21.02.2018
Uratowali psa, ale ich samochód nadaje się do kasacji
Magdalena Ciszewska
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Małżeństwo wracające z Podlasia do domu w Trójmieście zatrzymało się po drodze na leśnym parkingu. Gdy wysiedli z samochodu, podbiegł do nich owczarek niemiecki, prawdopodobnie porzucony w lesie. Uratowali psa, ale ich samochód nadaje się do kasacji. Dlaczego?
fot. Shutterstock
Kilka dni temu pan Artur i jego żona, a także ich pies – jamnik – wracali do domu z Podlasia. Zrobili przerwę w podróży i zatrzymali się na leśnym parkingu. Nie wiedzieli wtedy, że być może ta przerwa w podróży była potrzebna nie tylko na odpoczynek, ale i po to, by uratowali psa. Całą historię opisują reporterzy portalu tvn24.pl.
Pan Artur zauważył, że w miejscu, gdzie się zatrzymali i gdzie podbiegł do nich owczarek, ktoś zostawił też posłanie psa. Prawdopodobnie porzucił więc zwierzaka w lesie. Samochód, którym jechał pan Artur z żoną, był wypełniony po brzegi bagażami, a poza tym wieźli też swojego jamnika. Nie mogli więc zabrać ze sobą porzuconego czworonoga, ale powiadomili policję i pojechali dalej.
Dlaczego wrócili
Małżeństwo z Trójmiasta postanowiło podjechać jeszcze po drodze na komisariat policji. Dobrze się stało, bo dowiedzieli się tam, że właściwe służby zajmą się sprawą dopiero w poniedziałek. Była sobota, a do tego na dworze panował mróz.
Zdecydowaliśmy, że podjedziemy do schroniska w Szczytnie i spróbujemy tam znaleźć kogoś, kto mógłby nam pomóc – opowiada reporterom portalu tvn24.pl pan Artur.
Nie zastali nikogo, ale w pobliżu spacerowało dwóch panów z psami. Po krótkiej rozmowie jeden z nich postanowił pomóc w przewiezieniu psa do jego znajomego, który właśnie szukał zwierzaka do adopcji. Małżeństwo z Trójmiasta wypakowało więc samochód w domu napotkanego mężczyzny i razem pojechali 40 km po psa.
Gdy znaleźli się na miejscu, zwierzak powitał ich, merdając ogonem. Zapakowali go do auta i ruszyli w drogę powrotną.
Uratowali psa, ale to jeszcze nie koniec
Gdy byli już pod Szczytnem, prosto pod koła samochodu wybiegła z lasu klępa łosia. Doszło do wypadku. Na szczęście pasażerom nic się nie stało, ale dziki zwierzak nie przeżył. Po zderzeniu samochód nadaje się do kasacji.
Chcieliśmy pomóc, ale dostaliśmy kopniaka, czasem tak bywa – mówi pan Artur.
Porzucony w lesie pies dotarł w końcu do nowego domu, a pan Artur i jego żona wrócili do siebie do Trójmiasta.
Wiele osób uważa, że wkładanie takiego wysiłku w ratowanie zwierzęcia jest dziwne. Dla nas to jednak normalne i niczego nie żałujemy – mówi pan Artur.
Ta historia mimo wszystko skończyła się więc happy endem.
Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.
Zobacz powiązane artykuły
07.06.2024
"Nie porzucaj, też mam uczucia!" - kolejna odsłona kampanii przeciwko porzuceniom
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Wakacje to dla nas powód do radości, lecz dla zwierząt to często tragedia. Według danych Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce liczba porzuceń wzrasta wtedy aż o 30 procent! Dlatego w kolejnej odsłonie corocznej kampanii pod hasłem "Nie porzucaj, też mam uczucia!" TOZ apeluje o empatię. Przed wyjazdem na urlop zwierzęciu można i należy zapewnić opiekę!
undefined
25.04.2024
Adoptowałeś lękliwego psa? Radzimy, jak zabezpieczyć go przed ucieczką!
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Adoptowane psiaki, które wcześniej nigdy nie mieszkały w domu, mogą mieć skłonności do ucieczek. Jak zabezpieczyć psa przed ucieczką?
undefined
09.04.2024
Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.
undefined