„Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy”. Ogromna fabryka zwierząt w Gubinie zlikwidowana

Magdalena Olesińska

Magdalena Olesińska

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Takiego widoku nikt się nie spodziewał. W gminie Gubin została odkryta ogromna fabryka zwierząt. Obecnie trwa akcja pomocowa dla znalezionych tam psów i kotów.

fabryka zwierząt w gminie Gubin

fot. https://www.facebook.com/FundacjaAnimalRescuePoland/

Przyjechała do Polski, by – jak sama twierdziła – założyć tu schronisko „Szczęśliwy pies”. Czworonogi miały mieć zapewniony m.in. ciepły i bezpieczny kąt, jedzenie i opiekę weterynaryjną. To właśnie tam porzucone psy i koty miały znaleźć szczęście, nim trafią do nowego i kochającego domu. Wszystko jednak okazało się jednym wielkim kłamstwem. W rzeczywistości ów „schronisko” w gminie Gubin to tak naprawdę fabryka zwierząt. Źródło nie szczęścia, a cierpienia psów.

Fabryka zwierząt w gminie Gubin

Maud Schwichtenberg, obywatelka Niemiec, osiedliła się w Stargardzie Gubińskim. Tam zajęła teren, który należy do niemieckiej spółki. Jak informowała na swoim profilu, jest miłośniczką zwierząt, dlatego chciała stworzyć tutaj porządne schronisko – bezpieczny azyl dla porzuconych psów i kotów. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Kobieta trzymała około 400 zwierzaków, które były poupychane dosłownie wszędzie!

Fundacja Animal Rescue Polska 8 listopada otrzymała zgłoszenie o 200 psach pochodzących z nielegalnego przemytu. Następnego dnia pracownicy organizacji wraz z policją, biurem ochrony zwierząt z Zielonej Góry, urzędnikami z gminy Gubin, Dolnośląskim Inspektoratem Ochrony Zwierząt z Wrocławia oraz fundacją Tier Shutz Liga z Niemiec po raz pierwszy weszli na teren pseudoschroniska. Nikt nie spodziewał się, że na miejscu zobaczy tak przerażający widok. Okazało się, że była to ogromna fabryka wielorasowych psów i kotów. Zwierzęta znajdowały się dosłownie wszędzie, od baraków zaczynając, a na przyczepach kończąc. Co więcej, niekastrowane psy trzymane były razem z sukami, a szczeniaki z dorosłymi osobnikami.

Czworonogi nie były wyprowadzane na spacery, załatwiały się pod siebie i nie miały zapewnionej opieki weterynaryjnej. Jak mówią pracownicy fundacji Animal Rescue Polska, smród był okropny – nie dało się wytrzymać tam dłużej niż kilka minut. Psy gryzły się między sobą, dlatego część z nich miała dotkliwe rany – jeden pies miał nawet odgryzioną szczękę. Większość czworonogów cierpiała na zapalenie górnych dróg oddechowych, zapalenie uszu, spojówek oraz miała ropne wycieki z oczu.

„Zbieraczka psów”

Podczas pierwszej, kilkugodzinnej interwencji kobiecie odebrano 30 psów, które były w najgorszym stanie. 11 listopada ponownie podjęto działania mające na celu ratowanie pozostałych zwierząt. Powiatowy lekarz weterynarii przebadał resztę psów i kotów. Niestety pracownicy fundacji nie są pewni, czy wszystkie psy udało im się odnaleźć, ponieważ Maud Schwichtenberg część z nich próbowała ukryć.

Podczas dochodzenia okazało się, że kobieta ma zakaz prowadzenia hodowli czworonogów w swoim kraju, dlatego przemycała psy do Polski. Co więcej, wyszło na jaw, że Andrea Schickentanz z biura weterynaryjnego Spree/Neisse Cottbus bardzo dobrze zna Maud Schwichtenberg, która potocznie nazywana jest „zbieraczką psów”.

Dlaczego Maud Schwichtenberg prowadziła nielegalną rozmnażalnię? Tak naprawdę nikt nie wie. Niektórzy twierdzą, że jest to wynik choroby, inni, że to wszystko z powodu wzbogacenia się na rozmnażaniu szczeniąt. Są jeszcze inne, przerażające doniesienia mówiące o tym, że kobieta trzymała tyle psów, bo sprzedawała je restauracjom. Odkryto też, że Niemka w przeszłości przetrzymywała Polkę, która u niej pracowała. Obecnie trwa dochodzenie, a kobiecie może grozić do 3 lat pozbawienia wolności.

„Psy mają tylko nas i was”

Pracownicy fundacji Animal Rescue Polska zorganizowali zbiórkę, w której proszą o wsparcie dla uratowanych psiaków. Osoby zainteresowane pomocą psom zabranym z hodowli mogą wpłacać darowizny TUTAJ.

źródła: www.ratujemyzwierzaki.pl, www.newslubuski.pl | zdjęcie główne: www.facebook.com

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

Magdalena Olesińska

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się