Nagradzana hodowczyni zabiła 9 szczeniąt border collie

author-avatar.svg

Magdalena Ciszewska

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Szczenięta są takie cudowne, słodkie, każdy by je chętnie przytulał. I chyba mało komu przyszłoby do głowy robić im krzywdę. Niestety są tacy ludzie… I co gorsza nawet wśród tych, którzy z psami mają do czynienia zawodowo. Ta historia mrozi krew w żyłach, tak jak zamrożona została krew w żyłach szczeniąt border collie.

Szczeniaki bordera na trawie

fot. Shutterstock

Nagradzana na największej światowej wystawie psów Crufts brytyjska hodowczyni Margaret Peacock przez 14 lat pracowała w Royal Army Veterinary Corps. To korpus weterynaryjny brytyjskiej armii królewskiej. Niemal całe życie miała do czynienia z psami. Nie powstrzymało jej to przed zrobieniem czegoś, co się nie mieści w głowie.

Peacock ma w domu dużo psów. Okazało się, że jedna z suczek border collie jest w nieplanowanej ciąży, a ojcem przyszłego potomstwa jest jej brat. Hodowczyni bała się, że zwierzaki będą miały wady genetyczne w związku z tak bliskim pokrewieństwem rodziców.

Gdy szczenięta przyszły na świat, Peacock zadzwoniła do weterynarza, by uśpił szczenięta. Ten odmówił, bo zwierzaki nie wykazywały żadnych wad genetycznych. Peacock zadzwoniła jeszcze raz i jeszcze raz, aż w końcu powiedziała, że skoro on nie chce tego zrobić, ona sama je zabije.

Zrobiła to w okrutny sposób. Włożyła 8 żywych szczeniąt do zamrażarki, a dziewiąte zabiła prawdopodobnie otwieraczem do puszek. Stwierdzili to przedstawiciele RSPCA, organizacji broniącej praw zwierząt, którzy dokonali inspekcji w domu Peacock.

Za ten czyn Peacock, która choruje na stwardnienie rozsiane i porusza się o kulach, została skazana na 3 miesiące więzienia w zawieszeniu na 12 miesięcy. Musi też opłacić koszty sądowe i wpłacić 80 funtów na cele charytatywne. Sędzia nie zakazał jej trzymania psów ze względu na to, że dotąd przez wiele lat dobrze się nimi opiekowała i uznał, że jeden czyn nie przekreśla tego, co było wcześniej.

Wzbudziło to oburzenie wielu osób. Ellen Davies umieściła na stronie change.org petycję, wzywającą brytyjski Kennel Club do zakazania Peacock trzymania lub hodowania psów. Od 3 marca podpisało ją już 15 000 osób. W petycji, która nazywa wyrok „śmiesznym”, czytamy:

Peacock próbowała usprawiedliwić swoje postępowanie tym, że szczenięta mogły mieć wady genetyczne, ponieważ ich rodzice to brat i siostra. Mówiła tak, mimo że weterynarz stwierdził, iż nic na to nie wskazuje, i w związku z tym odmówił ich uśpienia.

Kto w tej sprawie, Waszym zdaniem, ma rację? Czy sąd, który zasugerował się dobrą przeszłością hodowczyni, czy autorzy petycji, którzy nie potrafią przejść obojętnie obok tego, co zrobiła? Sąd, zostawiając jej psy, musiał wziąć pod uwagę, że w przyszłości będzie je nadal rozmnażać, więc znów w jej domu pojawią się szczenięta… Jak postąpi z nimi tym razem? I czy znajdą się chętni, by właśnie od niej je kupić?

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Magdalena Ciszewska

Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się