Pies byłego proboszcza leżał wycieńczony pod kościołem

author-avatar.svg

Magdalena Ciszewska

Ten tekst przeczytasz w 1 minutę

W niedzielne przedpołudnie w pobliżu kościoła w jednej z podlubelskich wsi leżał słaby, z trudem oddychający pies. Okazało się, że to pies proboszcza, który wcześniej kierował tą parafią. Zwierzakowi pomogła kilkunastoletnia wolontariuszka, która akurat przyjechała do kościoła z Lublina.

Pies proboszcza

fot. Facebook / Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege

W upalne niedzielne przedpołudnie w kościele w jednej z podlubelskich wsi trwała msza. W pobliżu kościoła leżał wycieńczony, osowiały pies (później się okaże, że to pies proboszcza, który wcześniej kierował parafią). Nikt nie zwracał na niego uwagi, nie próbował mu pomóc. Jego losem zainteresowała się dopiero kilkunastoletnia wolontariuszka, która wraz z rodziną przyjechała do kościoła z Lublina.

Pies się nie podnosi, oddycha z trudem, miejscami przerzedzona, skołtuniona i zalepiona brudem sierść odkrywa zaczerwienienia na brzuchu i wewnętrznych powierzchniach ud, wśród niej kłębią się liczne pasożyty. Pies jest słaby, osowiały – napisano na facebookowym fanpage’u Fundacji na Rzecz Obrony Praw Zwierząt Ex Lege.

Wolontariuszka, o której mowa, współpracuje z fundacją Ex Lege. Zrobiła zdjęcia psa, nakręciła filmik i wysłała do fundacji. Tam natychmiast zdecydowano o tym, żeby pojechać na miejsce. Gdy wolontariusze dotarli do podlubelskiej wsi, psa nie było pod kościołem, zaczęli więc go szukać.

Czyj to pies? No jak to – to pies proboszcza!

Dopytujemy okolicznych mieszkańców o los zwierzęcia. Kto go zna? Do kogo należy? I tu jesteśmy zszokowani! Znają wszyscy! Wszyscy określają stan psa jako zły i potwierdzają, że pies żyje wolno, bez stałego miejsca zabezpieczającego go przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, jednak trzyma się terenu parafii, ponieważ… od wieku szczenięcego należał do księdza, który ponad rok temu odszedł na emeryturę i wyprowadził się z parafii. Według napotkanych przez nas osób, ów ksiądz zostawił go, nie powierzając nikomu nad nim opieki! – piszą wolontariusze na fanpage’u Ex Lege.

Obecny proboszcz potwierdza, że to pies proboszcza, który wcześniej kierował parafią. Okazuje się, że pies jest dokarmiany przez uczniów i pracowników szkoły podstawowej w czasie roku szkolnego, ale teraz… są wakacje. I nie ma kto tego robić. Proboszcz wystawił dwie miski z wodą (niestety brudną) i czasem daje mu coś do jedzenia. Wolontariusze dalej szukają psa i w końcu go znajdują.

Po piąte – nie zabijaj!

Pies dużej rasy, starszy, wyniszczony, wychudzony, słaniający się na nogach, brudny, ze skołtunioną sierścią, cuchnący. Serce pęka, rozum nie ogarnia, łzy cisną się do oczu. Jak się dowiedzieliśmy, pies nigdy nie chodził na smyczy. Mimo że jest podobno łagodny w kontaktach z ludźmi, resztką sił reaguje agresywnie na próbę schwytania, założenie obroży, włożenie do klatki transportowej – piszą wolontariusze Ex Lege na Facebooku.

Psa udało się przewieźć do całodobowej kliniki weterynaryjnej  i jest w trakcie badań. Ex Lege prosi o wsparcie, bo już pierwsza doba w klinice kosztuje 900 zł.

Pomóżcie nam w walce o jego życie. Link do zbiórki: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/popiateniezabijaj.

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Magdalena Ciszewska

Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2005 roku sekretarz redakcji miesięcznika „Mój Pies”, a później także autorka tekstów na portalu PSY.PL. W dzieciństwie wychowywała się z suczką owczarka niemieckiego o imieniu Diana.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się