16.04.2007
Horror w schronisku
psy.pl
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
W 150 polskich schroniskach na dom czeka ponad 20 tys. psów. Niestety, wiele takich przytulisk wcale nie jest schronieniem - przeciwnie staje się dla zwierząt miejscem kaźni
fot. Shutterstock
Na pierwszy rzut oka Jowita miała w sobie coś z charta. Była skrajnie wychudzona i miała zaawansowaną nużycę. Na dodatek okazała się szczenna. Choć, niestety, szczenięta nie przeżyły, jej się udało. Adoptował ją Dominik Nawa z Komitetu Pomocy Zwierzętom w Tychach. – Pojechaliśmy z nią do naszego doktora Dolittle, jak nazywamy dr. Niedzielskiego z Wrocławia, który pomógł nam już wiele razy w ciężkich przypadkach – opowiada Dominik.
Lekarze byli w szoku, że można doprowadzić psa do takiego stanu. Zapadła decyzja, że Jowita zostanie w klinice. Była nieufna, za wszelką cenę chciała uciekać. – Zostawiłem ją na godzinę i pojechałem kupić smycz, obrożę i kocyk. Kiedy wróciłem, Jowitka na powitanie zaczęła lizać mi ręce – opowiada wzruszony Dominik. Teraz suczka, gdy tylko usłyszy lub zobaczy człowieka, prosi, żeby ją pogłaskać i przytulić. Lgnie do dorosłych i dzieci, choć jeszcze niedawno na nie warczała. Nadal jednak warczy na koty i niektóre suczki. Ciągle też wymaga opieki weterynaryjnej, choć nabrała już ciała i porosła futrem.
Lusia jest starsza od Jowity. Kiedy pod koniec lutego trafiła pod opiekę lekarza weterynarii, miała nużycę, zaawansowaną dermatozę, wiele głębokich ran i gronkowca. Ma się dużo lepiej, choć trudno ją jeszcze nazwać zdrową. Najważniejsze, że przeżyła.
Takich szczęśliwych, uratowanych z pseudoschroniska w Nowej Ligocie psów jak Jowita i Lusia jest pół setki. A trzy razy tyle psich nieszczęść wciąż czeka na swoją szansę…
Łzy
Gdyby nie interwencja wolontariuszy Straży dla Zwierząt w Pogotowiu dla Małych Zwierząt Marzenny Sobańskiej w Nowej Ligocie koło Oleśnicy (Dolny Śląsk), tych 50 psów być może nie dożyłoby spotkania ze swoim człowiekiem. To, co wolontariusze zobaczyli, gdy 6 stycznia weszli na teren obejścia Sobańskiej, wprawiło ich w osłupienie, z którego do dziś się nie otrząsnęli. – Był wieczór – opowiada Dawid Karaś ze Straży dla Zwierząt. – Pracownik schroniska powitał nas stwierdzeniem: „K…, wchodźcie. Może to się wreszcie skończy”.
– Uderzył nas przeraźliwy fetor – opowiada Monika Zawadzka, która wraz z Dawidem i Edytą Siemiątkowską ze Straży dla Zwierząt zobaczyła to miejsce. – W ciemnych, uwalanych odchodami boksach wyły przerażone psy. Były wśród nich takie, które wyć już nie mogły. Z otwartymi ranami, przeraźliwie wychudzone, chore – umierały. Tak jak bezimienna bokserka z ropiejącymi ranami i gronkowcem, której weterynarz skrócił męki zastrzykiem usypiającym.
W pomieszczeniu gospodarczym strawę dla psów (później się okazało, że to rozmoczona śruta) gotował pijany mężczyzna. O zakrapianych balangach na terenie posesji Marzenny Sobańskiej od dawna zresztą krążyły w okolicy legendy. Psy były zdane na siebie.
Chore zwierzęta biegały ze zdrowymi, suki z psami. Część czworonogów była poza nieszczelnym ogrodzeniem. Mieszkańcy Nowej Ligoty bali się o swoje bezpieczeństwo. Tym bardziej że wokół obejścia Sobańskiej w płytkich dołach leżały zwłoki padłych psów, które w ten sposób grzebano od ośmiu lat.
– Byłem zdumiony, że takie miejsca naprawdę jeszcze istnieją – mówi Dawid Karaś – że są tuż obok i że nikt nie chce ich dostrzec.
– Wsiedliśmy do samochodu i milczeliśmy jakieś pół godziny. Wszyscy płakaliśmy – wspomina Monika Zawadzka. – Jeszcze tego samego dnia, mimo późnej pory, zawiadomiliśmy policję, a ta powiatowego lekarza weterynarii.
Ratunek
Księgi ewidencyjne kończą się na zapiskach z 2005 r. Zwierząt w schronisku w żaden sposób nie znakowano. Nikt nie kontrolował ich napływu. Dawid Karaś ocenia, że jest w nim miejsce dla 50-60 psów, tymczasem wolontariusze SdZ i towarzyszący im lekarze weterynarii doliczyli się około 200. Wszystkie wymagały leczenia.
Marzenna Sobańska podpisała upoważnienie, które daje Straży dla Zwierząt pełne prawa do opieki nad psami i organizacji adopcji. Sama opuściła Nową Ligotę.
Nowi opiekunowie schroniska najpierw zajęli się psami – zorganizowali im opiekę weterynaryjną, niektórym znaleźli domy tymczasowe lub docelowe. Wywieźli błoto i śmieci. Zasypali „dół śmierci”, który stanowił poważne zagrożenie epidemiologiczne. Wprowadzono zakaz przyjmowania nowych zwierząt.
W najbliższym czasie stare boksy zostaną zamknięte, a psy trafią do nowych kojców na świeżym powietrzu. Trwają też prace nad uszczelnieniem ogrodzenia.
Pod koniec lutego SdZ skierowała do Prokuratury Rejonowej w Oleśnicy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zawiadomienie to dotyczy nie tylko Marzenny Sobańskiej i jej pracowników, ale też Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w Oleśnicy oraz wójtów (burmistrzów) 36 gmin i miast, którzy kierowali do Nowej Ligoty wyłapywane na swoim terenie zwierzęta. Przesłuchano część świadków, toczy się postępowanie przygotowawcze. Prokurator rejonowy Jerzy Szymczak nie chce mówić o szczegółach. Oświadczył tylko, że postępowanie jest na etapie średnio zaawansowanym.
Minęły niespełna cztery miesiące, odkąd wolontariusze odkryli pseudoschronisko w Nowej Ligocie. Psy przybrały na wadze. Nie mają ran, nie taplają się w błocie. Czy są szczęśliwe? Jeszcze nie, bo wciąż nie mają swojego pana i swojego domu.
Nie tylko Ligota
Z raportu Hycel 2005 wynika, że 57 proc. polskich schronisk jest przepełnionych. Kolejnym, wciąż narastającym problemem jest liczba psów utraconych (padłe, uśmiercone, zbiegłe). W 2005 roku było ich ponad 16 tys. Niektóre placówki mają skandalicznie wysoki, sięgający 80 proc. odsetek psów utraconych. Za takie rakarnie uchodzą schroniska w Chorzowie, Myszkowie, Radomiu, Tomaszowie Mazowieckim, Ostrowi Mazowieckiej i Suwałkach.
Inny problem to niepokojące luki w księgach ewidencyjnych. W latach 2003-2005 bez wieści zniknęły 3334 psy, co odpowiada stanowi 10 dużych schronisk! Można się tylko domyślać, co się z tymi psami stało.
Polska do tej pory nie podpisała Europejskiej Konwencji Ochrony Zwierząt Domowych z 1987 r., choć zrobiły to takie państwa, jak Rumunia i Azerbejdżan. Podpisanie konwencji oznacza, że nasz kraj musiałby nadzorować niekontrolowane teraz rozmnażanie zwierząt domowych i przyjąć, że opieka schroniskowa może być prowadzona tylko jako działalność niedochodowa. (pełen tekst raportu na www.psianiol.org.pl)
Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.
Zobacz powiązane artykuły
21.11.2024
Zrób coś wyjątkowego na Święta – dołącz do akcji #CharytatywnaChoinka!
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Święta to czas, kiedy obdarowujemy bliskich prezentami i dzielimy się ciepłem. A co z tymi, którzy nie mają rodziny ani domu? Dzięki akcji #CharytatywnaChoinka, organizowanej przez Fundację Sarigato w ramach projektu „Karmimy Psiaki”, każdy z nas może sprawić, że zwierzęta w schroniskach poczują magię Świąt. To już siódma edycja tej wyjątkowej inicjatywy, w której pomagamy czworonożnym podopiecznym z całej Polski.
undefined
07.11.2024
Co warto kupić dla pupila? Poradnik zakupowy!
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Zwierzęta domowe mają dobroczynny wpływ na ludzi. Badania dowodzą, że kontakt z czworonogami redukuje stres, pozwala rozładować napięcie, zachęca do aktywności fizycznej. Zwierzęta uczą swoich opiekunów empatii, okazywania uczuć. Miłości psa czy kota nie do się porównać z niczym innym, pupile kochają bezwarunkowo.
undefined
28.10.2024
"Postaw na łapy. Dosyp coś od siebie"! Ruszyła akcja wsparcia zwierząt z terenów powodziowych
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Już dziś dobiega końca akcja, w której Radio 357 i marka Biofeed połączyły siły, by wesprzeć zwierzęta w schroniskach dotkniętych skutkami powodzi w Polsce. Inicjatywa zakłada, że każde 15 zł przekazane przez patronów radia, to kilogram karmy przekazany przez darczyńców, a BIOFEED dokłada od siebie drugi kilogram!
undefined