amstafa.

Ksiądz zaniedbał amstafa

Bobik zaraz po interwencji pracowników fundacji został przewieziony do lecznicy „Ada” w Przemyślu. Tam zajęli się nim lekarz weterynarii Radosław Fedaczyński oraz Jakub Kotowicz. Mówi się o tym, że to cud, że nie doszło u zwierzęcia do żadnego zakażenia. Zwłaszcza że pies żył w tak fatalnych warunkach.

W celu ustalenia stanu zdrowia czworonoga Bobik przez kilka godzin był badany. Po szczegółowych analizach lekarze wiedzieli już, że guz nowotworowy na łapie to nie jedyny problem zdrowotny psiaka. Bobik miał zapalenie pęcherza, powiększoną prostatę, problemy skórne, chore oczy i powiększoną sylwetkę serca. Mimo to najważniejsze było ustalenie, w jakim stadium jest choroba nowotworowa. Na szczęścia badania nie wykazały przerzutów i można było operować guza. Chociaż operacja przebiegła pomyślnie, to problemy zdrowotne Bobika się nie skończyły.

Po kilku dniach od usunięcia dość wielkiego guza doszło do uszkodzenia szwów.  Ponadto z powodu niskiej odporności, pies nabawił się zapalenia płuc i kaszlu kenelowego.

kojec Bobika

„Pies był fajną atrakcją dla dzieci”

Ksiądz jednak nie dostrzega w tej historii niczego rażącego. Według niego pies nie miał wcale tak źle, a zarzuty wobec niego, jakoby zaniedbał zwierzę, są bezzasadne. Stwierdził też, że gdy Bobik miał w kojcu posprzątane przez jedną z kuracjuszek, to w takim czystym otoczeniu czuł się bardzo źle. Ksiądz zapewniał również pracowników fundacji, że konsultował guza na łapie z lekarzem weterynarii, co okazało się nieprawdą. Bieszczadzki duchowny nie robił problemów, aby zrzec się praw do zwierzęcia, bo: „on sam jakoś specjalnie się nie przywiązuje do niego, ale pies był fajną atrakcją dla dzieci”.

pies Bobik

By postawić Bobika na nogi…

Na pomagam.pl została utworzona zbiórka dla Bobika. Leczenie to ogromny koszt, dlatego pracownicy zwracają się o pomoc do ludzi o dobrych sercach – przyda się bowiem każda złotówka. Chociaż ksiądz zaniedbał amstafa, nie poczuwa się do odpowiedzialności. Co prawda bieszczadzki duchowny zadeklarował, że przekaże 1000 zł, aby pokryć część kosztów diagnostyki, ale skończyło się tylko na słowach. Teraz wspólnie możemy postawić Bobika na nogi!

Życzymy Bobikowi szybkiego powrotu do zdrowia i nowego, kochającego domu.

Źródło i zdjęcie główne: pomagam.pl/bobikzbieszczad

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

Magdalena Olesińska

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się