Urodzeni farciarze – wywiad z Olą Kwaśniewską

Paulina Król Redaktor Naczelna

Paulina Król

Ten tekst przeczytasz w 6 minut

Psy są aniołami: jest w nich czysta dobroć i bezinteresowna miłość, każdy zasługuje na farta – przekonuje Ola Kwaśniewska.

wywiad z olą kwaśniewską

fot. Celestyna Król

Wywiad z magazynu „Mój Pies i Kot” nr 10(47)/2019Z Olą Kwaśniewską rozmawia Paulina Król.

W dzieciństwie, naśladując psa, chodziła na czworakach za Blekim, psem dziadków. Był starszym panem i kiedy miała kilka lat, odszedł za Tęczowy Most. Dziadkowie, chcąc oszczędzić małej dziewczynce traumy, powiedzieli, że piesek pojechał do sanatorium. Ola dziwiła się, że przez całe wakacje ani razu nie zadzwonili do sanatorium, żeby zapytać, jak Bleki się czuje. Nawet poskarżyła się rodzicom, że dziadkowie wcale nie są takimi dobrymi ludźmi, jak myślała. Kiedy zaczęła rozumieć, że psy odchodzą na zawsze, poczuła się boleśnie oszukana. Dziś uważa, że z dziećmi powinno się przeprowadzić stosowną do wieku rozmowę. Może to być piękna bajka o psim raju, o lepszym świecie, w którym się kiedyś spotkamy. Wtedy utrata psa nie będzie aż tak bolesna.

Ola Kwaśniewska

Następny pies pojawił się w Twoim życiu niespodziewanie.

Psa bardzo mi brakowało, jednak mama strasznie się opierała. Któregoś dnia zadzwoniła domofonem, żebym zeszła pomóc jej z zakupami. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam, że za pazuchą trzyma szczeniaka. Ulitowała się nad sunią znalezioną na stacji benzynowej. Miałam wtedy dziewięć lat i płakałam ze szczęścia. Saba miała zdecydowany charakter. Uznawała tylko tatę, jako kogoś, kto jest nad nią, mama była na równi, a ja kimś w rodzaju podporządkowanego drugiego psa. Zwykle siedziała ze mną przy stole, mając pysk na wysokości mojej twarzy. Jeśli czegoś nie zjadłam, podstawiałam jej talerz, żeby dokończyła. Kiedy miała rok, na pasach uderzył w nią samochód.

Połamana w kilkunastu miejscach łapa została uratowana, ale już zawsze ją bolała. Niemniej była twarda. Dwa lata przed jej odejściem weterynarz dawał jej tydzień życia. Miała nowotwór rozsiany niemal na wszystkie narządy. Nie poddaliśmy się. Dostała jakiś steryd przeznaczony dla ludzi, który postawił ją na nogi. Odeszła ze starości w zupełnie dobrej formie, mając 14 lat. Wybrała dzień, kiedy akurat wszyscy byliśmy w rozjazdach. Wiemy, że znalazła sobie miejsce, by po cichutku zasnąć na zawsze. Nagle w Pałacu Prezydenckim zrobiło się pusto. Wtedy tata zdecydował, że trzeba wprowadzić nową domowniczkę, a konkretnie dwie: owczarki Ciri i Falkę. W „Wiedźminie” Sapkowskiego to dwie odsłony tej samej postaci. Ciri była księżniczką, a Falka jej buntowniczym alter ego. Nasze suczki były zaś ich odzwierciedleniem. Dwie siostry o kompletnie odmiennych charakterach.

Ciri miała błyszczącą sierść i wygląd idealnego owczarka, spała wyłącznie na czymś miękkim, jak księżniczka. A Falka – z lekko zmierzwioną matową grzywką – była dominującą chłopczycą. Niestety Ciri zawinęła nam się niespodziewanie, mając zaledwie pięć lat. Bardzo to przeżyliśmy, podobnie jak Falka, która po stracie siostry wpadła w depresję. Wyłącznie leżała w kącie, w ciągu miesiąca posiwiał jej cały pyszczek. Obawialiśmy się, że zaraz stracimy drugiego psa. Za plecami mamy uknuliśmy z tatą, że trzeba Falce dokooptować kompana. I tak trafił do nas Kleksiu.

Sądząc po wpisach na Instagramie, to był pies niezwykły.

Wiadomo, że kocha się wszystkie psy, ale Kleksiu umościł sobie wyjątkowe miejsce w naszych sercach. Z tą swoją nieporadnością, wylewnością, a do tego klapniętym uchem, które wyglądało jak beret, rozbrajał wszystkich. Obiecałam mamie, że go odchowam, więc zamieszkałam na miesiąc u rodziców i codziennie o piątej rano wyprowadzałam go na dwór. Mówiłyśmy, że to mój synek, a mamy narzeczony. Falka na początku na niego szczekała, ostentacyjnie wychodziła z pomieszczenia, w którym on się znajdował. Ale nadszedł wzruszający moment, kiedy pozwoliła mu wreszcie na to, by razem z nią gryzł na spacerze kijek. Od tej chwili żyli w komitywie i bardzo się kochali.

wywiad z olą kwaśniewską

Niedawno straciliście najpierw Falkę, a po pół roku Kleksia.

Falusia miała 14 lat i po kolei wysiadały jej różne narządy, stawała się coraz słabsza. Postanowiliśmy, że nie będziemy jej zabierać do Warszawy, do bloku, tylko pozwolimy jej dożyć do końca na Mazurach, które uwielbiała. Normalnie wracamy z Mazur z końcem lata. Tym razem zamienialiśmy się przez całą jesień, żeby ktoś z nią zawsze był. Mój przyjazd do niej dodał jej energii, zaczęła chodzić, miała taki zryw przez miesiąc, ale ostatnie dni były już bardzo trudne. Nie chodziła, nie słyszała, załatwiała się pod siebie. Wpadała w histerię, gdy traciła mnie z oczu, bo wiedziała, że jest ode mnie zależna. Ale ciągle nie widziałam w jej żywych, wodzących za mną oczach, że już nie chce walczyć.

Dopiero tata uświadomił mi, że nie ma sensu dalej jej męczyć. I to była najtrudniejsza decyzja. Odeszła w domu, mając wszystkich, którzy ją kochali obok siebie. Kleksia, gdy miał dziewięć lat, powaliła podstępna choroba, ukryty zabójca dużych ras, czyli naczyniakomięsak śledziony, niedający żadnych specyficznych objawów. Trudno opisać naszą rozpacz, rozsypaliśmy się na kawałki. On był naszym aniołem. Generalnie uważam, że psy są aniołami, są czystym dobrem, miłością, kochają bezinteresownie. Uważam, że pies zmienia układ atomów w pomieszczeniu, jego energia rozsiewa pozytywną aurę. I Kleksiu był taką nieskończoną miłością. Ale taka sama jest Lula, której obecność nie pozwoliła nam zapaść się w tej rozpaczy.

Szczęśliwie adoptowaliście ją miesiąc wcześniej…

Kleksiu został sam, a ja od dawna chciałam przygarnąć psa. Czekaliśmy na moment, kiedy będziemy mieli czas, żeby psa odchować. A że zbliżało się lato, które spędzamy na Mazurach, to jak tylko zobaczyłam zdjęcie Lulusi – wtedy Louise – na stronie fundacji Zwierzęca Polana i spojrzałam jej w oczy, zabiło mi do niej serce. Od kiedy Lula jest z nami, Kuba przestał myśleć o mojej rodzinie jak o grupie psich wariatów, bo teraz dołączył do klubu i już nie wyobraża sobie życia bez psa.

Lula jest moim piątym psem i wychowuję ją podparta doświadczeniem i wiedzą. Między psami rasowymi z hodowli a takimi jak Lula – wielorasowcami po przejściach – jest gigantyczna różnica. Taki pies wymaga więcej pracy. Zachęcam, by przygarniać, ale każdy powinien przygotować się do tej roli. Największym świństwem, jakie człowiek może zrobić psu, jest karanie go za emocje. To jak krzyczenie na dziecko, że ma przestać płakać. Najważniejsze są cierpliwość i konsekwencja.

Lula jest bardzo towarzyska, ze wszystkimi psami chce się bawić. Jest też ciekawska. Kiedyś weszła przez otwarte drzwi do czyjegoś domu, zjadła jedzenie kotu i rozłożyła się na kanapie, zachęcając panią domu do głaskania jej po brzuchu. Ma mnóstwo moich cech, jest absolutnie moją córką. Ja też muszę wiedzieć, co jest za tym pagórkiem i za tamtym rogiem. Obie mamy optymistyczne usposobienie i jesteśmy ufne wobec obcych. Lula jest megakomunikatywna. Jeśli chce iść na spacer, drapie w drzwi. Gdy się nudzi, to wydaje specyficzne dźwięki, a kiedy chce iść spać wieczorem, to staje w drzwiach sypialni i rzuca nam spojrzenie typu „czas wyłączyć telewizor i iść do łóżka, ja już się kładę”. Ma też niespożytą energię. Nie wystarcza jej półtoragodzinny spacer nad Wisłą plus kolejne półtorej godziny zabawy z trzydziestoma psami. Nie ukrywam, że mamusia, jak się rozkręci, to też tańczy do rana.

wywiad z olą kwaśniewską

Jesteś gotowa przygarnąć kolejne psy?

Uważam, że jedynym sensem tego, że psy żyją krócej, jest to, iż dzięki temu możemy dać fajne życie większej ich liczbie. Każdego psa ma się w sercu i kolejny nie wymazuje tego poprzedniego. Ciri odeszła przedwcześnie, ale dlatego pojawił się Kleksiu, któremu uratowaliśmy życie kilka razy. Kiedy miał pół roku, profesorowie z SGGW chcieli go uśpić z powodu poważnej dysplazji. Nie daliśmy za wygraną i dzięki daroplastyce wykonanej we Wrocławiu do końca swoich dni biegał i skakał. Wiem, że gdzieś jest piesek, który potrzebuje, żebyśmy to my go uratowali. I ja to zrobię między innymi dla Kleksia. Jego już nie ma, ale inny psiak zasługuje na swojego farta.

Aleksandra Kwaśniewska – dziennikarka, prezenterka telewizyjna, autorka tekstów, z wykształcenia psycholożka; córka byłego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, żona muzyka Kuby Badacha; mistrzyni hasztagów, jej profil na Instagramie obserwuje ponad 120 tys. osób.

zdjęcie główne: Celestyna Król

Pierwsza publikacja: 26.04.2022

Podziel się tym artykułem:

Paulina Król Redaktor Naczelna
Paulina Król

Była redaktor naczelna portali PSY.PL i KOTY.PL. Szczęśliwa opiekunka dwóch wyżłów włoskich – Antosi i Pinokia – oraz papugi Karola.

Zobacz powiązane artykuły

27.10.2022

Dżek uratowany z Ukrainy został adoptowany przez Andrea Bocellego

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Ranny podczas rosyjskiej okupacji pies Dżek niemal na zawsze pożegnał się ze słuchem. Na szczęście złe chwile już za nim. Czworonóg czuje się świetnie i - co najważniejsze - znalazł kochającą rodzinę. Adoptował go sam Andrea Bocelli!

Andrea Bocelli adoptował psa z Ukrainy

undefined

13.10.2022

Moda na "rasowe" kundelki trwa. Agata i Piotr Rubikowie pokazali nowego członka rodziny

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Rodzina Agaty i Piotra Rubików powiększyła się! Celebryci postanowili, że szeregi ich rodziny zasili suczka o imieniu Coogee. Piesek, hybryda labradoodle, szybko wzbudził zachwyt, jak i wielkie kontrowersje.

Agata i Piotr Rubikowie kupili psa hybrydę

undefined

14.09.2022

Aktor najpierw kupił psa z przyciętymi uszami, potem go oddał. Teraz zachęca do podpisania petycji przeciwko kopiowaniu uszu psom

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty

Aktor Joey Essex nie kupił dobermana, bo ten miał kopiowane uszy. PETA pochwaliła aktora za tę decyzję.

shutterstock_132605684.jpg

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata psów!

Zapisz się