Prawdziwe historie
9 lutego 2017 5 minut czytania

170 psów i kotów umierało w strasznych warunkach

Psy i koty przetrzymywano w klatkach i skrzyniach. Siedziały zamknięte w nich miesiącami, nikt im nie sprzątał. Właściciele wyjmowali je tylko po to, by je sprzedać. Na oblepionych odchodami szczeniakach zarabiali nawet po 1500 zł.

Suka bulteriera karmiąca szczeniaki

Kilka dni temu w tym strasznym miejscu interweniowała policja i stworzyszenie Pogotowie dla Zwierząt. Fetor odchodów był tak ogromny, że funkcjonariuszom trudno było nawet przeprowadzać interwencję.

Hodowla znajdowała się w miejscowości Dobrcz w województwie kujawsko-pomorskim. Hodowla, a nie – jak chciałoby się napisać – pseudohodowla, bo cały interes był legalny. Małżeństwo prowadzące ten intratny biznes zasiadało nawet we władzach stowarzyszenia, rejestrującego hodowle psów i kotów. Zwierzakom z podległych sobie hodowli (jak i oczywiście swojej) wystawiali certyfikaty potwierdzające rzekomą rasowość szczeniaków i kociaków.

Psy pozamykane w klatkach

Informacja o ogromnej ilości czworonogów przetrzymywanych w tak rażących warunkach dotarła do Pogotowia dla Zwierząt tydzień temu. Zgłosili się ludzie, którzy od małżeństwa „hodowców” kupili szczeniaki – chore, wychudzone, całe w odchodach. Widzieli, że w domu jednorodzinnym w Dobrczu małżeństwo przetrzymuje kilkadziesiąt psów małych ras.

Łapa bulteriera całego w odchodach

Podejrzewali, że zwierzęta mogą być w złym stanie. Nikt się jednak nie spodziewał, że zwierząt może być tak dużo i że warunki, w jakich przebywają, są naprawdę zatrważające. Wszystkie 170 czworonogów trzymano w trzech pomieszczeniach, z których nigdy nie wychodziły, brodziły więc w swoich odchodach.

Buldożki francuskie w pomieszczeniu pełnym odchodów

Na miejsce interwencji przyjechał też lekarz weterynarii. Oglądał każde zwierzę i oceniał jego stan zdrowia, który, jak można się spodziewać, był zazwyczaj bardzo zły. Niektóre szczeniaki były w stanie agonalnym.

Byłem w wielu hodowlach, zabierałem wiele zwierząt z jednego miejsca, ale tak makabrycznych warunków nie widziałem nigdy. Psami nikt się nie zajmował. Kotami zresztą też nie, niektóre zwierzęta umierały, leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt, nominowany do nagrody Serce dla Zwierząt w 2014 roku.

Z hodowli odebrano czworonogi – teoretycznie – rasowe, a w rzeczywistości w typie różnych ras. Były wśród nich: buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Zwierzętom udzielono pomocy weterynaryjnej i lada dzień trafią do domów tymczasowych, w których będą czekać na zakończenie postępowania.

Bulterier w małej klatce

Na terenie gospodarstwa policjanci znaleźli też karton z martwymi szczeniakami, który zabezpieczyli jako dowód w sprawie.

Pogotowie dla Zwierząt zbiera środki na leczenie zwierząt, które – przy tak dużej liczbie chorych podopiecznych – będzie na pewno sporo kosztować.

Chore i brudne maltańczyki

Stowarzyszenie „Pogotowie dla Zwierząt”

Pl. Pocztowy 4/6, 64-980 Trzcianka

87 1020 3844 0000 1702 0048 1093

Z dopiskiem „Likwidacja fabryki psów”

PAYPAL biuro@pogotowiedlazwierzat.pl
YetiPay biuro@pogotowiedlazwierzat.pl
IBAN: PL87 1020 3844 0000 1702 0048 1093
SWIFT: BPKOPLPW

Boksy z maltańczykami

W całej sprawie naszą uwagę zwróciło coś jeszcze. Jak dowiadujemy się z fanpage’a Pogotowia dla Zwierząt, zgłosiło się już 3000 (!) osób chętnych adoptować zwierzaki z Dobrcza. Których, przypomnijmy, jest 170. Stowarzyszenie może więc wybierać i znaleźć tym skrzywdzonym fizycznie i psychicznie psom i kotom jak najlepsze domy, ale dlaczego, gdy domów szukają równie potrzebujące psy, tyle że kundelki, chętnych brak?

Brudna suka bulteriera

Nierzadko chodzi o kundelki w pełni zdrowe, zrównoważone, obyte w kontakcie z człowiekiem, które naprawdę wystarczy zaprosić do swojej rodziny i kochać. Z psami z Dobrcza przyszłych właścicieli czeka mnóstwo pracy, a także wysokie koszty leczenia, bo w takich warunkach nie mogły urodzić się zdrowe, pewne siebie pieski… Ale wyglądają jak rasowe, więc nie ma to znaczenia, wszyscy chcą je mieć.

Małżeństwu z Dobrcza za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Interesuje Cię ta tematyka?

Prawdziwe historie

Oprawca suczki bez nosa zatrzymany

Prawdziwe historie

Churchill – opuszczony pies ze zgliszczy

labradorka czeka na śmieciarza
Prawdziwe historie

Lily przyjaźni się ze śmieciarzem. Co tydzień wyczekuje na niego przed domem!

Aleksandra Więcławska

Aleksandra Więcławska

Czytaj więcej
Udostępnij:
Data pierwszej publikacji: 9 lutego 2017

Newsletter

Chcesz otrzymywać wyjątkowe porady, newsy i historie na maila? Zapisz się na newsletter! (psst… mogą pojawić się też kody rabatowe)

Zapisz się!

Chcesz otrzymywać wyjątkowe porady, newsy i historie na maila? Zapisz się na newsletter!
(psst… mogą pojawić się też kody rabatowe)