23.08.2011

Beata Mońka – dlaczego przygarnia bezdomne zwierzęta?

author-avatar.svg

psy.pl

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Miłość do psów zaszczepiła we mnie babcia, która nauczyła mnie troski o słabszych i potrzebujących – niezależnie od tego, czy to są osoby starsze, dzieci, czy bezdomne zwierzęta.

Beata Mońka

Od dziecka zatem naturalne dla mnie było dokarmianie bezpańskich psów, organizowanie im schronienia i opieki. Ktoś kiedyś powiedział, że ratując psa, nie zmienisz świata, ale świat zmieni się dla tego psa. Nie dodał jednak, a ja tego doświadczyłam wielokrotnie, że świat zmieni się także dla ciebie – będzie piękniejszy!

A zaczęło się...  

...od Kiry, 8-10-miesięcznej rottweilerki, która przez trzy dni błąkała się w pobliżu domu moich rodziców. Gdy ją przygarnialiśmy, babcia tylko spytała: Czy to nie jest ta niebezpieczna rasa, o której mówią w mediach? Ponieważ pierwszy raz mieliśmy psa z obciętym ogonem (au! – jestem przeciwna okaleczaniu zwierząt przez obcinanie ogonów czy uszu), szukaliśmy objawów radości, wpatrując się w tę malutką końcówkę. Ogonek pracował non stop na najwyższych obrotach. Kira podbiła serca nas wszystkich, ale stała się najwierniejszym przyjacielem właśnie babci. Nie odstępowała jej na krok, wiernie słuchała jej opowieści i wszelkich komend: „zostaw” (miskę z jedzeniem czy kość), „siad”, „posuń się” (ciągle kładła babci łeb na nogach) czy… „out” – bo to był pies poliglota. Łagodna i mądra rottweilerka podporządkowała się pekińczykowi, który już u nas mieszkał, i wraz z dwoma kotami stanowili kochającą się i zgraną rodzinę.

Do tej gromady dołączyła kolejna suczka, w typie owczarka, ze śmiesznie klapniętym i podrygującym w biegu uchem. Z zawodu ogrodniczka. Przez rok wykopywała wszystkie rośliny, które pracowicie sadziłam w ogrodzie, i przynosiła mi je pod drzwi. Doły w jej wykonaniu były wielkości schronów. Obserwowała potem szelmowskim wzrokiem, jak biegamy, wsadzając z powrotem rośliny, zasypując doły i tłumacząc jej, że tak „nie wolno”. Dla niej to była świetna zabawa, a dla nas wielka próba cierpliwości i sztuki psiej pedagogiki. Ale się udało! Wychowaliśmy Małą (tymczasowe imię zostało, choć wyrosła na dużą) na ułożonego psa, megastróża zakupów, megatowarzysza wypraw do lasu i cierpliwego przewodnika naszego stada.

Trudne pożegnania i początki

Po dziesięciu latach za tęczowy most odeszła Kira. Nie przeżyła operacji z powodu nowotworu. Walczyliśmy o jej życie do ostatniej chwili, bo jak mawiał Konrad Lorenz: „Wierność psa jest bezcennym darem, nie mniej zobowiązującym niż ludzka przyjaźń”. Płakaliśmy po Kirze wszyscy, także pekińczyk, który nosił na jej puste posłanie swoje zabawki i smakołyki.

Na początku roku trafił do nas kolejny prawie owczarek – przeraźliwie wychudzony, spanikowany pies, który nie mógł się wydostać przez wielkie zaspy z ruchliwej warszawskiej obwodnicy. Zrozpaczony biegał między tirami i niechybnie by zginął pod kołami jednego z nich, gdyby nie pomógł mu mój mąż. Nazwaliśmy go Bohun, choć do jego ówczesnego wyglądu bardziej pasowałoby „szkielet” lub „kościotrup”. Przeszliśmy z nim wiele: apatię, połykanie wielkich porcji jedzenia, ustalanie relacji w stadzie, kilkakrotne odrobaczanie, układanie i szkolenie. Dziś mamy energicznego opiekuna wszystkich naszych zwierząt, bezgranicznie kochającego nas, a przede wszystkim kocicę Chyćkę, która kokieteryjnie na niego prycha, zaczepia go łapą i cierpliwie znosi lizanie jej futerka, a on jest szczęśliwy i wpatruje się w nią godzinami.

„Zgarniam je z ulicy”

Gdy oglądamy telewizję, wszystkie nasze zwierzęta nas oblepiają – kładą się na nogach, kolanach, gdzie się da. Smucą się, gdy wyjeżdżamy, i radują, kiedy wracamy po pracy do domu. Rozumieją nasze nastroje, wybaczają humory i nasłuchują naszych głosów – bo ludzie są przecież tacy fajni, prawda?

Mój mąż się dziwi, że akurat na mojej, a właściwie naszej drodze (często wzywam go na pomoc, kiedy znajduję zwierzę w potrzebie) ciągle napotykamy zwierzęta potrącone przez samochód i pozostawione konające na drodze, ślepe, błąkające się – poharatane, z urwanymi palcami u łapy. Cóż, ja je po prostu widzę. Nie odwracam głowy, nie użalam się (nad sobą). Działam. Zgarniam z ulicy. Biały garnitur i szpilki czy brak czasu nie mogą być wymówką. Muszę pomóc!

Zawsze w pogotowiu

W samochodzie wożę matę i smycz dla psa, a dla siebie sportowe buty i dżinsy. W najgorszym razie dzwonię do męża, znajomego weterynarza lub zaprzyjaźnionej fundacji, z którą od lat współpracuję. Pomagam, reaguję, szukam domów dla ciężko doświadczonych przez los i ludzi zwierząt.

I tak wygłodzony biszkoptowy labrador Lucky znaleziony na Mazurach mieszka dziś w pięknym apartamencie z ogródkiem, wilczur ze złamaną łapą, który wegetował w opuszczonym składzie budowlanym, cieszy się też domem z ogrodem, a odławiany przez dwa dni kundelek z rozprutą pachwiną po ośmiu miesiącach bezdomności dzięki wszczepionemu czipowi wrócił do właścicieli. Znaleziony na działkach amstaf został dumnym psem sołtysa podwarszawskiej wsi, a kremowy pies koczujący na przystanku w zimowy wieczór i oglądający się na każdego, kto wysiadał z autobusu, trafił do ludzi, którzy porównują go do słynnego Marleya i uważają, że był im przeznaczony. Nie wspominam już o starym psie, który na jesieni ciężkiego życia trafił do znanej dziennikarki i dziś jako Fabio podróżuje z paszportem po Europie.

Warto pomagać

Tyle historii z happy endem utwierdza mnie w przekonaniu, że szczęściu – i zwierząt, i ludzi – warto pomagać. I warto innym pokazywać, jak można pomagać. Dlatego wirtualnie organizuję spotkania gotowych do działania osób w innych miastach, wspieram prawnie nowelizację Ustawy o ochronie zwierząt, pomagam tym, którzy zawodowo opiekują się zwierzętami w potrzebie. Ale nie jestem strażą dla zwierząt, nie przyjmuję zleceń na telefon. Natomiast zawsze informuję dzwoniącego, jak może pomóc zwierzakowi, złapać go, wezwać pomoc i co dalej z nim zrobić (weterynarz, sprawdzenie, czy pies ma czip, przeszukanie stron z ogłoszeniami o zaginionych psach, wreszcie szczepienie, zdjęcia, czasem występ na wizji i rozpuszczenie wici po znajomych i ludziach dobrej woli – uruchomienie sieci dobrych kontaktów i dobrej energii).

Pomoc bezdomnemu zwierzęciu czy przygarnięcie go to nie tylko kwestia naszej odpowiedzialności i człowieczeństwa – to recepta na szczęcie! Jeśli go szukasz w życiu – spróbuj. Polecam!

Beata Mońka
Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
psy.pl

Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.

Zobacz powiązane artykuły

27.08.2024

Akcja Łapa w Łapę: Pomóż schroniskom kupując karmę dla swojego pupila!

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Czy wiesz, że twoje codzienne zakupy mogą pomóc bezdomnym zwierzętom? Dzięki akcji "Łapa w Łapę" organizowanej przez BIOFEED ZOO, każdy zakup karmy dla twojego pupila to wsparcie dla schronisk w Polsce. 

łapa w łapę

undefined

22.08.2024

Mysterium dla poznańskich adopciaków

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Pod koniec lipca marka kosmetyczna Mysterium pokazała, że jej serce bije również dla zwierząt! Zespół Mysterium odwiedził poznańskie Schronisko, aby wspomóc podopiecznych czekających na nowe domy. Marka nie przyszła zresztą z pustymi rękami – do placówki trafiło aż ponad 140 kilogramów karmy, która z pewnością ucieszyła niejednego czworonoga.

mysterium dla poznańskich adopciaków

undefined

20.08.2024

Akcja ratunkowa w Stalowej Woli. Pies zawisł na balustradzie

Ten tekst przeczytasz w 1 minutę

We wtorek, 20 sierpnia, mieszkańcy osiedla Lasowiaków w Stalowej Woli przeżyli chwile grozy. Z balustrady mieszkania na czwartym piętrze zwisał pies, a jego dramatyczne piski wywołały niepokój wśród sąsiadów.

akcja ratunkowa w stalowej woli pies zawisł na balustradzie

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się