21.05.2020
Zwierzęta mi w duszy grają – wywiad z Anną Lucińską
Paulina Król
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
O miłości do dziobaków, surfowaniu z chihuahuą i magicznych słowach – opowiada Anna Lucińska.
fot. Celestyna Król
Wywiad z magazynu „Mój Pies i Kot” nr 5(52)/2020. Z Anną Lucińską rozmawia Paulina Król.
Bokser Rufus, owczarek niemiecki Rekin i york Pikuś – kolejno z tymi psami Ania się wychowywała. Pikusia wskazał los. Mama Ani odbierała w kwiaciarni wieniec na pogrzeb swojego taty, którego śmierć głęboko przeżywała. Przed nią stał pan z yorkiem. Piesek wskoczył na ramię swojego opiekuna i intensywnie wpatrywał się w mamę. Odniosła wrażenie, że pies się do niej uśmiecha, jakby chciał ją pocieszyć. Pomyślała, że może to znak, aby wzięła pieska, który odwróci jej uwagę od smutnych myśli. Pikuś przeżył prawie 19 lat.
Kiedy już niemal nie widział, nie słyszał i z trudem się poruszał, a miał wtedy 16 lat, pojawiła się bostonka Ani, Gwiazda, która wyzwoliła w nim nową energię. Jej obecność z pewnością przedłużyła mu życie. Ania najcieplej wspomina Rufusa. Z nim jako dziecko mogła robić wszystko, a on cierpliwie to znosił. Była świadkiem, jak słabiutki 14-letni Rufus wyszedł do ogrodu, zrobił siusiu, przewrócił się na bok i mimo masażu serca zrobionego przez tatę już się nie podniósł. Jego odejście było dla Ani ogromną traumą.
Myliłby się ten, kto by sądził, że tylko psy są Ci bliskie.
Jestem zakochana w dziobakach. Wyglądają jak skrzyżowanie bobra z kaczką. Są przepiękne, ale też groźne. To ssaki, ale jajorodne, jedyne ssaki, których samce mają w tylnych nogach kolce z jadem, co jest dziwne w świecie przyrody, a ja lubię wszystko, co dziwne, nawet nazywam siebie dziobakiem. Poleciałam specjalnie do Australii, aby zobaczyć dziobaki w ich naturalnym środowisku. Choć niełatwo je spotkać, to mnie się udało. Niezwykłych przeżyć dostarczył mi pobyt w Afryce Południowej. W Kenii wzięłam udział w nocnym safari. Pierwszy raz zobaczyłam biegnące stado kilkudziesięciu hipopotamów. One wychodzą z wody na żer właśnie w nocy. To niesamowite, jak te wielkie i ciężkie zwierzaki potrafią szybko biegać, nawet do 50 km/h.
Zobaczyłam też mrówkojada, którego podobno widuje się raz na dziesięć lat. Byłam zaniepokojona widokiem dwóch wyglądających na walczące z sobą nosorożce, ale przewodnik mnie uspokoił, że to rodzeństwo i tak wygląda ich zabawa. Wiele można się nauczyć z obserwacji zwierząt. Kiedy mieszkałam w RPA, odkrywałam nasze powiązania z naturą. Góra Stołowa, dwa oceany, mnogość niezwykłych gatunków flory i fauny, to jest miejsce z niesamowitą energią. Tam zwierzęta są u siebie, a my jesteśmy intruzami, wchodzimy do ich domu, zabierając im tereny czy zamykając na jakichś obszarach. Chciałabym pojechać tam w okresie migracji zwierząt. Fascynuje mnie ich inteligencja, to, skąd wiedzą, jak i gdzie się przemieszczać. Są podobne do ludzi – jedne słabsze, inne mocniejsze, jedne bardziej cwane przy zdobywaniu pokarmu, inne leniwe. Tworzą społeczności, w których są zasady i wzajemne relacje.
Zwierzęta bardzo mi w duszy grają. W Cape Town spotkałam też różne psy. Koleżanka miała shih tzu Kokino. Był trochę głupiutki, ale zawsze poprawiał mi humor, kiedy rano biegał z wywieszonym języczkiem. Popularną formą spędzania czasu jest tam pływanie na paddle boardzie ze swoim psem. Deski są szerokie, więc zwierzaki się kładą, czasem zeskakują do wody, żeby sobie popływać, i wskakują z powrotem. Ja surfowałam z chihuahuą znajomych. Piesek od razu się położył na desce i zasnął.
Jakie zwierzaki z Ameryki Południowej zauroczyły Cię w Polsce?
Podczas kręcenia jednego z programów „Wkręceni w randkę” mieliśmy epizod na farmie Alpaki z Zielonych Traw. Nie wiedziałam wcześniej, że alpaki mają tak miłe usposobienie. Nie znoszą samotności, muszą żyć w stadzie, bardzo się do siebie przywiązują. Zdarza się, że kiedy jednej coś się stanie, to druga umiera z tęsknoty. Chętnie podchodzą do człowieka, ale tylko, kiedy same tego chcą. Są wykorzystywane w terapii osób starszych i nadpobudliwych dzieci. Tak mnie zachwyciły, że zadzwoniłam nawet do mamy, czy nie moglibyśmy mieć alpaki w ogrodzie, ale musiałyby być przynajmniej dwie, co byłoby dużym wyzwaniem.
Trudno się dziwić, że taka miłośniczka zwierząt zdecydowała się na psa.
Bardzo odczuwałam brak czworonoga. Sześć lat temu rozstałam się z partnerem i to był dobry pretekst, by spełnić swoje marzenie. W sercu miałam Rufusa, więc kiedy zobaczyłam zdjęcia przypominającego go zwierzaka, tylko w wersji zminimalizowanej, totalnie się w nim zakochałam. Okazało się, że to boston terrier, rasa, której wcześniej nie znałam. Mały i niekłopotliwy, idealnie nadawał się dla mnie. Bostonkę mogę w wiele miejsc zabierać albo bez problemów poprosić o pomoc rodziców, by się nią zajęli. Zresztą rodzice tak się zakochali w tym psie, że nierzadko muszę się godzić na podział: dwa dni u mnie, dwa dni u dziadków. Marzyło mi się zawsze, że mój pies będzie miał na imię Szampon, ale to suczka, zresztą pierwsza w rodzinie. Imię Gwiazda dla mojej bostonki na początku wydawało mi się przewrotne. Przy kręceniu filmiku dla portalu Pudelek.pl, wspierającego akcję portalu Psy.pl „Zerwijmy łańcuchy”, przekonałam się, że to prawdziwa gwiazda. Jest kamera, jest akcja i ona, jak aktorka, nieruchomieje w ustawionej pozycji. Podobnie było podczas zdjęć do tego wywiadu.
Na Instagramie pięknie napisałaś o Gwieździe: „Dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu, iskierko”.
To, co poczułam do Gwiazdy, to bezwarunkowa miłość, jej miłość też jest bezwarunkowa. Od pierwszego spotkania w hodowli, kiedy jak żabka podskoczył do mnie szczeniaczek z lekkim zezem, wyglądający jak nietoperz, mocniej zabiło mi serce. Zawsze możemy na siebie liczyć, bez względu na lepszy czy gorszy humor. Gdy jestem smutna, to biorę ją na ręce, mocno przytulam i całuję w ten pyszczek, który ma taką budowę, jakby był do tego stworzony. Kiedy wyjeżdżam, to bardzo tęsknimy za sobą. Po moim powrocie wita mnie radośnie, potem nie może się ode mnie odkleić, przynosi zabawkę, żeby jej rzucać, by w końcu zasnąć na moich kolanach. Wtedy obydwie jesteśmy szczęśliwe. Czasem musiałam ją zostawić samą w domu i wracałam po kilkanaście razy, bo serce mi pękało, jak słyszałam jej piszczenie.
Mam też kilka magicznych słów, dzięki którym świetnie się rozumiemy. Bywa, że nie chce mi się wstać, a Gwiazda próbuje mnie obudzić. Wtedy wystarczy, że powiem „śpimy, śpimy”, i ona daje mi jeszcze pospać. „Daj kolegę, przynieś kolegę” oznacza zabawkę. Siusiu i spacer to wiadomo. Reaguje też na „Kto przyszedł?”, stawia wtedy uszy, przekrzywia główkę i biegnie do drzwi. Nie mam jeszcze dzieci, ale pies jest dla mnie takim preludium do dziecka. Jeśli się sprawdzam jako opiekun żywego stworzenia, które ma swoje potrzeby, emocje, i za które jestem w pełni odpowiedzialna, to zakładam, że będę dobrą mamą w przyszłości.
Często opiekun upodabnia się do psa i odwrotnie. Czy są podobieństwa między Wami?
Mamy przede wszystkim podobne usposobienie, czyli pozytywne podejście do świata. Gwiazda jest bardzo ruchliwa, cały czas kombinuje, co by robić, żeby stale coś się działo. A to piłka, a to ufoludek do zabawy, a to jakieś jajko. Ja jestem dokładnie taka sama, nieustannie poszukuję nowych wyzwań. Niestety jest też uparta tak jak ja. Odczuwam to szczególnie, kiedy muszę się czymś zająć lub rozmawiam przez telefon. Szczeka wtedy, żeby jej rzucić zabawkę. I nie przestaje. Kiedyś założyłam się sama z sobą, kto dłużej wytrzyma. Ona wygrała, ja nie dałam rady.
Jak sobie radzicie podczas pandemii koronawirusa?
Jestem szczęśliwą opiekunką psa, od dnia ogłoszenia ograniczeń mogłam wychodzić na spacery. Jesteśmy też często u rodziców, którzy mają i ogród, i pieska do towarzystwa. To yoreczka mamy. Dziewczyny, jak już się poznały, fajnie się razem bawią, zupełnie jak kiedyś ja z bratem. Biegają, czasem się pokłócą, ale generalnie się kochają. Urządzam też u rodziców ogród warzywny, więc jestem sporo na dworze. Oczywiście w miejscach publicznych noszę maseczkę, trzymam dystans. Dzisiaj szczególnie doceniam to, że jest ze mną czworonożna przyjaciółka.
Anna Lucińska – jedna z najpiękniejszych kobiet wśród aktorek i prezenterek, kojarzona z rolą pielęgniarki Anny w „Na dobre i na złe”. Popularność przyniosły jej programy, które prowadziła, m.in. „Dzień dobry, Polsko!”, „Wkręceni w randkę”, „Zaskocz mnie”. Była też uczestniczką programu TVN „Agent – Gwiazdy 3”.
zdjęcie główne: Celestyna Król
Była redaktor naczelna portali PSY.PL i KOTY.PL. Szczęśliwa opiekunka dwóch wyżłów włoskich – Antosi i Pinokia – oraz papugi Karola.
Zobacz powiązane artykuły
27.10.2022
Dżek uratowany z Ukrainy został adoptowany przez Andrea Bocellego
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Ranny podczas rosyjskiej okupacji pies Dżek niemal na zawsze pożegnał się ze słuchem. Na szczęście złe chwile już za nim. Czworonóg czuje się świetnie i - co najważniejsze - znalazł kochającą rodzinę. Adoptował go sam Andrea Bocelli!
undefined
13.10.2022
Moda na "rasowe" kundelki trwa. Agata i Piotr Rubikowie pokazali nowego członka rodziny
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Rodzina Agaty i Piotra Rubików powiększyła się! Celebryci postanowili, że szeregi ich rodziny zasili suczka o imieniu Coogee. Piesek, hybryda labradoodle, szybko wzbudził zachwyt, jak i wielkie kontrowersje.
undefined
14.09.2022
Aktor najpierw kupił psa z przyciętymi uszami, potem go oddał. Teraz zachęca do podpisania petycji przeciwko kopiowaniu uszu psom
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Aktor Joey Essex nie kupił dobermana, bo ten miał kopiowane uszy. PETA pochwaliła aktora za tę decyzję.
undefined