Trzęsienie ziemi o sile 7,8 w skali Richtera, które nawiedziło 6 lutego część Turcji i Syrii, pochłonęło już ogromną liczbę ofiar. Szacuje się, że może ich być nawet 100 tysięcy. To największa katastrofa ostatnich kilkuset lat. Jednak część zasypanych ludzi udało się uratować nawet po kilku dniach, dzięki ofiarnej pracy dwu- i czworonożnych ratowników. Ich zastępy wyruszyły z różnych zakątków świata. Wiele spośród tych ekip zabrało z sobą psy, wyszkolone do szukania żywych ludzi pod gruzami.
Polskie psy ratujÄ… ludzi w Turcji
Nasz czworonożny desant to osiem psów z grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR. Wyruszyła ona na ratunek niezwłocznie w dniu tragedii, a trzy dni później komendant główny Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Bartkowiak opublikował post pokazujący pracę ratowników. Napisał:
https://twitter.com/ABartkowiak_PSP/status/1623651335882039296Nasi czworonożni bohaterowie dzielnie ze strażakami nie ustajÄ… w poszukiwaniu ludzi… DziÄ™kujÄ™ i uważajcie na siebie.
W następnych dniach dowiadywaliśmy się o kolejnych sukcesach naszej ekipy. Dzięki temu, że nie odpuszczała mimo morderczego zmęczenia, uratowała 12 osób uwięzionych pod gruzami. W krótkich przerwach opatrywano łapy czworonożnym ratownikom. Poznaliśmy ich imiona: Nuka, Jerry, Jagger, Orion, Havana, Mela, Ruki i Rico.
Mimo doznanych drobnych kontuzji w trakcie akcji, nie poddajÄ… siÄ™. Otoczeni troskÄ…, po zaopatrzeniu medycznym ze strony naszych lekarzy i w odpowiednim „obuwiu” toczÄ… walkÄ™ dalej
– pisał Andrzej Bartkowiak po kolejnych dwóch dniach ciężkich zmagań.
Ranią łapy na gruzach
Dzięki postom komendanta mogliśmy zobaczyć, jak pracują psy, a jak ludzie. Czworonogi ciągle są w ruchu, biegają po gruzach i węszą. Podczas tej pracy ranią łapy, czasem nie pomagają nawet buty ochronne. Dwunożni ratownicy przystępują do akcji zwykle wtedy, gdy kolejne psy przeszukujące dany teren wskażą to samo miejsce. Praca ratowników, próbujących wydobyć znalezione przez psy ofiary, polega natomiast często na wczołgiwaniu się w szczeliny i mozolnym torowaniu sobie drogi, wydobywając zalegający tam gruz.
https://twitter.com/ABartkowiak_PSP/status/1624114073414602752Poranione Å‚apy to nic nowego dla psich ratowników. Podczas pracy takie urazy zdarzajÄ… siÄ™ czÄ™sto. Skaleczenie opuszków jest bardzo bolesne. Nasi pupile z kontuzjÄ… jednej Å‚apy odmawiajÄ… czasem wyjÅ›cia na spacer. Jednak psy ratownicze sÄ… tak silnie zmotywowane do pracy, że kontynuujÄ… jÄ… mimo bólu. BohaterkÄ… zostaÅ‚a suczka Pianka z Turcji, która nie przestaÅ‚a szukać ofiar trzÄ™sienia ziemi w mieÅ›cie Malatya nawet pomimo szwów na Å‚apach. ZnalazÅ‚a aż pięć osób! Jej zdjÄ™cia obiegÅ‚y media na caÅ‚ym Å›wiecie.Â
https://twitter.com/Aliyev_news/status/1624415438594613248Psy ratują ludzi w Turcji, czasem kosztem własnego życia
Poranione łapy nie są jednak najwyższą ceną, jaką może zapłacić czworonożny ratownik. Czasem pracujące zwierzęta tracą życie podczas akcji – i w Turcji doszło już przynajmniej do jednego takiego wypadku. Przygnieciony gruzami zginął tragicznie pies Proteo. Jakby na przekór niebezpieczeństwu, psy ratownicze noszą czasem romantyczne imiona. Tak jak para labradorów Romeo i Julia, o których zrobiło się głośno, gdy znalazły uwięzioną pod gruzami w Gaziantep sześcioletnią dziewczynkę.
Międzynarodowe towarzystwo
Romeo i Julia przyleciały na ratunek z Indii. Zresztą psy ratownicze to prawdziwie międzynarodowe towarzystwo. Nasz pupil nie umie się czasem dogadać z psem z sąsiedniego bloku, tymczasem na gruzowisku pracują często łeb w łeb psy z różnych krajów. Czworonożni ratownicy z grupy HUSAR współpracowali z psami z Litwy i Czech, ale do Turcji przyleciały też czworonogi z wielu innych zakątków świata. Przykładowo pięcioosobową rodzinę uratowały dwa psy z Malezji – labrador Denti i springel spaniel Frankie. Podczas gdy nasz psy wracają już do Polski, bo ich misja kończy się wraz z szansą na znalezienie pod gruzami żywych ludzi, Denti i Frankie być może pozostaną w Turcji dłużej. Były bowiem szkolone także do poszukiwań zwłok.
Gdzie maszyna nie może, tam psa pośle
W relacjach o uratowaniu dziewczynki w Gaziantep przez psy podkreÅ›lano, że zwierzaki dokonaÅ‚y tego, z czym nie poradziÅ‚y sobie maszyny. Nie znamy szczegółów, lecz w ostatnich latach widać tendencjÄ™ do powrotu psów pracujÄ…cych. Wprawdzie nigdy nie przestano ich caÅ‚kiem angażować do takich zadaÅ„, jednak nie da siÄ™ ukryć, że wielkie nadzieje pokÅ‚adano w rozwoju techniki, w tym w robotach. DziÅ› już chyba nikt nie ma wÄ…tpliwoÅ›ci, że najlepsze efekty daje połączenie nowinek technologicznych z pracÄ… psów. Ma ona wiele zalet. ZwierzÄ™ta używajÄ… w niej wszystkich zmysłów, ale przede wszystkim nie sÄ… zależne np. od internetu czy prÄ…du. WystarczÄ… woda, karma i ewentualnie kamizelka, gogle, buty czy opatrunek na Å‚apy, by pies mógÅ‚ pracować dalej…
Psy ratujÄ… ludzi w Turcji, a ludzie ratujÄ… psy
Psy uratowały już wielu ludzi po trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii, lecz same też potrzebują pomocy – i mogą na nią liczyć. Można wręcz powiedzieć, że trwa równoległa akcja, skupiająca się na ratowaniu zwierząt, prowadzona m.in. przez turecką organizację prozwierzęcą HAYTAP. Jej członkowie nie tylko wydobywają zwierzęta spod gruzów, lecz starają się nimi zająć w tragicznych warunkach, w których nie da się pójść do sklepu po karmę, nie wspominając o wizycie u weterynarza.
W kilku miastach zorganizowali szpitale polowe, w których ratunek znajdują nie tylko czworołapy, ale też np. ptactwo domowe. Organizują karmę, która jest rozdawana w punktach pomocy humanitarnej. Członkowie organizacji opowiadają o rozdzierających serce scenach, gdy znajdują zwierzęta przytulone do zwłok opiekunów.
Postawa miejscowych ratowników jest tym bardziej budujÄ…ca, że Turcja zasÅ‚ynęła ostatnio – przez pomysÅ‚y rzÄ…du na „rozwiÄ…zanie” problemu bezdomnoÅ›ci – jako kraj maÅ‚o przyjazny zwierzÄ™tom, a bezpaÅ„skie psy w Turcji sÄ… w zasadzie skazywane na eksterminacjÄ™. Jak siÄ™ jednak okazuje, wszÄ™dzie na Å›wiecie sÄ… ludzie, dla których los zwierzÄ…t jest równie ważny, jak ich wÅ‚asny.
Biały pieszczoch pod gruzem
Być może masz w domu bolończyka, maltańczyka lub innego małego psiaka. Pewnie nigdy się nie zastanawiałeś, czy taka krucha istota, przyzwyczajona do spania w łóżku lub na kolanach opiekuna, przetrwałaby kataklizm. Katastrofa w Turcji pokazała, że cuda się zdarzają.
Mały biały psiak Pamuk przeżył uwięziony w gruzach 90 godzin. Gdy ratownicy go znaleźli, widzieli tylko jego głowę i przerażone spojrzenie. Uwolnienie go było ogromnym wyzwaniem, oprócz gruzów wokół jego małego ciałka sterczały bowiem pręty zbrojeniowe. Ratownicy musieli je odginać z wielką ostrożnością, by nie zrobić zwierzęciu dodatkowej krzywdy. Akcja była więc traumatyczna dla obu stron i przebiegała wśród pisków zwierzaka. Przedsięwzięcie jednak w pełni się powiodło, a Pamuk odzyskuje siły.
Psy ratujÄ… psy
Niektóre historie zakrawajÄ… na cud. Oto zespół portugalskich ratowników udaje siÄ™ na akcjÄ™ poszukiwawczÄ… w mieÅ›cie Antakya. Jeden z jego czÅ‚onków postanawia dać zabawkÄ™ suczce Kejsi, by siÄ™ odprężyÅ‚a przed pracÄ…. Sunia zaczyna szczekać na swojÄ… zabawkÄ™ i nagle z pobliskiego gruzowiska odpowiada jej sÅ‚abiutkie szczekanie… Ratownicy idÄ… za gÅ‚osem i rozpoczynajÄ… poszukiwania. NiszczÄ… kawaÅ‚ek Å›ciany, za którÄ… ukazuje siÄ™ wycieÅ„czony golden ze sterczÄ…cymi żebrami i ranami na Å‚apach i pysku. Prawdopodobnie próbowaÅ‚ siÄ™ uwolnić ze swojego ciasnego wiÄ™zienia, w którym nie mógÅ‚ siÄ™ nawet ruszyć przez parÄ™ dni. Okazuje siÄ™ jednak, że nie jest z nim jeszcze tak źle, bo po zaspokojeniu pierwszego gÅ‚odu i pragnienia, zaczyna siÄ™ zalecać do Kejsi. Aby dopeÅ‚niÅ‚ siÄ™ cud, po godzinie po psa zjawia siÄ™ jego opiekun. ZdjÄ™cia z tej akcji możecie obejrzeć tutaj.
Pierwsze refleksje
Największa katastrofa ostatnich 500 lat, jak o niej już piszą i mówią media, i zakrojona na niesłychanie szeroką skalę akcja ratownicza zapewne pozwolą wyciągnąć wiele pouczających wniosków. Pierwsze już się pojawiają i dotyczą także wykorzystania zwierząt, które w wielu sytuacjach okazują się nie do zastąpienia nawet przez nowoczesny sprzęt.
Rodzi się tu jednak pytanie, do jakiego stopnia mamy prawo zmuszać je do morderczej pracy (wiele psów pracowało z ludźmi całymi dniami i nocami), biegania na okaleczonych łapach i narażać na śmierć. Z drugiej strony – każda minuta po katastrofie jest na wagę życia. Ratownicy też się narażają i są wycieńczeni. Jest to jednak ich świadomy wybór. Gdyby psy zostały zastąpione przez roboty (zaprezentowano już prototypy takich urządzeń), ten dylemat moralny by odpadł.
Praca zwierząt przybyłych z różnych krajów zwróciła też uwagę opinii publicznej na różnice w ich traktowaniu. Ludzie szybko wychwycili te różnice i zaczęli podnosić kwestię, dlaczego np. psy z meksykańskich grup ratowniczych pracują w odzieży ochronnej – butach, goglach i kamizelkach, a czworonogi z Korei nie zostały wyposażone nawet w buty i zwierzaki są zmuszane do pracy na poranionych łapach.
Aby nam służyły otoczone miłością
Z tymi wątpliwościami trzeba się będzie zmierzyć. Wyszkolenie psa ratownika to duży koszt. Nie może on więc liczyć na wcześniejszą emeryturę, której kwestia zresztą w większości krajów nie jest uregulowana. Niezdolny do pracy stary pies ratowniczy jest przeważnie zdany na dotychczasowego opiekuna, z którym stanowił team. A co, jeśli ten z jakichś powodów nie może go przygarnąć pod swój dach? Poza tym, skoro wyszkolony pies musi pracować, póki starczy mu sił i ostrości zmysłów, czyli przez zdecydowaną większość życia, tym bardziej należy mu to ułatwić przynajmniej w takim zakresie, w jakim jest to możliwe.
O stosunku do zwierząt dużo mówią także zdjęcia robione po akcji. Na wielu można zobaczyć partnerskie relacje: ratowników śpiących na ziemi, przytulonych do swoich psów czy zwierzaki odpoczywające po wyczerpującej pracy na kolanach swoich opiekunów. Te ciężko pracujące psy, które zamiast po trawie spacerują po zgliszczach, a zamiast chłonąć zapachy wiosny, wdychają pył, mają przynajmniej to szczęście, że ktoś je kocha.