Schroniska są przepełnione. Trafiają tam nie tylko czworonogi, które straciły opiekunów w wyniku śmierci, ale przede wszystkim te, które ktoś postanowił wyrzucić. Powody są różne – znudziły się, nie pasowały do rodzinnego obrazka czy sprawiały problemy, z którymi z pewnością można by było sobie poradzić. Trafiają starsze psy i szczeniaki. Ostatnio sporo schronisk przyjęło też psy z Ukrainy. Na nic zdają się apele i prośby organizacji prozwierzęcych – zwierząt do schronisk wciąż przybywa.
Stowarzyszenie chce projektu zakazującego rozmnażanie
By w końcu rozpocząć walkę z problemem porzuconych psów, prezes Stowarzyszenia Inicjatyw Obywatelskich, Beata Samborowska zajmującego się m.in. walką z bezdomnością zwierząt, wystąpiła z przełomowym pomysłem. W zamyśle ma on zmniejszy populację psów, co w konsekwencji doprowadzi do mniejszej liczby mieszkańców schronisk.
Mowa o czasowym zakazie rozmnażania zwierząt domowych, głównie psów oraz kotów. Beata Samborowska, oprócz zwrócenia uwagi na przepełnione schroniska, zaznaczyła, że utrzymanie placówek wiąże się z ogromnymi nakładami finansowymi. Stowarzyszenie podkreśliło, że wcześniejsze próby walki z bezdomnością zwierząt nie przyniosły rezultatów, a czasowy zakaz rozmnażania jest „jedynym humanitarnym i najskuteczniejszym rozwiązaniem”.
W ten sposób w ciągu trzech lat można zmniejszyć populację psów i kotów nawet o 50 proc., a w ciągu kilku lat dostosować ją do realnego zapotrzebowania. Oczywiście zawsze będą zwierzęta, które potrzebują adopcji, bo ich właściciele chorują, umierają, wyjeżdżają albo mają alergię. Natomiast możemy doprowadzić do pustych schronisk, przygotowanych do gotowości jak straż pożarna – przewiduje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Beata Samborowska.
Czy czasowy zakaz rozmnażania to dobry pomysł? Pojawiają się wątpliwości
Na przepełnione schroniska uwagę zwraca również Paweł Suski były poseł PO i były szef Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Zaznacza on, że według danych Inspekcji Weterynaryjnej roczne wydatki na schroniska dla zwierząt to około 200 mln zł. Mimo tego Suski mą wątpliwości co do przedstawionego projektu. Uważa go za dobry, ale nieco mało realistyczny pod względem jego egzekwowania. Porównuje go do istniejącego już w Polsce zakazu trzymania psa na łańcuchu krótszym niż trzy metry i nie dłużej niż 12 godzin. Wystarczy wejść na stronę jakiejkolwiek organizacji prozwierzęcej, by przekonać się, że mało kto stosuje się do przepisów.
Również tu egzekwowanie zakazu byłoby trudne, bo istnieją sfery znajdujące się poza kontrolą. Mowa o nieodpowiedzialnych właścicielach, zwierzętach wałęsających się i żyjących w dzikich watahach – słowa Pawła Suskiego czytamy na stronie Rzeczpospolitej.
Co więc należy zrobić, by zmniejszyć bezdomność czworonogów? Według polityka najlepszym posunięciem będzie skupienie się na wprowadzeniu obowiązkowego chipowania zwierząt. Specjaliści mówią również o skupieniu się na programach związanych z kastracją i sterylizacją.
Moim marzeniem jest to, by w schroniskach zwierzęta mogły chodzić luzem. Oglądanie schronisk pełnych klatek to dla mnie przerażające doświadczenie – dodała Beata Samborowska, zaznaczając, że według niej najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie czasowego zakazu rozmnażania i jednocześnie skupienie się na programach rozpowszechniających sterylizację i kastrację.
Źródło: https://www.rp.pl
