Myśliwy zabił psa, bo „pomylił go z dzikiem”. Zapadł wyrok w głośnej sprawie

Aleksandra Prochocka

Aleksandra Prochocka

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Ponad rok temu pies Pongo został zastrzelony tuż pod swoim domem. Myśliwy, który zabił psa, otrzymał właśnie wyrok w zawieszeniu i wysoką grzywnę.

myśliwy zabił psa

fot. Facebook

Niespełna czteroletni Pongo rasy husky został zastrzelony tuż pod własnym domem w lipcu 2020 roku. Winny myśliwy zabił psa i odjechał, a na sali sądowej tłumaczył się, że pomylił psa z dzikiem. O sprawiedliwość dla psa i jego rodziny walczyła mec. Karolina Kuszlewicz, która doprowadziła do pierwszego tak poważnego wyroku.

Był pies, psa nie ma

Dostaliśmy go od sąsiadów. Na spacerach z właścicielami ciągle do nas zachodził. Bawił się z naszą suczką Misią. W końcu sąsiadka zdecydowała, że u nas czuje się dobrze i zapytała, czy chcielibyśmy, by u nas zamieszkał. Młody, piękny pies, prawdziwy husky. Był kochany. Miał swoje rytuały. Przychodził do nas, kładł się z nami, nigdy nie szczekał. Śmialiśmy się, że zamiast tego śpiewa. Nazywaliśmy go naszym synkiem. Był naszą rodziną, spał w domu, w tym łóżku, które sobie akurat wybrał – opisuje w rozmowie z OKO.press opiekunka Ponga, pani Jolanta.

W nocy z 28 na 29 lipca 2020 roku opiekunka Ponga i Misi wypuściła psy na podwórko na szybkie siku przed snem. Nagle usłyszała strzał i skowyt psa. Natychmiast zbiegła na dół i zdążyła zobaczyć odjeżdżający samochód. Na polu tuż pod jej domem leżały zwłoki Pongo. Opiekunka natychmiast zadzwoniła na 112 i niedługo potem pod jej domem znaleźli się technicy kryminalni i policja. Zabezpieczyli teren, zbadali zwłoki psa i doszli do wniosku, że czworonóg został zastrzelony.

Tu nigdy wcześniej nie było polowań. Nasz dom jest otoczony polami, do lasu mamy kilka kilometrów. Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy tu strzałów. Na początku w ogóle nie potrafiłam zrozumieć, co się stało. Kilka minut wcześniej mój pies biegał szczęśliwy, teraz leżał z dziurą w ciele. To wszystko zdarzyło się 70-80 metrów od naszego domu – dodaje zrozpaczona pani Jolanta.

Myśliwy zabił psa, bo „pomylił go z dzikiem”?

Pierwsze doniesienia medialne podawały, że sprawca bestialskiego czynu pozostaje nieznany. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji opiekunki i zaangażowaniu śledczych ustalono, że strzał oddał myśliwy z lokalnego koła łowieckiego spod Mrągowa, Tomasz M.

Zatrzymany przyznał się do oddania strzału, tłumaczył się jednak, że wykonywał w tym miejscu odstrzał sanitarny dzików i zabicie psa było przypadkowe. Nie jest to pierwsza sytuacja, w której myśliwy zabił psa z broni i tłumaczył się taką pomyłką. Sprawą zastrzelonego psa zajęła się mec. Karolina Kuszlewicz, autorka projektu „W imieniu zwierząt i przyrody – głosem adwokatki„, która już wielokrotnie walczyła o sprawiedliwość dla skrzywdzonych czworonogów. Sprawy nie zamierzała odpuścić także opiekunka. W międzyczasie dostała mandat za puszczanie psa luzem…

Przełomowy wyrok

Proces myśliwego, który zabił psa, rozpoczął się 7 października 2021 roku w Sądzie Rejonowym w Mrągowie. 19 listopada, po ponad miesiącu, zapadł przełomowy wyrok. Sąd uznał Tomasza M. za winnego i ukarał go karą pozbawienia wolności na 6 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Myśliwy musi zapłacić także 1000 zł grzywny na rzecz Stowarzyszenia Mazurski Kundel, wypłacić odszkodowania każdemu z opiekunów psów i całkowicie pokryć koszt postępowania sądowego.

Jak stwierdziła prokuratura, Tomasz M. „wykonując polowanie indywidualne, znęcał się nad psem rasy siberian husky, raniąc go poprzez oddanie strzału z broni myśliwskiej, co spowodowało wewnętrzne obrażenia ciała zwierzęcia skutkujące śmiercią”.

Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że to było umyślne wyrządzenie krzywdy temu zwierzęciu. To nie budzi wątpliwości. Nie pomylił nikogo z dzikiem, po prostu zabił psa. W polskim prawie karnym zabicie zwierzęcia jest karane tylko jeśli jest ono umyślnie. „Pomyliłem z dzikiem” daje pozory nieumyślności, jest punktem zaczepienia. Tutaj jednak mieliśmy opinię kryminalistyczną, w której biegły orzekł, że strzał został oddany z bliskiej odległości. Nie było możliwości, żeby stojąc blisko zwierzęcia, myśliwy pomylił je z dzikiem – wyjaśnia mec. Kuszlewicz w rozmowie z OKO.press.

Koło łowieckie nie wstawiło się za myśliwym

Podczas sprawy zeznawali także inni członkowie koła łowieckiego. Przyznali, ze podczas odstrzału sanitarnego nie wolno strzelać do nierozpoznanego celu. Nie wolno także zostawiać rannego zwierzęcia ani jego zwłok w terenie. Myśliwy każdorazowo po oddaniu strzału do zwierzęcia powinien podejść do niego, a jeśli okazałoby się psem, powinien udzielić mu pomocy. Tomasz M. po prostu odjechał z miejsca zdarzenia.

Cieszę się z tego wyroku. Bałam się go, bałam się, że sąd uzna, że „to tylko pies”. Słyszałam takie głosy: zwierzę to zwierzę, stało się, nie ma sensu roztrząsać. A ja uważam, że jest sens. Mam nadzieję, że dzięki temu wyrokowi inne osoby, które są w takiej sytuacji jak ja, nie będą bały się walczyć o sprawiedliwość – mówi pani Jolanta.

Myśliwemu zasądzono także kuratora i zakaz wykonywania polowań na dwa lata. Mecenas Karolina Kuszlewicz uważa, że to ogromny przełom w tego typu sprawach. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, możliwe więc, że to nie koniec walki o sprawiedliwość dla zastrzelonego Ponga i jego rodziny.

MAMY DLA CIEBIE PREZENT! Zapisz się do newslettera Psy.pl i już teraz odbierz za darmo e-book „50 ras w sam raz do kochania”

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

Aleksandra Prochocka
Aleksandra Prochocka

Specjalista do spraw żywienia psów, zoopsycholog, wolontariusz w Schronisku na Paluchu. Absolwentka studiów magisterskich na Wydziale Nauk o Zwierzętach, SGGW.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się