14.10.2013
Prezes, przyjaciel alkoholika
psy.pl
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Oto historia, jakich wiele, ale jednak inna – tak jak inny jest każdy bezdomny pies i okoliczności, w których ten dom stracił…
fot. Facebook
Któregoś mroźnego poranka odprowadziłam synka do przedszkola, wstąpiłam do sklepu i skierowałam się w stronę domu. Na mojej drodze stanął trzęsący się, uroczy czarno-biały kundelek. Jak to na wsi, na której się mieszka bywa, kojarzyłam tego osobnika. W reklamówce miałam jedyną nadającą się dla niego rzecz do jedzenia – drożdżówki. Dałam mu jedną, którą pochłonął w błyskawicznym tempie. Popatrzył na mnie z wdzięcznością, takimi uśmiechniętymi, ciepłymi oczyma.
Tak podbił moje serce. Od razu się zaprzyjaźniliśmy – wtedy nie wiedziałam jeszcze, że na dłużej. Dowiedziałam się, że psiak ma na imię Prezes i 10-11 lat. Jego właściciel to dobry człowiek, ale alkoholik, który zwierzaka zaniedbywał. Prezes jakoś sobie jednak radził – na posiłek przychodził do sąsiada. Jeśli sąsiada akurat nie było, siadał pod moją bramą i czekał, aż się pojawię. Czasem sygnalizował swoją obecność szczeknięciem.
Szybko załapałam, o co chodzi i wiedziałam, kiedy sąsiada nie ma. Prezes był wdzięczny za pomoc, ale nie nadużywał jej. Jeśli zdarzyło mu się akurat dostać posiłek od właściciela, do sąsiada nie przychodził. Jeśli z kolei zjadł u sąsiada, nie pojawiał się u mnie. I tak to się jakoś toczyło.
Któregoś dnia, a było to latem, wróciłam do domu bardzo późno. Nie mogłam wiedzieć, że sąsiada nie było. W nocy, tak około 2, obudziło mnie charakterystyczne szczekanie. Zeszłam na dół, a przy bramce siedział Prezes, z językiem przy brodzie, dyszący z pragnienia. Gdy dostał wodę, nie wypił jej, tylko błyskawicznie ją pożarł. Od tej pory garnek z wodą stanął przy mojej furtce, a ja zrozumiałam, że jestem odpowiedzialna za psa, który sam sobie mnie wybrał.
Nigdy nie przyszło mi do głowy, by odebrać tego psa właścicielowi, ponieważ Prezes kochał go nad życie. Wiernie pilnował nie tylko domu swego opiekuna, ale i jego samego – potrafił godzinami leżeć przy alkoholiku. Towarzyszył mu w drzemkach pod jabłonią i w wycieczkach do sklepu, pod którym razem zresztą wysiadywali. Opuszczał swego przyjaciela tylko w poszukiwaniu jedzenia, ale potrafił przerwać posiłek, gdy pod jego domem ktoś się zatrzymał.
Ludzie we wsi nigdy nie lubili Prezesa – jak każdego psa, który żyje samopas, mieszka na nieogrodzonej posesji, czasem pogoni rower lub kogoś, kto zbyt długo stoi w pobliżu jego domu. Psa nazwali „agresorem” i od dawna próbowali się jakoś pozbyć. Wiedziałam o tym, co myślą ludzie, ale też nieraz przeszło mi przez myśl, że z samotnie żyjącymi alkoholikami może być różnie i nie wiadomo, jak długo Prezes będzie miał – nie końca idealny, ale jednak – dom.
Nie sądziłam, że sprawy potoczą się tak szybko. Od kilku dni Prezes zachowywał się nienaturalnie – wszędzie biegał albo za sąsiadem, albo za mną. Myślałam, że skoro zrobiło się zimno, pies potrzebuje więcej jedzenia. Ale nie chciał jeść. Próbował powiedzieć mi coś innego… Okazało się, że od kilku dni jego właściciel leży martwy w domu. Pochówek pana i szybka decyzja, co z psem – uśpić. Bo stary, bo agresywny, bo skoro właściciel nie żyje, to nie wiadomo co z nim zrobić.
Załamanego zwierzaka zgarnęłam do siebie. Uciekał pilnować swojego domu. Widział, jak wynosili nieżyjącego właściciela, piszczał. Ale pod domem siedział nadal, nie chciał się stamtąd ruszyć.
Nie było możliwości, by Prezes został u mnie, choć o niczym innym bym nie marzyła. Znalazło się dla niego miejsce w hotelu Przystanek Psykoty. To nie jest miejsce docelowe, pobyt tam trzeba będzie opłacać, ale wtedy jest szansa na znalezienie mu domu stałego. Przed nim także zabiegi weterynaryjne. Jestem załamana jego losem, to nasz wspólny dramat. Prezes spędził życie na dworze i do tego jest przyzwyczajony, jego zwyczaje to leżenie na trawie i obserwowanie terenu. Ale musi też mieć towarzystwo człowieka.
Może znajdzie się ktoś, kto przygarnąłby Prezesa? Szczyt marzeń, to dobry człowiek i ciepła buda…
Mariola Niżałowska, Luboszyce (koło Góry)
Najświeższe informacje – Prezes to pies ideał. Zachowuje czystość, toleruje inne psy, a także koty, jest zdyscyplinowany, zna swoje miejsce, wzorowo podróżuje samochodem. Do wyleczenia jest jego skóra – całe szczęście ma tylko podrażnienie odpchelne, dostanie antybiotyk i będzie po krzyku. Nic, tylko psinę brać i kochać. Tylko gdzie ten dom?
Górowski Wolontariat dla Zwierząt (Mondo Cane – sekcja Góra)
Kontakt w sprawie Prezesa: tel. 794 988 467.
Wsparcie finansowe na hotel i zabiegi weterynaryjne można kierować na konto:
Fundacja MONDO CANE
ul. Grodziska 13
96-321 Żabia Wola
NIP 5291801195
konto Bank Pekao S.A. 58 1240 6348 1111 0010 4518 3305
Zagranica: pay pal – fundacja.mondocane@gmail.com
IBAN PL58124063481111001045183305
Psy.pl to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.
Zobacz powiązane artykuły
04.05.2025
Kaganiec weterynaryjny może być groźny dla zdrowia psa!
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Jeśli twój czworonóg z różnych względów musi nosić kaganiec, pamiętaj – kaganiec weterynaryjny nie nadaje się na spacery ani do autobusu! Czym grozi taki błąd?
undefined
23.04.2025
Pies uratowany spod falochronu! Niezwykła akcja ratunkowa w Kołobrzegu
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
To miała być spokojna niedziela. Jednak spacerowicze przy kołobrzeskim falochronie natknęli się na coś, co poruszyło całe miasto – spod betonowych gwiazdobloków wydobywał się piskliwy głos uwięzionego psa.
undefined
17.04.2025
Policyjne psy w akcji – Tolo i Karzeł odnaleźli zaginionych!
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Nie tylko ludzie ratują ludzi. Czasem to właśnie cztery łapy i niezawodny węch robią największą różnicę. Dzięki pracy policyjnych psów służbowych – Tolo i Karła – w ostatnich dniach udało się odnaleźć dwoje zaginionych: starszą kobietę oraz chłopca, który oddalił się z domu. Każda z tych historii ma wspólny mianownik – czas działał na niekorzyść, a pomoc... miała cztery łapy!
undefined