Niedaleko pada jabłko od jabłoni – wywiad z Katarzyną Bujakiewicz

Paulina Król Redaktor Naczelna

Paulina Król

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

O dziecku, które było psem i amstafie udającym grę na trąbce - opowiada Katarzyna Bujakiewicz.

Bujakiewicz z psem

fot. Celestyna Król

Wywiad z magazynu „Mój Pies i Kot” nr 6(24)/2017. Z Katarzyną Bujakiewicz rozmawia Paulina Król.

Szczeniaki i dorosłe, husky, mopsiki, owczarki niemieckie, a nawet ślepy pekińczyk – Kasia woziła je z Poznania do Warszawy i odwrotnie, aby psiaki dotarły do domów, w których na nie czekano. Swego czasu jeździła tą trasą trzy razy w tygodniu, więc kiedy była potrzeba, fundacje prosiły właśnie ją. Nigdy nie odmówiła, bo pomaganie ma we krwi. Nie zawsze było łatwo, gdyż jej suczka Oxa wszędzie z nią podróżuje, więc kiedy wiozła dodatkowo dwa wilczury, one siedziały z tyłu, a Oxa z przodu, żeby mniej na siebie szczekały.

Kiedyś zabrała dwa szczeniaki husky i w jednym tak się zakochała, że potem ciężko było jej się z nim rozstać. Ślepego pekińczyka odbierała z domu tymczasowego. Tymczasowa opiekunka, która zdążyła go pokochać, płakała, pies przestraszony też płakał. W drodze musiała go przełożyć na przednie siedzenie i jedną ręką cały czas głaskać, żeby się uspokoił. Podczas podróży, jak wspominała, „rozmawialiśmy sobie”. Gdy dotarli do celu, z bólem w sercu i ze łzami w oczach oddała go nowej pani. Ale ustaliła, że pani będzie zdawać relację, czy jest cały i zdrowy.

Amstafka

O tym, że będziesz się udzielać charytatywnie, już dawno temu wróżka wyczytała z kart.

Wtedy wydawało mi się to zaskakujące. Kiedy osiem lat temu pojawiła się nasza suczka Oxa – amstaf – poznałam tę rasę i zakochałam się w niej. I w sposób naturalny wraz z moim partnerem Piotrem, który już od dziecka miał amstafy, związaliśmy się z fundacją Ast ratującą te psy.

Wtedy panowała moda na amstafy i liczba porzucanych psów była ogromna. Bo nie spełniały oczekiwań, bo były za bardzo pobudzone, bo pojawiło się dziecko. Wszystkie problemy wynikały z niewiedzy. A to przecież cudowna rasa i bardzo fajna dla dzieci, ale jej przedstawicielom, jak każdym innej rasy, trzeba poświęcić czas na wychowanie.

Czasem, jak ktoś mnie zagadnie, czy to pies morderca, to żartobliwie odpowiadam, że tak, bo może zalizać na śmierć. Niestety, nawet weterynarze powielają te stereotypy. Napisała do mnie pewna pani, która przygarnęła pitbulla red nose i kiedy poszła z nim do weterynarza, ten złapał się za głowę, jak mogła wziąć tak strasznego psa. Wskazałam jej odpowiednie szkolenie, poleciłam moją zaprzyjaźnioną lekarkę weterynarii i teraz jest mi wdzięczna, bo wcześniej, kiedy pies kichnął, myślała, że chce zaatakować, a dziś ma najbardziej przytulaśnego zwierzaka na świecie. Amstafowi wystarczy powiedzieć coś miłego i już cały tył chodzi radośnie razem z ogonem.

Pomagam kilku schroniskom, jak tylko się da. Jestem na każde hasło: biorę udział w sesjach fotograficznych, wspieram fundację Ast, kiedy jest kłopot z wydostaniem jakiegoś amstafa ze schroniska. Nagrałam głos do filmu fundacji Ast, pokazującego prawdziwą stronę terierów typu bull (TTB). Zawsze mam przygarniętego wirtualnie amstafa z fundacji i to najczęściej takiego, który nie ma szans na adopcję. Zachęcam też do mądrych decyzji o wzięciu psa, by był dostosowany do możliwości rodziny. Jest tyle fajnych psów, małych i dużych, młodych i starszych czekających na domy. Szczególnie polecam te, którymi zajmują się fundacje ratujące konkretne rasy, bo tam wiedzą, jaki pies ma charakter i dla kogo się nadaje.

W Twoje ślady idzie już siedmioletnia córka Ola.

Ciągle przyprowadzamy do domu jakiegoś zagubionego psa i potem jeździmy po okolicy i szukamy właściciela. Z okazji Dnia Dziecka Ola miała życzenie, żebyśmy pojechały do schroniska w niedalekim Przyborówku. Nazbierałyśmy różne potrzebne rzeczy, kupiłyśmy karmę i pojechałyśmy wyprowadzić pieska na spacer. Dwa dni później znowu chciała tam pojechać. Musiałam postawić personel na nogi, bo było dość późno.

Przypomnę, że kiedy robiliśmy w 2010 roku sesję zdjęciową i wywiad do „Mojego Psa”, to byłam tam z kilkudniowym oseskiem, a wkrótce potem wraz z miesięczną Olą w nosidełku wspierałam akcję „Zerwijmy łańcuchy” w Poznaniu.

Ola odkłada pieniążki na pieski, jak tylko mamy jakiś niepotrzebny kocyk, to od razu mnie mobilizuje, żeby zawieźć do Przyborówka. Nie ma mowy, żeby jakiś dywan został wyrzucony, bo nasz mały strażnik pilnuje, żeby trafił do schroniska. Jej wrażliwość na zwierzęta ukształtowała się naturalnie, przesiąknęła tym, co my robimy. Zresztą bardzo też dba o Oxę: nalewa jej wody do picia, sprząta i układa kocyk w klatce Oxy, goni Piotra, żeby wyczyścił psu zęby.

Bujakiewicz na akcji Zerwijmy łańcuchy

Dziecko i pies wychowywali się razem. Czy było to trudne?

Przez rok regularnie pracowaliśmy z Oxą, więc kiedy urodziła się Ola, łatwiej było porozumiewać się z psem. Musieliśmy tylko nauczyć Oxę zachowania przy dziecku. Ale też Olę, jak należy obchodzić się z psem. Teraz mamy pełne zaufanie, a mimo to nigdy nie pozwoliłabym na zabawę dziecka z psem bez kontroli dorosłego.

Na początku okazało się, że kołyska jest złym pomysłem, bo Oxa trącała ją nosem i Ola mogła wypaść. Kładłyśmy się więc we trzy na podłodze, żeby pies mógł powąchać tę ruszającą się małą istotę. Wiadomo, że małe dziecko łapie psa za ogon, uszy czy skórę, więc uczyłam Olę, że musi być delikatna. Nie pozwalałam na żadne agresywne zabawy.

Kiedy Ola była już świadoma tego, że Oxa to jej pies, to pierwsze kroki kierowała do niej. Przez chwilę było to zabawne, bo Ola chyba myślała, że jest psem, i bardzo długo raczkowała i szczekała jak pies. Wypijała też wodę z psiej miski. Często zasypiała wtulona w psa. Dzisiaj patrzę ze wzruszeniem na ich wzajemną bliskość. Ola po przebudzeniu od razu wita się z Oxą, zagląda do jej domku. Oxa często podkłada się pod Olę jako podgłówek i razem odpoczywają, a mała rączka Oli głaszcze wielkiego psa. I to Ola nauczyła psa spać na kanapie.

W Wielkanoc „sprzedaliśmy” Olę kuzynce i postanowiliśmy obejrzeć sobie we dwoje „Gwiezdne wojny”. Zrobiliśmy zaciemnienie, uszykowaliśmy przekąski, a tu nagle zjawia się Oxa i zadowolona układa się na kanapie. Myślała, że to pora spania, bo kiedy jest ciemno, to dla niej znak, że jest czas na wieczorne przytulanie.

Oxa jest ważnym członkiem rodziny.

Nie mogę zrozumieć ludzi, którzy psa, z którym żyli wiele lat, przywiązują w lesie do drzewa. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby znęcać się nad psem. Nie pojmuję też ludzi, dla których przejmowanie się psią kupą czy zdrowiem jest oznaką wariactwa.

Gdy wyjeżdżam bez Oxy, a zdarza się to rzadko, od razu dzwonię, by zapytać, jak się czuje, czy wszystko w porządku. Gdziekolwiek jedziemy, moszczę jej kontener poduszkami i kocykami, bo amstaf musi mieć mięciutko.

Byliśmy któryś raz z rzędu w górach w Austrii, oczywiście z Oxą, która zwiedziła z nami pół Europy. Jak zwykle dużo razem biegałyśmy. Ulice były posypane jakąś ekologiczną substancją, żeby ludzie mogli swobodnie chodzić po śniegu. Myłam Oxie łapy i podbrzusze po każdym bieganiu, ale któregoś dnia odmówiła wyjścia ze swojego kontenerka. Zamiast amstafa ujrzeliśmy shar peia, tak była opuchnięta.

Po nieudanym leczeniu sterydami na miejscu pojechaliśmy do kliniki pod Innsbruckiem. Okazało się, że jest poparzona tym ekologicznym środkiem i musi zostać tydzień w szpitalu. Przedłużyliśmy pobyt, odwiedzaliśmy ją regularnie. Była pod dobrą opieką, ale czuła się tam jak pies w schronisku.

Nigdy nie zapomnę, jak byłam przerażona, kiedy ją odbieraliśmy, bo w psie nie było ducha, żadnych emocji. W ogóle nas nie zauważała, jak pies z autyzmem. Dopiero kiedy zobaczyła Olę, ożywiła się i powoli zaczęła do nas wracać.

Bujakiewicz i amstaf

Podobno Oxa jest gadułą.

Oxa to wesoły, często uśmiechnięty pies, a do tego śmieszny, bo dużo gada, i to nie tylko w Wigilię. Jak chce wyjść na dwór, to idzie do Piotra, robi pysk w ciup i wydaje dźwięki przypominające szczekanie.

Kiedy chce jeść, zbliża pysk do mojej twarzy, najpierw ziewnie, a potem wydaje dźwięki, jakby grała na trąbce, po czym szczeka. Nie mówi ludzkim głosem, ale zawsze doskonale się rozumiemy. Z roku na rok staje się coraz bardziej kochana.

Katarzyna Bujakiewicz – poznanianka, popularna aktorka teatralna i filmowa, najbardziej znana z seriali „Na dobre i na złe” oraz „Magda M.”. Dubbingowała tytułową postać w serialu „Cziłała z Beverly Hills”.

zdjęcie główne: Celestyna Król

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

Paulina Król Redaktor Naczelna
Paulina Król

Była redaktor naczelna portali PSY.PL i KOTY.PL. Szczęśliwa opiekunka dwóch wyżłów włoskich – Antosi i Pinokia – oraz papugi Karola.

Zobacz powiązane artykuły

Magazyn „Mój Pies i Kot” już w sprzedaży! To ostatnie wydanie! Wraz z nim – notes 3D

Ten tekst przeczytasz w 1 minutę

Od dzisiaj w sklepach sieci Biedronka możecie znaleźć ostatnie wydanie magazynu „Mój Pies i Kot”. Dodatkiem jest notes 3D.

notes 3d mój pies i kot

undefined

Zbuduj dom. Rozwiązanie quizu

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

W najnowszym magazynie „Mój Pies i Kot” opublikowaliśmy quiz. Odpowiedz na pytania i sprawdź, jakie zwierzę zamieszka w twoim domu marzeń.

dom marzeń, zwierzę marzeń

undefined

Ile procent. Rozwiązanie quizu

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

W najnowszym magazynie „Mój Pies i Kot” opublikowaliśmy quiz. Na ile procent kochasz zwierzęta? Rozwiąż quiz i sprawdź!

serce

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się