„To nie była hodowla, a masowa wylęgarnia psów”. Zapadł wyrok w sprawie pseudohodowli z Dobrcza

author-avatar.svg

Alicja Kowalska

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

O tej pseudohodowli, w której w skandalicznych warunkach przebywało 170 zwierząt, pisaliśmy w lutym 2017 roku. Teraz w tej głośnej sprawie zapadł wyrok.

170

Pseudohodowla prowadzona przez małżeństwo – Izabelę i Romana G. – znajdowała się w Dobrczu pod Bydgoszczą. Cały interes był legalny, gdyż hodowla była zarejestrowana w stowarzyszeniu. Stowarzyszenie to wystawiało szczeniakom i kociakom metryki, a we władzach zasiadali… Izabela i Roman G. Wszystko skończyło się w lutym 2017 roku, gdy na teren posesji małżeństwa weszli pracownicy Pogotowia dla Zwierząt wraz z policją. Na miejscu zastali 170 psów i kotów, które utrzymywane były w warunkach przypominających tylko jedno. Obóz koncentracyjny.

Jak wyglądała hodowla 170 czworonogów?

Taką dużą ilość zwierząt w domu jednorodzinnym małżeństwo przetrzymywało w klatkach. Klatki poustawiane były często piętrowo, a wszystko wysmarowane było odchodami. Fetor, jaki wydobywał się z pomieszczeń, był nie do wytrzymania. Suki wraz z maluchami także leżały w tych odchodach, były bardzo słabe i często ranne. Sprawa wyszła na jaw, gdy do Pogotowia dla Zwierząt zgłosili się nabywcy szczeniaka. Ludzie ci kupili pieska, który okazał się chory, poza tym był cały ubrudzony odchodami. Wiedzieli, że w hodowli znajdującej się w Dobrczu na pewno jest więcej zwierząt i z pewnością potrzebują one pomocy. Nikt jednak nie spodziewał się, że zwierząt może być tak dużo (aż 170!) i że są one przetrzymywane w tak skandalicznych warunkach. Z żadnego z trzech pomieszczeń, w których przyszło im żyć, nigdy nie wychodziły.

Wyrok dla sprawców

Izabela i Roman G. zostali oskarżeni o znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Sąd pierwszej instancji skazał ich wcześniej na 1 rok i 8 miesięcy więzienia. Jednak od tego wyroku odwołała się prokuratura, uznając go za zbyt niski. Kilka dni temu apelację rozpatrywał Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, który podwyższył sprawcom karę.

Ostatecznie Izabela G. za znęcanie się nad zwierzętami usłyszała karę 1 rok i 7 miesięcy więzienia, a Roman G. – 1 rok i 2 miesiące pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczono jednak areszt tymczasowy, który trwał prawie 7 miesięcy, więc oskarżeni wyjdą na wolność szybciej. Dodatkowo sąd zasądził też nawiązkę w wysokości 40 tysięcy złotych na rzecz Pogotowia dla Zwierząt. Oficjalnie też małżeństwo przestało być właścicielami tych 170 uratowanych zwierząt. To o tyle ważne, że do tej pory psy i koty przebywały w domach tymczasowych. Teraz będzie już można szukać im domów stałych. Ani Izabela G., ani jej mąż przez 7 lat nie będą mogli posiadać żadnych zwierząt ani mieć z nimi żadnego kontaktu. Wyrok jest prawomocny.

Kto zyskuje, a kto traci

Wyrok, jaki zapadł, można uznać za zadowalający. Coraz częściej w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami zapadają wyroki bezwzględnego pozbawienia wolności. Choć oczywiście nie przywróci to czworonogom straconych lat, które spędziły w fabryce psów, to jednak jest to jasny sygnał, że nie ma tolerancji dla takich działań. Przy tej sprawie warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Małżeństwo G. sprzedawało szczeniaki yorków, buldożków francuskich czy shih tzu po 1,5 tys. zł. Rasowe szczeniaki, pochodzące z hodowli Związku Kynologicznego w Polsce, kosztują ok. 4,5 tys. zł (od tej kwoty zaczynają się ich ceny). Czy naprawdę nabywcy nie są w stanie dopłacić 3 tys. zł, by zostać właścicielami zdrowych fizycznie i psychicznie psów?

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

author-avatar.svg
Alicja Kowalska

Wielbicielka zwierzaków wszelkiej maści i rodzaju, dlatego moja praca to moja pasja :) Opiekunka dwóch niesfornych kocic Lilo i Youki oraz suczki o imieniu Negra.

Zobacz powiązane artykuły

Bohaterowie nie zawsze noszą pelerynę. Poznajcie historię, która przywraca wiarę w ludzi

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Sergio Florian, 44-letni maratończyk z Hawajów, często zachwyca się niezwykłymi widokami. Jednak to, co zobaczył podczas swojego treningu po górach O’ahu, było zaskakujące – nawet jak na jego standardy.

bohaterowie

undefined

„Dawno nie mieliśmy przypadku, w którym tak upodlono psa”. Pieski los na posesji wartej miliony

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Z pseudohodowli trafiła do prywatnego przytuliska, a później do wielkiego domu. Mogłoby się więc zdawać, że historia starszej suczki zakończyła się szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. 

Beza na opuszczonej posesji

undefined

Taro i Jiro: niezwykła historia psów, które cudem przeżyły na krańcu świata

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Arktyka to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i suche miejsce na ziemi. Ten najdalej wysunięty na południe kontynent zajmuje powierzchnię około 14 milionów kilometrów kwadratowych, z czego 98% pokrywa gruby lód. Mimo surowego klimatu i nieprzyjaznego środowiska od dziesięcioleci fascynuje i przyciąga naukowców i badaczy z całego świata. To właśnie tutaj w 1957 roku, w japońskiej stacji badawczej Syowa, miała miejsce jedna z najbardziej niezwykłych psich historii.

taro i jiro

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się