Obcinała ogony dobermanom. Kara? 800 zł

author-avatar.svg

Magdalena Ciszewska

Ten tekst przeczytasz w 1 minutę

800 zł – na tyle Sąd Rejonowy w Hrubieszowie wycenił krzywdę, która spotkała trzy szczenięta rasy doberman. Taka kara za obcinanie ogonów spotkała technik weterynarii Beatę Ł.

Kara za obcinanie ogonów

fot. Shutterstock

Kara za obcinanie ogonów została określona w wyroku, który zapadł w 22 lutego tego roku w hrubieszowskim sądzie. Wyrok dotyczył sytuacji z ubiegłego roku.

[Sąd] uznał Beatę Ł. za winną tego, że w okresie od marca 2017 roku daty bliżej nieustalonej do 30 maja 2017 roku w jednej z miejscowości powiatu hrubieszowskiego znęcała się nad trzema psami rasy doberman poprzez przeprowadzenie zabiegu przycinania ogonów wykonanego w celu zmiany wyglądu zwierzęcia niestanowiącego dozwolonego prawem zabiegu lub procedury – cytuje wyrok sądu na swym facebookowym profilu Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege.

Obcinanie psom uszu i ogonów – zwane kopiowaniem – jest w Polsce od wielu lat prawnie zabronione. W ten sposób kiedyś „uatrakcyjniano” wygląd psów takich ras jak doberman, dog niemiecki czy owczarek środkowoazjatycki. Niestety wbrew prawu dzieje się to także dzisiaj.

Kara za obcinanie ogonów dla technik weterynarii

W opisywanej sprawie jeszcze bardziej poruszające jest to, że zabieg wykonała osoba będąca technikiem weterynarii, czyli kimś, komu powinno leżeć na sercu dobro psów. Do tego zrobiła to własnym psom, po to, by sprzedać je potem po 1200 zł. W tym kontekście kara za obcinanie ogonów ustalona przez sąd wydaje się niewspółmierna.

Właśnie ze względu na rażącą niewspółmierność kary (to najłagodniejszy jej wymiar w takiej sytuacji, czyli grzywna w wysokości 80 zł stawek dziennych przy wyznaczeniu stawki dziennej w wysokości 10 zł) Fundacja Ex Lege złożyła apelację od wyroku. Zwróciła też uwagę, że Sąd Rejonowy w Hrubieszowie prawidłowo ustalił, że stopień społecznej szkodliwości czynu popełnionego przez oskarżoną był znaczny, co wynika z uzasadnienia wyroku.

Będzie apelacja

Beata Ł. jako technik weterynarii, a także członek stowarzyszenia hodowców psów w pełni świadomie zadawała ból i cierpienie szczeniętom wyłącznie w celu podniesienia ich atrakcyjności handlowej, a tym samym osiągnięcia ich kosztem korzyści majątkowej – kosztem cierpienia zwierząt. Beata Ł. z uwagi na wykonywany zawód z całą pewnością zdawała sobie sprawę z tego, iż przeprowadzony przez nią zabieg, mający na celu wyłącznie ukształtowanie pożądanego przez potencjalnego nabywcę wyglądu psa, dostarczał zwierzętom niczym nieuzasadnionego, niepotrzebnego bólu i stresu – czytamy na profilu Fundacji Ex Lege na Facebooku.

Apelację od wyroku w sprawie Beaty Ł. ma rozpatrzyć Sąd Okręgowy w Zamościu.

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Magdalena Ciszewska

Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się